Nie byłam ósmym cudem świata, ani nawet trzecim, więc nie rozumiałam swojego fenomenu, ale może to właśnie moja zwyczajność była tym, co przyciągało do mnie tak wyjątkowych ludzi.
Nie każdy były chłopak to diabelski pomiot.
Nie każdy, a jednak kiedy Scott Tyler opuścił Barcelonę, przyrównałabym ten stan wewnętrznej euforii do niemal niebiańskiej ulgi.
Czułam się jak egzorcysta, który z powodzeniem wypędził demona z niewinnego ciała, pozwalając mu od teraz zacząć żyć na nowo.
Nie zaskoczył mnie fakt, że Scott się nie pożegnał, a czmychnął z podkulonym ogonem najbliższym samolotem, bo dotarło do mnie, że obydwoje pożegnaliśmy się ze sobą już dawno temu.
Kto wie, może stało się to zanim nawet zdążyliśmy się porządnie przywitać...Jego młodszy brat zawsze powtarzał mi, że zasługuję na kogoś lepszego, a ja nie mogłam się nadziwić, czemu spiskuje za plecami bruneta. Wtedy wydawało mi się to podejrzane i godne jedynie zbagatelizowania, jak wszystko, co Jack do mnie mówił.
Jego uśmiech bladł za każdym razem, kiedy słyszał nasze kłótnie, a rozbłysł na nowo dopiero, kiedy się rozstaliśmy.
Jednak było już za późno, a widok kogokolwiek, kto przypominałby mi Scotta był jak konfetti z soli na świeżo rozdrapane rany.
Rodziny się nie wybiera i Jack nie powinien ponosić odpowiedzialności za błędy swojego brata, jednak życie napisało dla nas osobny scenariusz.
Przestraszony i zniesmaczony grymas mimowolnie wykrzywiał moje usta za każdym razem, kiedy widziałam go na ulicy, bo razem z nim wracały bolesne wspomnienia, prześladujące mnie w sennych koszmarach od tylu lat.
Jednak wzięłam sobie jego słowa do serca i wreszcie byłam pewna, że znalazłam kogoś odpowiedniego.
Kogoś, kto pasował idealnie.
Jego oliwkowa dłoń do mojej bladej dłoni, pełne usta do moich wąskich ust i co najważniejsze, jego serce, bijące w tym samym rytmie, co moje.
Każda dziewczyna szuka księcia z bajki.
Ja swojego znalazłam na boisku.
******
W niedzielny wieczór błąkałam się bez celu po ogromnym mieszkaniu, bo nic nie wydawało mi się na tyle zajmujące, że mogłoby wypełnić pustkę, która obijała się od ścian, zostawiając na nich niemal namacalne odciski swoich palców.
John wyjechał z miasta, wzywany pilnie przez menedżera hotelu w Cadaques*, który nie mógł znaleźć jakiś arcyważnych faktur za ostatnie remonty, które miały nadać temu miejscu artystycznego ducha, unoszącego się w całym miasteczku.
Hotel Johnatana Montgomery nie mógł stanowić wyjątku w tej kwestii.
Miał podporządkować się pod wymagania turystów i stać się dokładnie tym, czego potrzebowały ich uduchowione osobowości, a następnie przynieść zysk, który wynagrodziłby mu wszelkie trudy związane z rewitalizacją tego ogromnego budynku.
Nie zmieniało to jednak faktu, że za oknem niepostrzeżenie zapanowała ciemność, a jedynym odgłosem w całym domu, było moje zniecierpliwione bębnienie palcami o kuchenny blat.
Neymar nadal był uziemiony w szpitalu, gdzie lekarze obchodzili się z nim jak z jajkiem i badali na wszystkie strony, żeby nie pominąć absolutnie żadnej zmiennej, która mogłaby mu zaszkodzić.
Przykładali się do tego dwa razy bardziej, czując wścibski oddech trenera FC Barcelony na karku, bo wiedzieli, że każdy, najmniejszy błąd może kosztować ich karierę i dotychczasowy luksus, z którym dość swobodnie się obnosili.Zirytowana bezczynnością, jęknęłam głośno i zajrzałam do lodówki, gdzie jarzeniówka oświetlała idealnie puste półki.
John obiecał zrobić duże zakupy po drodze, ale jedyny mankament tej honorowej obietnicy polegał na tym, że nie wspomniał dokładnie kiedy zamierza wrócić.
Skazana na samotność i głodowanie, wyciągnęłam z szafki ryżowe wafle o wątpliwym terminie ważności i nie znajdując na nich oznak zepsucia, zatopiłam w nich zęby. Niosąc pod pachą butelkę jabłkowego soku, usłyszałam zbawienny dźwięk mojej komórki. Rzuciłam produkty na fotel i dorwałam się do telefonu z żałosną nadzieją, że to ktoś, kto wybawi mnie z tej samotności.
I tym razem moje wewnętrzne modły zostały wysłuchane, gdy po drugiej stronie rozbrzmiał wesoły głos Argentyńczyka.
CZYTASZ
Kopciuszek na boisku
FanfictionKażda dziewczyna szuka księcia z bajki. Swojego znalazłam na boisku. ❤ "Barceloński sen" jest jednym z najbardziej pożądanych marzeń według zimnych statystyk Forbesa, ale nie dla Mel, która pragnęła jedynie kilku dni spokoju w zaciszu swojego pokoju...