Neymar da Silva Santos Júnior to nie tylko niezawodność na boisku i imprezy na jachcie, ale również nutka romantyka, ukryta w każdym calu tego boskiego ciała.
Przez następne dni Neymar obchodził się ze mną jak z jajkiem, bo świetnie zdawał sobie sprawę z tego, że po incydencie z Bruną stąpa po cienkim lodzie.
Sama zainteresowana przełknęła z trudem informację o ostatecznym rozstaniu z piłkarzem, jednak na całe szczęście nikt nie kazał mi być tego świadkiem.
Według informacji, jakich ochoczo dostarczył mi Pique, modelka wyleciała z Barcelony pierwszym samolotem następnego dnia po tym, jak ze sobą zerwali.
Osobiście starałam się nie wypytywać Brazylijczyka o szczegóły tej rozmowy, ponieważ był to więcej niż drażliwy temat, jednak z drugiej strony nie mogłam pozwolić sobie również na kompletną niewiedzę.
Staraliśmy się obydwoje wrócić do normalności, chociaż żadne z nas nie było w stanie sprecyzować, co ta normalność w naszym przypadku dokładnie oznacza.- Gotowa? - Głowa chłopaka zajrzała do mojego pokoju, akurat kiedy kończyłam zapinać kolczyki, które Peggy pożyczyła mi na dzisiejszy wieczór. Spojrzałam na niego, powoli się uśmiechając, kiedy zauważyłam, że z trudem maskuje oznaki zniecierpliwienia.
- To ty nie wiesz, że na kobietę zawsze się czeka? - zapytałam z zadziorną miną, odwracając się z powrotem do lustra i rzucając krótkie spojrzenie na efekty. W głowie wypowiedziałam moją nieśmiertelną mantrę pod tytułem Lepiej nie będzie i założyłam kosmyk ciemnych włosów za ucho. Może i Bruna zniknęła, ale coś w środku, jakieś niedające się uciszyć uczucie, nie dawało mi spokoju i podpowiadało natrętnie, że to wcale nie definitywny koniec.
Może i wiodła bardziej beztroskie życie, które pozwoliło jej trwać w pewnym oderwaniu od rzeczywistości, ale nigdy nie powinno się lekceważyć przeciwnika.
Zarówno na boisku, jak i w normalnym życiu.
W pełni wytłumaczalny skurcz w żołądku sygnalizował mi, że moje ciało i umysł nadal są świadome wszystkiego, co dzieje się wokoło, wliczając w to niechcianą akceptację uczuć innych osób, która może stanowić ogromną przeszkodę dla mojej przyszłości.
Sama jej reakcja pokazywała, że może i na swój sposób infantylnie, ale nadal czuła coś do chłopaka, a kiedy się kogoś kocha, nie odpuszcza się nigdy na dobre.
Można się wycofać, zaszyć w ciemnym kącie, zniknąć na kilka lat, ale świadomość tego, że twój obraz jest tak samo wyraźny w głowie tej drugiej osoby, jak w twojej, nie pozwoli ci się poddać i zaakceptować faktu, że nie ma najmniejszej szansy, żeby jeszcze raz o to zawalczyć.
- Aż tak źle? - Cichszy niż zazwyczaj głos wyrwał mnie z tego niezdrowego zamyślenia. Popatrzyłam na chłopaka półprzytomnie i potrząsnęłam głową automatycznie, niezdolna do sprecyzowania tego, czemu zaprzeczam.- Nie, skąd - odpowiedziałam szybko z przepraszającym uśmiechem, przyklejonym do uszminkowanych ust.
Wyglądał dobrze.
Dobrze jak zwykle. Nie zaskoczył mnie niczym, ale może to źle, że każdy podświadomie oczekiwał od niego perfekcji w każdej dziedzinie życia.
Jak widać, nie byłam lepsza od reszty prymitywnego świata.- Mam nadzieję, że będzie wygodne - wyraził swoją głęboką chęć, jednocześnie prezentując mi dłonią wypożyczone auto, które stało zaparkowane przy bocznej ścianie hotelu. Było tak nieskazitelnie czyste, nawoskowane i przez to błyszczące, że bałam się chwycić za klamkę, żeby nie zostawić na niej odbitych linii papilarnych moich niegodnych dłoni. Przemogłam się jednak i już po chwili usadowiłam na nieprzyzwoicie miękkim siedzeniu.
- Dokąd jedziemy? - zapytałam, gładząc delikatnie palcami deskę rozdzielczą w kremowym kolorze.
- Meliso Henderson, chciałabyś wszystko od razu wiedzieć. Tym razem to niespodzianka. - Brazylijczyk pokręcił głową z udawaną dezaprobatą i wprawił silnik w ruch, na co ten zareagował ochoczym, głośnym pomrukiem. Prędkość jaką rozwijało Ferrari mroziła mi momentami krew w żyłach i podświadomie zaciskałam palce na siedzeniu z taką siłą, że obawiałam się każdego ostrzejszego zakrętu, przy którym kawałek obicia zostanie mi w dłoni. Po niespełna pół godzinie szalonej jazdy ze zdecydowanie niedozwoloną prędkością, dotarliśmy w końcu na miejsce. Wyglądałam jakbym zaraz miała wyzionąć ducha, za to Ney był z siebie wyraźnie zadowolony i nie przejawiał absolutnie żadnych objawów skrętu wszelkich możliwych kiszek w jedną, zagmatwaną karuzelę. Z subtelnością huraganu chwyciłam go pod ramię, na co on jedynie wesoło się roześmiał. - Za szybko jechałem, panno Henderson? - zapytał, poruszając zabawnie brwiami, co spowodowało, że spotkał się z moim karcącym spojrzeniem.

CZYTASZ
Kopciuszek na boisku
Fiksi PenggemarKażda dziewczyna szuka księcia z bajki. Swojego znalazłam na boisku. ❤ "Barceloński sen" jest jednym z najbardziej pożądanych marzeń według zimnych statystyk Forbesa, ale nie dla Mel, która pragnęła jedynie kilku dni spokoju w zaciszu swojego pokoju...