44. Max

19.9K 757 31
                                    

Nie miałem dużo czasu więc czym prędzej zgarnąłem jeszcze czterech chętnych z moich pracowników i wyjechaliśmy. Moja kobieta była w rękach mojego konkurenta. Wiedziałem do czego był zdolny Russell. Był tak samo uparty jak ja. Kiedyś był moim kumplem a od kilku lat został przeciwnikiem. To ja pierwszy zająłem się transportem międzynarodowym narkotyków bo ten interes przynosił gigantyczne zyski. A Russell zobaczył jak łatwo można dorobić się kokosów. Ale niestety gdy wszedł w ten interes nie miał zbyt dużego pola do popisu, bo większość rejonu należała do mnie. Był wkurwiony tym, że nie ma takiego zysku jak ja więc posuwał się do coraz wredniejszych rzeczy, aż w końcu naszą znajomość trafił szlag. To on stał za wszystkimi problemami z moim transportem. Myślał, że robiąc mi ppd górkę, po pewnym czasie znudzę się i zrezygnuje. Ale to nie zadziałało więc zaczął proponować mi pieniądze w zamian za wycofanie się. Nie wiem czy był na tyle głupi czy faktycznie myślał, że na to pójdę. Ale za każdym razem się mylił.

Gdy dojechaliśmy pod wskazany adres zobaczyłem jeden magazyn i kilka pustostanów. W zasięgu kilometra nie było tu żadnych innych budynków. Wysiedliśmy z samochodów i podeszliśmy do wejścia. Rozsunąłem drzwi i powoli weszliśmy do środka. Skierowaliśmy się w jasniejszą stronę hali a gdy wyszedłem przed szereg zobaczyłem Russella siedzącego na fotelu, czterech innych dupków i Zacka, który wcześniej również dla mnie pracował. Następnie spojrzałem w drugą stronę i w końcu ją zobaczyłem, była przywiązana do grubej beli popierającej dach magazynu. Miała zaklejone usta i cały makijaż był rozmazany od płaczu. Po chwili usłyszałem głos Russella więc pokazałem chłopakom, żeby byli cicho.

-No widzisz droga Lily. Twój ukochany Max jednak Cię zawiódł nie uważasz? Chyba nie jesteś dla niego taka ważna jak do tej pory uważałem.

Znałem jej charakter więc byłem zdziwiony, że nawet nie drgnęła. Słysząc jego słowa zagotowałem się od środka i spojrzałem na chłopaków i pokazałem plan działania. Russell wiedział, że własne sprawy załatwiam w pojedynkę i nie spodziewał się tego co miałem zamiar zrobić. Był na to za tępy. On nie myślał bo zawsze ktoś robił to za niego. Dlatego żaden z jego genialnych planów nie wypalił.

Następnie razem z Nero wyszliśmy zza kartonów. Spojrzałem na Russela i powiedziałem:

--Lily była, jest i będzie dla mnie najważniejszą kobietą ba świecie. A ty po raz kolejny dałeś dupy Russel.

Popatrzył się na mnie zdziwiony i powiedział:

-No no, a jednak książę na białym koniu dotarł by uratować swoją księżniczkę. Czyli rozumiem, że przemyślałeś moją propozycję.

--Owszem przemyślałem.

-No i to mi się podoba. Czy nie można było tak od razu? 

--Faktycznie mogłem od razu domyślić się, że to twoja sprawka. I wiesz co ci powiem? Nic się nie zmieniłeś, nadal jesteś tych tchórzliwym fiutem, jakim byłeś wcześniej. Nie masz własnych pomysłów na zysk. Zawsze szedłeś po trupach. Ale wiesz co ci powiem koniec z tym. Miarka się przebrała kiedy porwałeś Lily. 

Zaczął się głośno śmiać po czym spojrzał na mnie i powiedział:

-Nie wiem czy wiesz, ale jeżeli nie podpiszesz uprawniających mnie do przejęcia twojego rejonu ona zginie Walker. I wiesz, że to zrobię.

--Zadarłeś z niewłaściwą osobą. 

Znów zaczął się śmiać a ja dopowiedziałem:

--A teraz patrz i ucz się jak być prawdziwym przedsiębiorcą, którym ty nigdy nie będziesz.

Po moich słowach wszystko padło jakbym włączył film i zaczął go przewijać do przodu. Wszystko działo się tak szybko, że sam nie miałem pojęcia co tak naprawdę robię. Oboje z Nero wyjęliśmy pistolety i skierowaliśmy w stronę Russella. Jego chłoptasie gdy tylko zauważyli co robimy wyjęli swoje i zaczęli osłaniać swojego niby szefa. Ale nie spodziewali się, że zza nich dosłownie w tej chwili wyskoczą moi chłopacy, którzy każdego mieli na muszce. Strzały zaczęły padać. Wykorzystałem moment i podbiegłem do Lily. Przeciąłem sznury wokół jej nóg, sięgnąłem do jej nadgarstków, które były związane nad jej głową i również je rozciąłem. Jej wiotkie ciało opadło na mnie i w ostatniej chwili zdążyłem ją złapać. Zdarłem z jej ust taśmę a ona wzięła głęboki wdech. Popatrzyłem w jej lekko otwarte oczy a ona po cichu wydyszała:

-Maaaax

--Już cicho moja malutka. Jesteś już bezpieczna. 

Mając na rękach Lily odwróciłem się i rozejrzałem po hali. Czterech debili Russella leżało nieżywych na podłodze, dwóch z moich chłopaków trzymało Zacka a Nero trzymał Russella trzymając mu nóż przy gardle. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się mówiąc:

--Widzisz Russell mówiłem Ci, że ze mną nigdy nie wygrasz. Po raz kolejny wystawiłeś swoich ludzi na pewną śmierć. I ty chcesz nazywać się dobrym przedsiębiorcą. Żal mi ciebie chłopie.

Russell patrzył na mnie i odpowiedział:

-To jeszcze nie koniec Walker. Zobaczysz przez jakie teraz przejdziesz piekło. Nie daruje ci tego co dzisiaj zrobiłeś.

--Myślę, żebyś od razu przyznał się do porażki to może wyjdzie Ci to na dobre.

-Spierdalaj Walker

Z lekkim uśmiechem na buzi skierowałem się do wyjścia gdy usłyszałem Nero:

-Zanieś Lily do samochodu i wróć tu. Musisz dokończyć swój plan.

Popatrzyłem na twarz Lily. Była silna choć bezbronna. Pomyślałem, że po raz ostatni moja kobieta musi przeze mnie cierpieć. Wróciłem wzrokiem i popatrzyłem na Nero mówiąc:

--Zrób z tymi dwoma co zechcesz, w końcu to już prawie twoja firma. Decyzja należy do Ciebie Nero.

Zacząłem iść w stronę wyjścia ale po chwili odwróciłem się i dopowiedziałem:

--Zabieram jeden samochód. Muszę zawieść Lily do Forda. Dasz sobie radę?

Nero popatrzył na mnie z szerokim uśmiechem i odpowiedział:

-No jasne stary. Lepiej zaopiekuj się swoją kobietą.

Wyszedłem z magazynu i położyłem Lily na tylnym siedzeniu, zamknąłem drzwi i obszedłem samochód. Wsiadłem i odpaliłem silnik. Opuściłem szybę, żeby Lily miała więcej powietrza a gdy chciałem już ruszyć usłyszałem strzał , a kilka sekund później drugi. Spojrzałem na magazyn i uśmiechnąłem się. Mój telefon za wibrował i odczytałem wiadomość od Nero:

----Sprawa zakończona pozytywnie szefie :) widzimy się niedługo--------

Z jeszcze szerszym uśmiechem na twarzy ruszyłem w kierunku głównej drogi. Byłem dumny z mojego przyjaciela. I teraz miałem stuprocentowe potwierdzenie, że jest godny mojego stanowiska. Niedługo później stanąłem na czerwonym świetle. Odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem, że Lily zasnęła. Spojrzałem na jej twarz i uśmiechnąłem się mówiąc po cichu:

--Kocham Cię Lily. 


"No More Darkness" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz