Kiedy Harry otworzył oczy, niemal natychmiast zdał sobie sprawę z obecności kogoś „obcego" tuż przy jego łóżku. Kiedy odwrócił głowę, dostrzegł osobę, której w życiu by się nie spodziewał. Draco Malfoy siedział tuż przy nim pogrążony w lekturze jakiejś książki. Przez chwilę Harry wahał się, czy informować blondyna o tym, że już nie śpi, czy może poczekać, aż sam zda sobie z tego sprawę.
Powoli naciągnął okrywającą go kołdrę, tak, by sięgała mu do szyi i odwrócił się na bok. Ten, z pozoru niewielki ruch, od razu zwrócił uwagę Malfoy'a. Chłopak podniósł głowę znad książki i spojrzał na niego z zaskoczeniem.
– Obudziłeś się... – Było to coś na pograniczu pytania i stwierdzenia, jakby Ślizgon sam nie był do końca przytomny. Harry dostrzegł lekkie, jeszcze nie tak wyraźne sińce pojawiające się pod oczami arystokraty. W tej samej chwili w progu Skrzydła Szpitalnego stanęła Pani Pomfrey razem z Mistrzem Eliksirów.
– Panie Malfoy! – krzyknęła oburzona kobieta. – Co ja mówiłam o siedzeniu po nocach?! W ten sposób nie spowoduje pan, że pan Snape obudzi się szybciej, a jeszcze pogorszy stan własnego zdrowia! Po nawdychaniu się takich okropieństw musi pan odpocząć minimum osiem godzin!
Harry jęknął cicho i zakopał się głębiej w pościeli. Uwielbiał szkolną uzdrowicielkę, ale kiedy weszła już w swój tryb matkowania była po prostu nie do zniesienia. Spod białego materiału rzucił w stronę Malfoy'a minę, mówiącą tyle, co: „Jeśli zaraz nie położysz się obok i nie zrobisz tego, co ona każe, osobiście przykleję cię do łóżka".
I tym razem jednak jego ruch zwrócił niechcianą uwagę. Uzdrowicielka znalazła się przy łóżku tak szybko, że chłopak miał wrażenie, jakby się aportowała. Wzdrygnął się, cofając instynktownie na posłaniu. Kobieta, widząc to, zatrzymała się w pół ruchu i podniosła ręce na wysokość klatki piersiowej.
– Nie skrzywdzę cię, Harry. Przecież wiesz – powiedziała, uśmiechając się ciepło. – Muszę sprawdzić, czy reakcja alergiczna nie poniosła za sobą większych szkód...
– Och odsuń się od niego, kobieto! – Zirytowany Mistrz Eliksirów usiadł po drugiej stronie łóżka. Harry uśmiechnął się, na widok grymasu irytacji, który wykrzywiał twarz Snape'a. Mężczyzna wyciągnął rękę i położył ją na głowie chłopca.
– Jak się czujesz? – zapytał lekko zmieszany. Harry kiwnął mu głową, na znak, że wszystko z nim w porządku. Zerknął jeszcze raz na Draco, szukając u Ślizgona jakichkolwiek oznak bólu, czy dyskomfortu. Odetchnął z ulgą, nie zauważając niczego takiego.
– Zdajesz sobie sprawę, jak głupi był twój wyczyn?! – Harry wzdrygnął się i o mało nie spadł z łóżka, kiedy jego ociec stracił nad sobą panowanie. Wkurzony Snape, wyglądał gorzej niż te wszystkie potwory z horrorów, które Dudley oglądał po nocach mimo zakazu rodziców.
– Żeby złapać ten przeklęty składnik, musiałbyś chyba najpierw sam wpaść do tego piekielnego kociołka! Co ci strzeliło do głowy, żeby w ogóle próbować zrobić coś takiego?! Masz pojęcie, jak bardzo mnie przestraszyłeś?! Za taką głupotę, musiałbym sprowadzić całą punktację Slytherinu do zera! I to nie tylko w tym roku!
Kiedy Severus przerwał na moment, żeby nabrać powietrza, Harry chwycił go za dłonie. Mężczyzna urwał gwałtownie i patrzył, jak dziecko uwalnia jego ręce. Swoją prawą zwrócił palcami w jego stronę, lewą pocierając o nią delikatnie. Mistrz Eliksirów westchnął, rozpoznając co nieco język migowy. Nigdy co prawda się go jakoś specjalnie nie uczył, nie widział w tym nawet zbytniej potrzeby, ale znał podstawowe, niezbyt trudne do zapamiętania znaki.
„Przepraszam"
Harry w żaden sposób się przed nim nie usprawiedliwiał i nie tłumaczył swojego zachowania. Po prostu przepraszał. Severus pochylił się i przyciągnął dziecko do siebie.
CZYTASZ
Niema Dusza
FanfictionPorzucony przez rodzinę, która miała się nim opiekować, Harry trafia pod opiekę Albusa Dumbledore'a. Na trzy lata Hogwart staje się jego domem, jest tylko jedna zasada. Nikt nie może go zobaczyć. Pierwszego września tysiąc dziewięćset dziewięćdzies...