Rozdział 30

5.3K 377 78
                                    

Kiedy Draco i Pansy wyszli, by spotkać się z pozostałymi prefektami, Harry i Blaise zostali sami. Zabini nie spuszczał spojrzenia z Parkinson, kiedy ta wychodziła przez drzwi. Jego wzrok ślizgał się po całej sylwetce dziewczyny, a dłonie mimowolnie zaciskały w pięści na materiale szaty.

– Dlaczego jej nie powiesz? –zainteresował się Harry, kiedy dwójka Ślizgonów była już poza zasięgiem słuchu. Blaise rzucił mu zaskoczone spojrzenie.

– Dlaczego nie uświadomisz Pansy, że jej wygłupy cię męczą? – sprecyzował Snape. – Nie udawaj, przecież nie jestem ślepy. Widzę jak na siebie patrzycie. Widzę jak robisz do niej maślane oczy. Dlaczego jeszcze jej nie powiedziałeś co czujesz?

Blaise skrzywił się i skulił na siedzeniu. Jego reakcja całkowicie zaskoczyła Harry'ego. Chłopak nie był osobą strachliwą, czy nieśmiałą. Wręcz przeciwnie, jeśli coś mu nie pasowało lub miał coś do powiedzenia, po prostu to mówił. Teraz jednak wyglądał jak zagubione dziecko.

– Blaise? Co się dzieje? – zmartwił się Harrison.

– Chciałem jej powiedzieć – mruknął Zabini uporczywie wbijając spojrzenie we własne buty. – Chciałem ją zapytać w te wakacje. Zaprosiłem ją na Pokątną, do Floriana. Kiedy przyszła... Ona płakała Harrison. Jej rodzice już obiecali ją rodzinie Flinta. Mają się pobrać zaraz po skończeniu Hogwartu. Jak mogłem jej w takiej sytuacji powiedzieć, że ją kocham... Jak mogłem jej dać taką nadzieję...

Harry wpatrywał się w chłopaka jak osłupiały. Dzięki swojemu ojcu nigdy tak naprawdę nie odczuł ciężaru spoczywającego na barkach innych Ślizgonów. Aranżowane małżeństwa były dla niego czymś naprawdę odległym, miał pewność, że Severus nigdy by tak go nie zranił.

– Blaise, tak mi przykro – wyszeptał, przesiadając się na miejsce obok przyjaciela. Położył mu rękę na ramieniu w geście wsparcia. Zabini uśmiechnął się do niego smutno.

–Wiesz Harrison... Nie chcę cię martwić, ale skoro rodzina Pansy już ją zaręczyła, to chyba... ty i Draco również powinniście się nastawić na to, że Lucjusz coś wykombinuje. Kiedy tylko wydało się, że matka Draco zdradzała męża, a teraz uciekła do kochanka, Malfoy'owie bardzo stracili w oczach czarodziejskiej społeczności. Prawdopodobnie Lucjusz będzie chciał to za wszelką cenę naprawić, a nic tak nie uspokaja tłumu rozszalałych arystokratów jak zaaranżowane małżeństwo dwóch potężnych rodów.

Harry'emu ręce zadrżały. Nie mógł powiedzieć, że się tego nie spodziewał. Zawsze gdzieś w głębi jego umysłu coś szeptało mu, że jego związek z Draco nie skończy się słowami „I żyli długo i szczęśliwie". To nie była bajka na dobranoc, którą opowiada się dzieciom. Tutaj nie było miejsca na Happy End. Oboje wiedzieli to, kiedy składali sobie obietnice.

– Harrison, przepraszam. – Głos Blaise'a był cichy i przytłumiony, przepełniony smutkiem. – Wiem, jak bardzo ty i Draco się kochacie, ale... Wiesz dobrze jak wygląda sytuacja w czarodziejskim świecie. Nawet gdyby...

– Nie przejmuj się – przerwał mu. – Ja... Chyba zawsze zdawałem sobie sprawę z tego, na co się piszę będąc z Draco. W końcu to nie tak, że w końcu nie musielibyśmy się rozstać. On jako przyszła głowa rodu i Czystokrwisty spadkobierca ma swoje obowiązki względem rodziny.

Blaise rzucił mu zaskoczone spojrzenie.

– Nie przeszkadza ci to? – zapytał, a na jego twarzy odmalował się czysty szok i niedowierzanie. Harry zaśmiał się cicho.

– Przeszkadza... a raczej rani – przyznał chłopak. – Ale nie jest to coś, co mogę zmienić. Nie chciałbym też, żeby Draco z powodu tego co do siebie czujemy zaprzepaścił sobie życie, lub zrobił coś głupiego. To nie jest tego warte. Poza tym, to nie tak, że po prostu odejdę. Zawsze będę trwać przy jego boku, choćby tylko jako przyjaciel.

Niema DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz