Severus po każdym obejrzanym wspomnieniu bladł coraz bardziej. Obrazy maleńkiego, zapłakanego dziecka zamkniętego w komórce pod schodami nie chciały zniknąć z głowy mężczyzny. Podobnie sprawa miała się ze wszystkimi obelgami, którymi Dursley'owie ciskali w stronę jego syna. Kiedy w końcu chłopiec miał około osiem lat, mężczyzna przeczuwał, że nadciąga najgorsze.
Harry tego dnia pracował w ogrodzie. Uśmiechał się delikatnie przycinając róże. Ładniejsze kwiaty wsadzał do wiklinowego koszyka, a resztę zwiędłych łodyg do worka.
Severus kątem oka dostrzegł poruszenie wewnątrz domu, a kiedy się odwrócił dostrzegł chudego, żylastego mężczyznę, przyglądającego się dziecku. Po kilku minutach do okna podeszła także Petunia. Severus nadal nie miał problemów z rozpoznaniem tej końskiej twarzy nawet mimo upływu lat. Kobieta powiedziała coś szybko i spojrzała na siostrzeńca z odrazą. Kiedy dwie postacie odeszły i zniknęły w głębi domu, Snape skupił się z powrotem na swoim synu.
Chłopiec miał głowę lekko odwróconą w bok i kątem oka obserwował co dzieje się za oknem. Wargi miał wykrzywione w dziwnym, gorzkim grymasie.
Cała scena się rozmyła i już po chwili Severus znajdował się wewnątrz domu. Tuż przed nim stała rozjuszona Petunia, a pod jej stopami na podłodze kulił się zaledwie ośmioletni Harry.
– Ciociu... Przepraszam! Ja nie chciałem... Przepraszam! – łkało dziecko. Jedyną reakcją kobiety był pogłębiający się grymas obrzydzenia na twarzy.
– Pojawiając się na progu naszego domu, zniszczyłeś mi życie – wysyczała. – Każdego dnia, każdej nocy, zamartwiałam się, czy będę w stanie otworzyć oczy, czy jeszcze się obudzę, czy przez to swoje dziwactwo nie wysadzisz nas w powietrze?! Jesteś taki sam jak ONA! Tak samo dziwny! Tak samo... nienormalny! A teraz, po tym co zrobiłeś, po tym jak zniszczyłeś moją rodzinę, błagasz o wybaczenie?! Twoja rodzina jest martwa, bo byli takimi samymi dziwadłami jak TY! Dlaczego w takim razie ty też nie mogłeś zdechnąć?! Dlaczego musieli podrzucić cię akurat nam?! Jakim prawem coś takiego jak ty może w ogóle się odzywać?! Jak coś takiego jak ty dostało prawo do życia?!
W następnej chwili chłopiec otrzymał siarczysty policzek i został wywleczony z domu. Na zewnątrz było już ciemno, a w większości domów nie paliły się już światła. Petunia zawlokła siostrzeńca pod najbliższy plac zabaw i rzuciła na ziemię.
– Nie waż się nigdy wracać do naszego domu! – wrzasnęła. – Jeśli zobaczę cię w naszym pobliżu jeszcze raz, osobiście wyślę cię na spotkanie z twoją martwą matką!
Kiedy jej postać zaczęła się oddalać, Harry podciągnął kolana do piersi i ukrył głowę w zwiniętych rękach. Całe, drobniutkie ciało chłopca trzęsło się od zimna i szlochu.
Gdzieś w oddali rozbrzmiał głośny huk zwiastujący nadchodzącą burzę.
***
Dopiero palący ból w płucach poinformował Severusa o tym, że nie oddycha. Powoli wziął pierwszy, drżący oddech, starając się trzymać wszystkie emocje na wodzy. Siedzący obok niego Harry, po raz kolejny zwinął się w pozycji embrionalnej. Mężczyzna odrzucił nagłą falę rządzy mordu, skierowaną w stronę Dursley'ów i skoncentrował się na swoim dziecku.
Owszem, był nieczułym draniem i najchętniej rzuciłby to wszystko w diabły. Nie nadawał się na rodzica, po prostu nie. Tyle tylko, że Albus postawił go między młotem a kowadłem, a swoje pięć knutów dołożył właśnie chłopak.
Nie wybaczyłby sobie pozostawienia samemu sobie tego chłopca. Ich dzieciństwo było zbyt podobne, a przecież Severus niejednokrotnie zapełniał siebie, że jego dziecko, jeśli kiedykolwiek przyjdzie na świat, nigdy nie podzieli takiego losu.
CZYTASZ
Niema Dusza
FanfictionPorzucony przez rodzinę, która miała się nim opiekować, Harry trafia pod opiekę Albusa Dumbledore'a. Na trzy lata Hogwart staje się jego domem, jest tylko jedna zasada. Nikt nie może go zobaczyć. Pierwszego września tysiąc dziewięćset dziewięćdzies...