Następne dni były dla Harry'ego po prostu koszmarem. Pomfrey wypuszczała go z łóżka jedynie do ubikacji, a jego jedyną towarzyszką stała się wiecznie znudzona Elizabeth. Remus również pojawiał się co jakiś czas, ale nie mógł przebywać z chłopakiem całymi dniami, miał również swoje obowiązki dla Zakonu.
Severus, kiedy tylko odzyskał przytomności, chciał zabrać syna z powrotem do Hogwartu i pozwolić mu odpocząć w swoich komnatach, ale szkolna uzdrowicielka kategorycznie zabroniła jakiejkolwiek podróży magicznymi metodami.
Nie chcąc doprowadzić do kłótni, Harry poddał się i uspokoił ojca mówiąc, że nie będzie tak źle i kiedy tylko mu się poprawi od razu wróci do szkoły. W duchu cieszył się, że od OWUTEM-ów dzieli go półtora roku. Z ilością opuszczonych lekcji nie był nawet pewny, czy uda mu się przyzwoicie zdać do następnej klasy.
Kiedy wreszcie pozwolono mu wyjść z pokoju, odkrył, że to jedynie pogorszyło sprawę. Będąc praktycznie przykutym do łóżka, nie musiał znosić spojrzeń Syriusza, pełnych cierpienia i zdrady. Pełne dezaprobaty spojrzenia, które rzucał Blackowi Remus tylko pogarszały sprawę. Harry miał wrażenie, że to właśnie z jego winy ta dwójka praktycznie ze sobą nie rozmawia.
Tydzień po jego nagłym pojawieniu się na Grimmauld Place otrzymał zgodę na zafiuukanie do ojca, ale jedynie na kilka godzin, później miał z powrotem wrócić do Kwatery Głównej. Naturalnie w jego gabinecie już znajdował się Draco, który, gdy tylko Harry wyłonił się z płomieni uwiesił mu się na szyi.
– Ty głupi, głupi, głupi...! –krzyczał, a całe jego ciało drżało. Harry trzymał go kurczowo przy sobie i pozwalał opierać czołem o swoje ramię. Wystarczyło mu, że czuł bliskość blondyna. Przez ostatni tydzień nieustannie po jego głowie krążyły tysiące scenariuszy, w których niezadowolony Czarny Pan może go skrzywdzić. Myśli nie opuszczały go na jawie i torturowały w snach, zupełnie jakby krnąbrny los, nie mogąc torturować jego ciała, postanowił znęcać się nad umysłem.
– Kiedyś naprawdę przykleję cię do łóżka w naszym dormitorium – zagroził Draco. –Będę cię karmił i dawał pić przez butelkę ze smoczkiem dla niemowląt.
Kąciki ust Harry'ego wygięły się w ciepłym uśmiechu. Dłonie wolno, niemal leniwie śledziły linię kręgosłupa na plecach Malfoy'a . Zaciągnął się delikatnym zapachem kawy i specyficzną wodą kolońską. Zawsze narzekał, że Draco używa jej za dużo, ale teraz nie grało to dla niego żadnej roli. Złożył delikatny pocałunek na skroni arystokraty. Alabastrowa skóra była miękka i przyjemnie chłodna, jasne włosy łaskotały mu nos i policzek.
– Bałem się, że cię skrzywdzi – wyszeptał. Jego oddech owiał ucho Malfoy'a wywołując u chłopaka dreszcz. Kątem oka Harry dostrzegł jak na twarzy jego ojca pojawia się ledwo widoczny uśmiech. Ostrożnie poluzował swój uścisk na ciele przyjaciela i podszedł do Severusa. Nie dało się ukryć zmęczenia wyraźnie odciśniętego na twarzy mężczyzny. Sine półkola pod oczami były teraz wyraźnie widoczne na tle bladej skóry. Nie zdołało się ukryć także lekkie drżenie dłoni – skutki długotrwałego Cruciatusa, z którymi walczył też Harry.
Severus wyciągnął ręce i złożył je na barkach chłopaka.
– Myślałem już, że cię straciłem – wyszeptał tak, by słyszał go jedynie syn. – Byłem przerażony, kiedy zdałem sobie sprawę do kogo należy patronus.
Harry oblał się czerwonym rumieńcem i wbił wzrok w podłogę.
– Zrozumiem, jeśli będziesz wściekły. – Ton jego głosu wydał się bardziej zrezygnowany. Wszystkie myśli chłopaka wręcz wyły i przypominały o niedawnej rozmowie z Syriuszem. Zawód w spojrzeniu, drżenie rąk, trzask drzwi. W kółko i w kółko odtwarzane w głowie, niczym zapętlona melodia z upiornego horroru.
CZYTASZ
Niema Dusza
FanfictionPorzucony przez rodzinę, która miała się nim opiekować, Harry trafia pod opiekę Albusa Dumbledore'a. Na trzy lata Hogwart staje się jego domem, jest tylko jedna zasada. Nikt nie może go zobaczyć. Pierwszego września tysiąc dziewięćset dziewięćdzies...