Do domu Blacków nie mogli dostać się przez kominek, a w każdym razie nie mógł tego zrobić Draco. Harry zostawił przyjaciela pod opieką Dumbledore'a, licząc, że starszy czarodziej spełni swoją obietnicę i sam przeniósł się do Kwatery siecią Fiuu. Kilka minut po tym, jak Syriusz z Remusem uchronili go od dość bolesnego lądowania, w kuchni pojawił się dyrektor. Lekko oszołomiony Draco trzymał się kurczowo jego ramienia.
Kiedy tylko się pojawili, w pomieszczeniu wybuchł chaos. Moody zerwał się na nogi sięgając po różdżkę, zaraz za nim podążyła Nimfadora, większość Weasleyów jakby nie miała pojęcia co ze sobą zrobić i jedynie gapili się z szeroko otwartymi oczami. Ron nie czekał, natychmiast skierował się do Malfoy'a gotów przejść do rękoczynów.
Harry wyplątał się z rąk Syriusza i Remusa, i pociągnął oszołomionego Draco, chowając go za swoimi plecami. W następnej chwili różdżka wbiła się w gardło rudzielca.
– Jeszcze krok Wiewiór, a nie ręczę za siebie – zagroził. Czuł jak Weasley przełyka ciężko ślinę. Zmrużył oczy, przyciskając różdżkę mocniej, dając mu tym samym do wiadomości, że nie żartuje. Rudzielec cofnął się o krok, a jego twarz momentalnie pokryła się purpurą.
– Wiedziałem. Obaj jesteście siebie warci. Przebrzydłe, oślizłe Śmierciojady – syknął. Harry zacisnął zęby i jedynie dłoń Draco, która nagle owinęła się na jego nadgarstku zapobiegła rzuceniu przez niego, jakiegoś wyjątkowo paskudnego zaklęcia.
– Wiesz Wiewiór... – prychnął Malfoy. – Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo mam teraz ochotę pozwolić Harry'emu cię skrzywdzić. Sam bardzo chętnie potraktowałbym cię jakąś wyjątkowo wredną klątwą, ale... Nie chcę być stąd wykopany w trybie ekspresowym.
Blondyn przyciągnął Snape'a bliżej siebie i Harry poczuł jak druga jego dłoń, w uspokajającym geście ląduje na jego plecach. W tej samej chwili do kuchni wpadła Elizabeth. Burza czystych, białych kosmyków wirowała wokół jej twarzy, kiedy dziewczynka bez ostrzeżenia zderzyła się z Draconem. Drobne ciałko z cichym pacnięciem wylądowało na pupie.
Dziewczynka podniosła głowę i pisnęła na widok blondyna, momentalnie zrywając się z miejsca i chowając za... Syriuszem.
Harry prawie wybuchnął śmiechem na widok nieporadnej miny Blacka, kiedy drobne dziecko uczepiło się jego koszuli i wtuliło w bok. Mężczyzna podniósł ręce do góry i przeskakiwał zlęknionym wzrokiem, między Elizabeth, Harrym a Remusem. Chłopca niezmiernie bawiło obserwowanie nieporadności Blacka. Dłonie Syriusza opadły i przyciągnął on do siebie dziecko.
Harry uśmiechnął się delikatnie, kiedy Elizabeth objęła mężczyznę w pasie, wtulając policzek w materiał koszuli. Kucnął przed nią i wyciągnął do niej ręce.
– Przepraszam za to co powiedziałem wcześniej. Nie powinienem był reagować w taki sposób – przyznał. Nieśmiały uśmiech rozjaśnił bladą twarzyczkę i już po chwili Eli z impetem wpadła w jego ramiona. Drobna twarzyczka wcisnęła się w jego ramię, a rączki zacisnęły na jego koszuli.
Tuż za nim Draco nerwowo przestąpił z nogi na nogę. Reakcja blondyna rozbawiła Harry'ego do tego stopnia, że przytulił Eli mocniej do siebie w próbie ukrycia uśmiechu.
– Czyżby nasza Księżniczka była zazdrosna? – zakpił, kiedy nareszcie zapanował nad swoją twarzą. Elizabeth, ukryta za jego plecami uważnie obserwowała Malfoy'a i Harry przez chwilę miał wrażenie, że drobne ciało dziewczynki trzęsie się jak osika.
– To jest... – Draco nie dokończył zdania, zamiast tego wzdychając ciężko. Błyskawicznie sięgnął do dłoni Harrisona i bez słowa wyciągnął go z kuchni. Chłopak w żaden sposób nie protestował, kiedy Malfoy dość mało delikatnie wepchnął go do sypialni, która dziwnym trafem okazała się być właśnie jego pokojem, i przycisnął do ściany.
CZYTASZ
Niema Dusza
FanfictionPorzucony przez rodzinę, która miała się nim opiekować, Harry trafia pod opiekę Albusa Dumbledore'a. Na trzy lata Hogwart staje się jego domem, jest tylko jedna zasada. Nikt nie może go zobaczyć. Pierwszego września tysiąc dziewięćset dziewięćdzies...