Harry obudził się z szybko bijącym sercem i kropelkami potu spływającymi po twarzy. Chwilę zajęło mu uspokojenie drżącego oddechu i zorientowanie, gdzie tak naprawdę się znajduje. Odwrócił głowę w bok i dostrzegł pochylonego nad łóżkiem ojca, śpiącego z głową ułożoną na materacu.
Chłopak uśmiechnął się i sięgnął ręką do ramienia dorosłego czarodzieja.
–Nie powinieneś tak leżeć. Nie zniosę kolejnego dnia pełnego marudzenia, że bolą cię plecy – zakpił, potrząsając lekko Mistrzem Eliksirów. Mężczyzna podniósł się i oparł o krzesło, obrzucając syna piorunującym spojrzeniem.
– Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek marudził ci na stan swojego zdrowia, głupi dzieciaku. – Delikatny, wręcz żartobliwy ton zupełnie przeczył ostrym słowom, wypowiedzianym przez Snape'a.
– Która godzina?
Harry rozejrzał się i jęknął, kiedy jest wzrok, zawisł na tarczy, stojącego na komodzie zegara. Dochodziła dziewiąta, a to oznaczało, że w każdej chwili mogą się spodziewać zmasowanego ataku Molly Weasley wzywającej na śniadanie.
Jak na zawołanie ktoś zastukał do drzwi sypialni i już po chwili z drugiej strony dało się słyszeć stłumiony głos kobiety.
–Harrison? Severusie? Wstaliście już? Śniadanie gotowe. Powinniście coś zjeść, wczoraj nie było was na kolacji...
Harry wymienił z ojcem zrezygnowane spojrzenia i po chwili ociągania Severus podniósł się z krzesła i podszedł do drzwi, uchylając je lekko.
– Czy naprawdę musisz się wydzierać o tak nieludzkiej godzinie, kobieto! – warknął. Pani Weasley nie wyglądała, jakby zrobiło to na niej jakieś specjalne wrażenie i Harry poczuł do niej dziwny podziw i respekt. Teraz już wiedział, dlaczego jedynym co mogło powstrzymać bliźniaków, była groźba o wysłaniu listu do ich matki.
Widząc pogłębiający się grymas na twarzy ojca, postanowił interweniować.
– Zaraz zejdziemy, proszę pani – powiedział, podchodząc do drzwi. – Jest możliwość zaparzenia dwóch mocnych, czarnych kaw?
Kobieta obrzuciła go nieco zmartwionym spojrzeniem. Zmarszczone brwi i pełen niezdecydowania wyraz twarzy jasno pokazywały Harry'emu co myśli o osobie w jego wieku, zażywającej kofeinę. Uśmiechnął się w najbardziej przekonujący sposób, na jaki było go stać zaraz po przebudzeniu.
– Nie pijam takich rzeczy często – zapewnił. – Dzisiaj wyjątkowo, inaczej zasnę na stojąco.
Najwyraźniej udało mu się jakoś przekonać czarownicę, bo jej usta uniosły się w serdecznym uśmiechu, a oczy zabłysły tak wielką opiekuńczością, że Harry prawie się zachłysnął.
Rzadko miał okazję poznać osoby równie serdeczne i empatyczne jak matka Weasleyów. Kobieta wydawała się mieć niewyczerpane pokłady rodzicielskiej miłości i była gotowa przelać je na każde dziecko w swoim pobliżu. Do tego pozytywna aura, która od niej biła, sprawiała, że prawie każdemu na jej widok pojawiał się uśmiech na twarzy. Opiekuńczość, jaką okazywała swoim dzieciom, a także przyjaciołom i członkom zakonu, była wręcz porażająca.
– Tylko żebym cię więcej nie przyłapała na piciu kawy – zagroziła, unosząc palec. Przez cały czas ciepło nie znikało z jej oczu i Harry uśmiechnął się jeszcze szerzej, kiwając głową.
Kiedy pani Weasley zniknęła w korytarzu, zamknął drzwi i ruszył w stronę swojego kufra. Wyciągnął z niego przybory toaletowe, których nie zdążył rozpakować poprzedniego wieczora i sięgnął po ubrania. W obecności innych ludzi nigdy nie pozwalał sobie na noszenie zbyt mugolskich ubrań. Ojciec zawsze przestrzegał go przed tym, bojąc się podejrzeń ze strony czarodziejów.
CZYTASZ
Niema Dusza
FanfictionPorzucony przez rodzinę, która miała się nim opiekować, Harry trafia pod opiekę Albusa Dumbledore'a. Na trzy lata Hogwart staje się jego domem, jest tylko jedna zasada. Nikt nie może go zobaczyć. Pierwszego września tysiąc dziewięćset dziewięćdzies...