Rozdział 21

5.5K 435 166
                                    

Aportowali się na Grimmauld Place. Harry zaraz po wyjściu poza bariery Czarnego Dworu wziął bezwładne ciało dziewczynki na ręce. Severus nie rozumiał dlaczego to robi, ale nie chciał kłócić się z synem, kiedy ten zaznaczył, że wracają do domu Blacków.

Prawie cały Zakon zebrał się w holu, kiedy weszli do środka. Molly pisnęła cicho na widok Harry'ego z brudnym, zakrwawionym ciałem na rękach. Chłopak jakby nic sobie z tego nie robiąc, wyminął tłoczącą się zgraję i skierował się schodami na górę. Zanim zamknął za sobą drzwi, usłyszał jeszcze przekrzykujące się głosy i żądania natychmiastowej odpowiedzi.

Ułożył dziewczynkę na swoim łóżku i delikatnie odsunął splątane i zlepione krwią kosmyki włosów.

– Już dobrze – szepnął. – On już cię nie skrzywdzi. Udało nam się.

Delikatne światełko zamigotało wokół dziecka i już po chwili jej klatka piersiowa zaczęła się poruszać a niebieskie oczy, szeroko otwarte wpatrywały się czujnie w Harrisona. Dziewczynka odsunęła się na drugi koniec łóżka, starając znaleźć jak najdalej od niego.

Harry uśmiechnął się półgębkiem i podszedł na drugi koniec pokoju, by usiąść w kącie pod ścianą. Dziecko cały czas nie spuszczało z niego wzroku. Coś trzasnęło na korytarzu i już po chwili drzwi do sypialni otwarły się z hukiem, a w progu pojawili się bliźniacy.

Dziewczyna z piskiem zeskoczyła z łóżka i wczołgała się pod nie. Harry westchnął i resztkami samokontroli zmusił się do zachowania spokoju.

– Harrison... – zaczął Fred.

–Zwierciadło informacji i nasza mała wtyczko... – włączył się George.

– Oświeć nas...

–Jaki jest powód tego zamieszania na dole? – ostatnie pytanie wypowiedzieli jednocześnie. Harry nienawidził, kiedy tak robili. W tym momencie cały jego zmysł orientacji gdzieś się gubił, a jego umysł wrzeszczał, że zaraz zwariuje przez te dwa klony. Mimo wszystko prychnął i pokręcił głową uśmiechając się półgębkiem.

– A od kiedy to potrzebujecie informacji ode mnie na temat, który możecie sami „usłyszeć"? – zakpił. – Prawdopodobnie głównym tematem dyskusji jest ona.

Wskazał skuloną pod łóżkiem dziewczynkę. Dwójka rudzielców schyliła się, by dokładniej przyjrzeć się dziecku i obaj jednocześnie gwizdnęli przeciągle.

– To jest...

– Dziecko. – Po raz kolejny wzajemnie dokańczali swoje wypowiedzi. – Bardzo brudne i zmaltretowane...

– Dziecko.

Harry miał ochotę aż im zaklaskać. Po raz kolejny siłą zmusił się do zachowania spokoju. W tej chwili marzył jedynie o tym, żeby się położyć i odpocząć.

– Dacie radę zabrać z kuchni dodatkową porcję obiadu? Dobrze by było, żeby znalazło się coś lekkiego, ale głównie chodzi mi o ciepłe jedzenie. Dwójka rudzielców uśmiechnęła się do siebie i już po chwili zniknęli z trzaskiem.

Harry tymczasem usiadł na podłodze bliżej łóżka. Cały czas trzymał ręce na widoku i różdżkę przezornie zostawił na komodzie. Był gotów czekać tak długo, aż dziewczynka mu nie zaufa. Za każdym razem, kiedy ich wzrok się spotkał, uśmiechał się delikatnie.

W końcu dziecko nieśmiało podpełzło bliżej, na tyle, że jej głowa wystawała za ramę łóżka. Między nimi nagle pojawiła się stojąca w płomieniach szata i maska Śmierciożercy. Harry natychmiast zrozumiał i ściągnął płaszcz, który miał na sobie. Najciszej i najwolniej jak mógł, podniósł się i podszedł do komody. Ukrył wszystko w najniższej szufladzie, pod szkolnym mundurkiem.

Niema DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz