Rozdział 7

8.9K 635 208
                                    

Severus niemal natychmiast po wkroczeniu do gabinetu dyrektora, dostrzegł obecność Ministra Magii. Korneliusz Kont, w odczuciu Mistrza Eliksirów, był najgorszą plagą, jaka spadła na magiczne społeczeństwo i pod tym względem na głowę przebijał obu Czarnych Panów tego wieku. Pozbawiony jakiegokolwiek kręgosłupa, snobistyczny dupek, zaprzedałby własną duszę i całą rodzinę samej Morrigan, gdyby tylko dzięki temu mógł utrzymać się na stołku Ministra. Dla Snape'a ten człowiek nie wart był nawet złamanego knuta.

– Ach, Severusie! Dobrze cię widzieć, mój chłopcze. – Brak radosnych błysków w niebieskich oczach Dumbledore'a był pierwszym sygnałem ostrzegawczym dla Mistrza Eliksirów. Po latach spędzonych w pobliżu Albusa nauczył się, że jest to jedyny znak nadchodzącego tajfunu. Naturalnie szanowny Minister Magii nie miał o tym najmniejszego pojęcia.

– Dyrektorze. Panie Ministrze. – Z ledwością zmusił się do okazania Knotowi, choć minimum szacunku.

– Albusie! Nie mamy teraz czasu! Czy zdajesz sobie sprawę, co zrobi ze mną opinia publiczna, kiedy dowiedzą się, że... – Korneliusz w porę ugryzł się w język, wytrzeszczając oczy na nieproszonego gościa, jakim był Severus.

– Korneliuszu, rozumiem twoje zdenerwowanie, jednak...

– Nic nie rozumiesz Dumbledore! Ten artefakt jest bezcenny!

Jeśli była choć jedna rzecz, która potrafiła doprowadzić do wybuchu dyrektora Hogwartu, istnej oazy spokoju i tolerancji, to kiedy ktoś zarzucał mu niezrozumienie sytuacji. Tym razem było podobnie. Pierwsza fala magii sprawiła, że wszystkie te przedziwne instrumenty w gabinecie zadygotały niebezpiecznie i zaczęły podzwaniać, niczym dzwonki wietrzne.

Siedzący na swojej żerdzi Fawkes zatrzepotał nerwowo skrzydłami i wydał z siebie zaniepokojony trel. Nim jednak wszystko zdążyło wymknąć się spod kontroli, drzwi do gabinetu zaskrzypiały i w progu stanęła dwójka pierwszorocznych Ślizgonów. Severus skrzywił  się lekko, kiedy Harry uciekł nerwowo za plecy Malfoy'a na widok ministra.

Przez chwilę w pomieszczeniu panowała absolutna wręcz cisza. Kornelusz, najwyraźniej osłupiały po pokazie mocy Dumbledore'a nie był w stanie sklecić żadnego porządnego zdania i wolał milczeć. Dumbledore momentalnie wstał i podszedł do obu chłopców z dobrotliwym uśmiechem.

– Co mógłbym dla was zrobić chłopcy? – zapytał, ignorując oburzone sapnięcie Knota. Najwyraźniej Ministrowi niezbyt przypadło do gustu bycie ignorowanym z powodu dwójki małolatów. Harry za to niezbyt dobrze przyjmował obecność obcego, w dodatku dorosłego. Przez chwilę mierzył Korneliusza wzrokiem, a potem wzdrygnął się i schował jeszcze bardziej za plecami Draco.

Dumbledore widząc zachowanie chłopca, westchnął i odwrócił się do ministra.

– Korneliuszu, obawiam się, że będziemy musieli zakończyć nasze spotkanie – powiedział. Severus podziwiał starego czarodzieja za brak jakichkolwiek oznak zniecierpliwienia, czy wcześniejszego gniewu. Albus Dumbledore na powrót stał się niezachwianą ostoją spokoju.

– Ależ Albusie... – Knot urwał w pół zdania, kiedy napotkał wzrok dyrektora. Snape w myślach przyznał mu kilka setnych procenta uznania, za instynkt samozachowawczy. Z niemałą satysfakcją obserwował, jak głośnym prychnięciem i trzepotem szat, mężczyzna odwraca się i znika w zielonych płomieniach.

– Zarozumiały buc... – Prychnął z rozbawieniem, słysząc uwagę młodego Malfoy'a, jednak niewielki uśmiech wypływający na twarz Harry'ego, był dla chłopca jeszcze lepszą nagrodą, niż ciche uznanie jego profesora.

– Panie dyrektorze, Harry chciałby porozmawiać... – zaczął Draco, cały czas pozwalając, by Harrison miętolił w palcach skrawek jego rękawa. Severus zmarszczył brwi, dopiero teraz bardziej zastanawiając się nad tą nagłą zażyłością, jaka wytworzyła się między chłopcami. Owszem, cieszył się, że jego syn zdobywa kolegów, czy choćby przełamuje się do bliższych kontaktów z kimkolwiek, ale to osoba młodego Malofy'a go martwiła. Snape dobrze wiedział, do czego zdolny jest ojciec chłopca i bał się, że w przyszłości Draco może aż za poważnie odebrać uwagi niektórych osób, twierdzących, że jest wierną kopią Lucjusza.

Niema DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz