Rozdział 16

6.5K 482 129
                                    


Severus ze zmartwieniem przyglądał się swojemu wykończonemu synowi, siedzącemu przy kanapie i zmieniającemu okład na czole Draco. Chłopak kategorycznie odmówił odejścia od przyjaciela, dopóki jego stan się nie poprawi. Nie pomogły nawet zapewnia Severusa, że stan Malfoy'a wywołany jest osłabieniem magii przez powolną akceptację Znaku i stres.

W tej chwili Mistrza Eliksirów bardziej obchodził stan jego syna. Mimo że na pierwszy rzut oka Harry wydawał się w lepszej formie niż Malfoy, drżenie dłoni i zamglony wzrok wskazywały na coś zupełnie odwrotnego. Poza tym Severus nadal nie potrafił wyjść z szoku, po tym, co zobaczył. 

Jego syn, jego własne dziecko, było w stanie za pierwszym razem torturować niewinną kobietę i doprowadzić ją do stanu w którym błagała najpierw jego, a później samego Czarnego Pana o śmierć. Na dodatek nic w zachowaniu chłopca nie wskazywało, by to co zrobił odbiło się jakoś na jego psychice. Obojętność Harrisona przyprawiała Severusa o ciarki i sprawiała, że chciał wręcz wrzeszczeć w panice.

– Nienawidzisz mnie teraz... – Musiała minąć chwila, nim mężczyzna zorientował się, że głos, który usłyszał, należy do jego dziecka. Harry nadal siedział przy sofie, jedną ręką gładząc włosy Draco, ale pusty wzrok miał wbity prosto w Severusa.

– Nie powinieneś był mu odmawiać. Twoje życie nie było tyle warte. – Z każdym kolejnym słowem coś pękało w środku Snape'a. Podszedł do swojego syna i szarpnięciem postawił go na nogi.

–Przestań wygadywać takie głupoty! – warknął. – Jesteś moim dzieckiem! Myślisz, że z własnej woli pozwoliłbym, by ten psychopata cię naznaczył?! Co ci w ogóle strzeliło do głowy żeby do niego iść?! Czy ty nie rozumiesz...

– Rozumiem – przerwał mu chłopak. – Nawet lepiej niż myślisz... Nie mogłem pozwolić, żeby po raz kolejny zrobił ci krzywdę, mógł cię nawet zabić. Mogłem znowu wszystko stracić, znowu zostać sam... Nie chcę... Boję się samotności...

W jednej chwili oczy piętnastolatka zaszkliły się i Harry wybuchnął płaczem, kurczowo ściskając czarną szatę ojca. 

– Dlaczego to zawsze mi się przytrafia?! Dlaczego?! Nie chciałem jej zabijać... Nie chciałem... Wszyscy, na których mi zależy w końcu umierają... – Drżące nogi nie były już w stanie utrzymać nastolatka i Severus musiał go mocniej przygarnąć do siebie.

– Ci... Uspokój się, Harry. Już wszystko jest dobrze – szeptał, głaszcząc chłopca po plecach. Powoli poprowadził go na fotel i machnięciem różdżki wezwał fiolkę eliksiru uspokajającego. Kiedy wreszcie Harry przestał płakać, Mistrz Eliksirów wezwał zamkowego skrzata i polecił mu przynieść dwa kubki gorzkiej herbaty. Sam skierował się do sypialni syna i przyniósł z niej czerwony, nieco przetarty koc. Harry zawsze zwijał go sobie pod głową, kiedy zasypiał, a teraz otulił się nim, wciskając nos w materiał.

– Już prawie nie pachnie – mruknął ze smutkiem. Severus przyglądał mu się z żalem. Ten kocyk był ostatnią namiastką Lily. Wypełniony jej zapachem zawsze uspokajał Harry'ego, a nawet pomagał mu zasnąć, gdy męczyły go koszmary. Rozumiał co teraz musi odczuwać chłopak, stracił ostatnie żywe wspomnienie o matce.

– Ona chciała umrzeć... Chciała być tam, gdzie jej córeczka i mąż, znowu zostawiła mnie samego.

Severus zamrugał zaskoczony, nie mając pojęcia, o czym mówi chłopak. Zielone oczy utkwione były w tańczących na kominku płomieniach.

– Harry? O czym ty mówisz? Co tam się stało? – zapytał zaniepokojony. Szmaragdowe tęczówki wydawały się dziwnie puste, pozbawione życia. Jakby ktoś bezczelnie obdarł je z tego nastoletniego ciała i pogrzebał. Takie samo spojrzenie miał jeszcze kilka godzin temu, torturując tamtą kobietę.

Niema DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz