Severus siedział przy łóżku swojego dziecka w Skrzydle Szpitalnym. Harry nadal nie odzyskał przytomności, choć gorączka już spadła. Głaskał ciemne włosy chłopca walcząc z ogarniającym go zmęczeniem.
Ostatni dzień października nigdy nie był dla niego najłatwiejszy. Wczorajszej nocy postanowił, po raz pierwszy od prawie siedmiu lat odnaleźć Zwierciadło Ain Eingarp. Mimo że obiecał Albusowi nigdy więcej nie pogrążać się w marzeniach i skupić na wychowywaniu syna, tym razem poddał się tej silnej potrzebie, by raz jeszcze móc spojrzeć w twarz Lily.
Była tam, zawsze czekała. Ubrana w zwiewną kwiatową sukienkę, tak podobną do tej z dzieciństwa. Z włosami niczym ogień, niesfornie wpadającymi na twarz. Szczery uśmiech rozjaśniał jej oblicze. Tym razem przy jej boku stał Harrison. Uśmiechnięty, szczęśliwy, pełen pewności siebie i uporu. Włosy z czoła zaczesane miał do tyłu, skóry nie znaczyła zygzakowata blizna. Na odsłoniętych ramionach brakowało Mrocznego Znaku.
Patrząc na nich, Severus raz jeszcze pogrążył się w rozpaczy. Na nowo przeżywał koszmar sprzed szesnastu lat, kiedy tulił do siebie ostygłe już ciało ukochanej. Kiedy błagał każde możliwe bóstwo o jej ocalenie. Kiedy wyklinał Jamesa Pottera za to, że nie potrafił jej ochronić. Siebie za to, że przybył za późno.
– Severusie? – zmartwiony głos Dumbledore'a przywołał go do rzeczywistości. Spojrzał na starego czarodzieja ze smutkiem.
– Rozmawiałem z Poppy – poinformował go dyrektor. – Harry'emu już nic nie grozi. Ostatnio nie wypoczywał dość porządnie stąd osłabienie organizmu i magii. Był wykończony, a, z tego co zdołałem wyciągnąć z dzisiejszego wydania Proroka i rozmowy z młodym Malfoy'em, wieczorem również nie miał okazji, żeby spokojnie zasnąć. Nagłe wzburzenie emocji zaowocowało utratą kontroli nad magią, co z kolei przełożyło się na to, że dar Harry'ego wyrwał się spod kontroli. Prawdopodobnie jego normalne wizje czyichś wspomnień przeniosły się na koszmary. To z kolei jeszcze bardziej wykończyło organizm.
Severus nerwowo zacisnął dłonie na materiale szat. Jak mógł nie zauważyć, że jego dziecko zaniedbywało się przez ostatnie tygodnie? Doprowadzenie się do takiego stanu, gdzie już nawet magia czarodzieja zaczyna się buntować, musiało trwać co najmniej od połowy miesiąca.
– Wszystko będzie w porządku, Severusie. – Dumbledore machnięciem ręki przywołał sobie drugie krzesło i usiadł obok Mistrza Eliksirów. Położył mu dłoń na ramieniu w pocieszającym geście.
– Harry odpocznie dzisiaj w Skrzydle Szpitalnym, zje porządny posiłek pod opieką Poppy i jutro wróci na lekcje jak nowonarodzony, zobaczysz.
– Na jak długo, Albusie? – żachnął się Snape. – Dwa tygodnie? Miesiąc? W najlepszym razie minie z półtora przeklętego miesiąca zanim znowu wyląduje tutaj. Ta wojna go niszczy, Albusie. Mimo że zrobiliśmy wszystko, by trzymać go od tego jak najdalej i tak przyciągnął uwagę cholernego Czarnego Pana i stał się jego nową zabawką.
– Musisz mieć wiarę, mój chłopcze – pouczył go Dumbledore. – Żałuję, że nie zdołałem utrzymać Harrisona z dala od Toma, ale musisz mi zaufać, że mogło być o wiele gorzej. Mimo wszystko Harry nadal pozostaje twoim dzieckiem i Tom nie będzie chciał go skrzywdzić choćby i ze względu na twoją wierność. Gdyby magiczny świat dowiedział się, że Harry Potter przeżył atak na Dolinę Godryka, lub co gorsza, że on i Harrison Snape to jedna i ta sama osoba... Nie chcę nawet myśleć, co mogłoby się stać.
Severus niechętnie musiał przyznać mu rację. Społeczeństwo było jak wataha wygłodniałych wilków, gotowe w każdej chwili wyrzucić swoje żale i niepowodzenia na pierwszą nadarzającą się osobę. Snape nie chciał by padło akurat na Harry'ego. On na to nie zasługiwał.
CZYTASZ
Niema Dusza
FanfictionPorzucony przez rodzinę, która miała się nim opiekować, Harry trafia pod opiekę Albusa Dumbledore'a. Na trzy lata Hogwart staje się jego domem, jest tylko jedna zasada. Nikt nie może go zobaczyć. Pierwszego września tysiąc dziewięćset dziewięćdzies...