Rozdział 12

7.9K 552 51
                                    


– Snape! – Harry odwrócił się w stronę trójki zbliżających się Ślizgonów. Pansy zarzuciła mu ręce na ramiona i uwiesiła na jego szyi, stojący za jej plecami Blaise posłał mu przepraszający uśmiech i pokręcił głową, a Draco skrzywił się wymownie i założył dłonie na piersi.

Harry delikatnie odsunął od siebie zaaferowaną dziewczynę i potarmosił ją po włosach, co spotkało się ze słyszalnym na cały korytarz protestem. Uścisk z Zabinim był mocny i szybki, pełen braterskiego wsparcia, z Malfoy'em sytuacja miała się trochę inaczej.

Podszedł do niego i zapraszająco rozłożył ręce jednak blondyn ani myślał z tego skorzystać. Odwrócił się plecami do Harrisona dając upust swojej zazdrości w rozdrażnionym prychnięciu.

Nie wierzę, że ciągle mu się to nie znudziło, pomyślał Harry i podszedł do Ślizgona obejmując go i przyciągając plecami do siebie. Nosem trącił bladą, miękką skórę na karku.

– Będę tęsknić – wyszeptał blondynowi wprost do ucha, z satysfakcją czując, przebiegający mu po plecach dreszcz.

– Nie myśl sobie, że słodkie słówka coś ci pomogą – burknął pod nosem Draco. – Masz do mnie pisać, jasne? Przez całe wakacje chcę dostawać od ciebie przynajmniej trzy listy w tygodniu... albo nie. Masz pisać codziennie!

Harry prychnął i pokręcił głową. Draco naprawdę był czasem niemożliwy.

Pozwolił by blondyn obrócił się w jego ramionach i położył mu głowę na ramieniu. Delikatne dłonie spoczęły na jego plecach i już po chwili Malfoy był w niego wtulony jak w najlepszego pluszaka.

Przez ostatnie pięć lat ich przyjaźń przeszła niebywały rozkwit, a potem zmieniła się w coś więcej. Żaden z nich tak naprawdę nie był w stanie stwierdzić, kiedy to się zaczęło. Po prostu pewnej nocy Draco znalazł Harry'ego wijącego się w łóżku od koszmarów i krzyczącego bezgłośnie pod osłonami wyciszającymi.

Bez słowa wkopał mu się do łóżka i już tam został, tuląc do siebie rozdygotanego przyjaciela. Rano, kiedy zostali nakryci przez Blaise'a i Theo, sytuacja była na tyle niezręczna, że unikali się przez najbliższy tydzień.

Największą przeszkodą była wyraźna niechęć czystokrwistych czarodziejów w stosunku do par tej samej płci. Powszechnie wiadomo zresztą było, że z takich związków nie narodzą się dzieci, a co za tym o dziedzicu można było jedynie pomarzyć.

W pierwszej chwili Draco nawet wpadł w panikę na myśl, co może zrobić mu jego ojciec, jeśli się dowie. Harry był przy nim, aż ten się nie uspokoił i zapewnił, że zrobi wszystko byleby uchronić blondyna. Jak się jednak okazało, przed ich paczką nic się nie ukryje i już po kilku tygodniach Pansy zamknęła ich wszystkich w pustej klasie i, po rzuceniu zaklęć wyciszających, wygłosiła cały wykład na temat ostrożności.

Odkąd, w pierwszej klasie, Czarny Pan powrócił, wiele rzeczy się zmieniło. Oczywiście przez pierwsze cztery lata Ministerstwo, na czele z Korneliuszem Knotem zaprzeczało wszystkiemu. Minister nie chciał przyznać, że zbagatelizował ostrzeżenia Dumbledore'a i nie zdołał zabezpieczyć Kamienia Filozoficznego, powierzonego jego opiece. Zmieniło się to dopiero po tragicznym w skutkach Turnieju Trójmagicznym, który odbył się rok temu. Zamordowano wtedy Cedrika Diggory'ego, reprezentanta Hogwartu, a Viktor Krum, uczeń Durmstrangu do dzisiaj znajdował się na oddziale Magicznych Klątw w swoim rodzinnym szpitalu. Magomedycy twierdzili, że ma małe szanse na wyjście z magicznej śpiączki w którą wpadł po serii Cruciatusów, które otrzymał. Osobiście Harry uważał, że nawet gdyby mu się to udało, to nigdy już nie będzie mógł wrócić do bycia szukającym przez problemy z układem nerwowym.

W wakacje przed piątym rokiem złożono wotum nieufności wobec Knota i, po zaledwie dwóch tygodniach, stracił on swój urząd. Wszystkie te wydarzenia były jednak dla Harry'ego mało istotne, właściwie przemykały koło jego głowy, jedynie lekko zahaczając o świadomość chłopaka. Prawdziwym problemem Ślizgona stał się jego ojciec, a raczej nieustanne drżenia o jego życie.

Mimo że Severus starał się oszczędzić Harry'emu swojego widoku po zebraniach Śmierciożerców, jego syn nie był głupi. Nie raz już zbierał drżącego po Crucio ojca z podłogi i pomagał mu znaleźć się w łóżku. Za każdym razem, kiedy widział drżące dłonie, czy nagły skurcz mięśni u Severusa, coś boleśnie zaciskało się na sercu chłopaka.

Już w pierwszej klasie zdał sobie sprawę, że niewiele może zrobić, by pomóc ojcu. Kiedy dotarła do niego świadomość tej niemocy, poczuł się zbędnym ciężarem. Dobrze wiedział, co najbardziej przerażało ojca, kiedy myślał o odejściu, zrezygnowaniu ze szpiegowania Czarnego Pana. W myśl przysięgi Severusa, Voldemort miał teraz pełne prawa do Harry'ego i mógł w każdej chwili się o niego upomnieć, w każdej chwili mógł zażądać oznakowania pierworodnego Snape'a.

– Obiecaj, że odwiedzisz mnie w Malfoy Manor – poprosił Draco. – Albo chociaż wybierzesz się ze mną na Pokątną.

Harry uśmiechnął się pobłażliwie i przytulił do siebie mocniej blondyna.

– Obiecuję – wyszeptał w jego włosy. – A teraz muszę już iść, bo ojciec dostanie zawału. Ty zresztą też musisz już iść. Ekspres Hogwart nie będzie czekał nawet na Księżniczkę Slytherinu.

Reakcja była natychmiastowa. Malfoy pokrył się soczystym rumieńcem i zdzielił Harry'ego w ramię.

– Miałeś mnie tak nie nazywać! – warknął, wywołując tym salwę śmiechu u zebranych Ślizgonów. Przez chwilę śmiali się jeszcze i droczyli, zwracając uwagę kilku ostatnich uczniów, gnających do powozów. Harry odprowadził swoich przyjaciół do drzwi zamku i patrzył przez chwilę jak znikają w oddali.

Kiedy wrócił do komnat swojego ojca odkrył, że są puste. Najwyraźniej Severus został wezwany przez dyrektora albo znowu zasiedział się w laboratorium. W ostateczności przebywał na zebraniu Zakonu. Chłopak postanowił na niego zaczekać, wykorzystując okazję, by odrobinę pomyszkować w księgozbiorze ojca. Wodził palcami po kolejnych tomach, właściwie niezbyt skupiając się na tytułach. Severus zawsze śmiał się z niego, że ma coś nie tak z palcami. Samym dotykiem był w stanie sięgnąć po książkę, która by go wprost oczarowała, często nawet nie zerkając na jej opis.

Właściwie, tomy znajdujące się w salonie znał już niemal na pamięć. Jego upragnione skarby stały poukładane alfabetycznie w gabinecie Mistrza Eliksirów i niestety były zabezpieczone, a Severus szczególnie skąpił synowi ich spisanej wiedzy.

Nagle uwagę chłopca przyciągnęła księga, której na pewno nie widział tam wcześniej. Oprawiona w ciemną, brązową skórę z misternym złotym zdobieniem lilii na grzbiecie. Harry jak urzeczony gładził ją palcami, a na jego twarz mimowolnie wypłynął uśmiech. Sięgnął po tom, po raz pierwszy przyglądając się okładce z takim zainteresowaniem. Wytłoczona na niej łania łypała na niego złotym okiem, a od kopyt aż po szyje opleciona była kwitnącymi liliami.

Chłopak zamarł, kiedy tylko przemógł się do otwarcia książki. Na pierwszej stronie nie znalazł kolumn tekstu, czy ilustracji. To nie była nawet zwykła księga. Trzymał w dłoniach album pełen magicznych, ruchomych zdjęć. Z jednego uśmiechała się właśnie do niego rudowłosa dziewczynka w białej sukience i wianku stokrotek. Jej uśmiech jaśniał jakby skradła go samemu słońcu, a dłonie wyciągał w stronę Harry'ego ukazując rozwijający się kwiatowy pąk.

Napis pod spodem, został zapisany zawiłym i eleganckim pismem Severusa.

„Lily, lat osiem. Cieszę się, że mam taką przyjaciółkę" – głosił.

Harry sapnął z zaskoczenia, nagle zdając sobie sprawę, że dziewczyna w rzeczywistości była jego mamą. Ciepło rozlało się po jego klatce piersiowej. Usiadł na podłodze ze skrzyżowanymi nogami i plecami opartymi o ścianę, album położył na swoich udach.

Następne zdjęcia przedstawiały jego matkę z, jak się Harry domyślił, małym Severusem, na huśtawkach w parku oraz pod ogromnym drzewem, leżących w wysokiej trawie. Każdemu poświęcona była krótka notka. Później na fotografiach zaczęły pojawiać się również inne osoby. Czarnowłosy Ślizgon latający nad boiskiem do Quidditcha z szerokim uśmiechem na twarzy, dwójka gryfonów szorująca podłogę w Wielkiej Sali, po raz kolejny jego matka i Severus tańczący na jakimś szkolnym balu. Na kilku fotografiach Harry rozpoznał Jamesa Pottera. Często robiono je kiedy latał na miotle lub siedział na błoniach w towarzystwie swoich przyjaciół.

Tuż przy końcu Harry dostrzegł dwa zdjęcia, od których serce mu się ścisnęło. Na jednym z nich jego matka stała pięknym ogrodzie, wśród setek wielobarwnych róż z dłonią przyciśniętą do ust i łzami w oczach. Severus klęczał przed nią wkładając pierścionek na jej palec. Mimo szoku i łez, chłopak mógłby przysiąc, że oboje byli szczęśliwi i darzyli się taką samą, wielką miłością.

Kolejne zdjęcie wyraźnie zostało zrobione z ukrycia i przedstawiało Lily z malutkim berbeciem w ramionach. Dziecko raz po raz wyrzucało nóżki i rączki w powietrze śmiejąc się i gaworząc coś do siebie bezgłośnie. Kobieta siedziała w bujanym fotelu przy oknie, zapatrzona gdzieś w dal. Oczy miała lekko przymknięte, a kąciki ust subtelnie uniesione do góry. Co jakiś czas delikatnie przeczesywała rzadkie, czarne włoski na główce dziecka.

Harry z czułością gładził najpierw jedno, później drugie zdjęcie. Przez chwilę, gdzieś głęboko wewnątrz niego błysnął żal. Chciał, żeby na obu tych zdjęciach był Severus, żeby mógł patrzeć na Lily i cieszyć się swoim dzieckiem od dnia jego narodzin.

Chłopak wiedział, jak ciężko było jego ojcu odnaleźć się w nowej roli. Mistrz Eliksirów nigdy nie narzekał, czy nie skarżył się. Owszem, Harry nie raz otrzymał od niego karę za złe zachowanie, nawet raz czy dwa oberwał w tyłek, kiedy Severus dowiedział się o jakimś szczególnie głupim wyczynie. Te kary jednak nie umywały się, do tych wymierzanych przez Dursley'ów i chłopak po kilku latach potrafił funkcjonować już bez ciągłej obawy. Nadal pozostała w nim zbyt duża, jak na dziecko, ostrożność oraz wycofanie, ale większość bliskich mu osób szybko się do tego przyzwyczaiła.

Zmęczenie szybko dało mu o sobie znać i już po chwili był na granicy snu. Właśnie wtedy z kominka buchnęły zielone płomienie i w gabinecie pojawił się dyrektor razem z Syriuszem i Remusem. Już po wyrazach ich twarzy Harry mógł odgadnąć, że nie stało się nic dobrego.  

***

Za równe 7 dni pierwszy dzień wakacji!!! Kto już odlicza? Ja mam dodatkowo wolny wtorek, przez egzaminy zawodowe w moim technikum XP 
Jeszcze szybkie pytanie, nim będą odpowiedzi... Ile osób tutaj ogląda mecze? Może znajdzie się kilka kibiców? Ja osobiście nie przepadam, ale Portugalia vs Hiszpania odbębnione obowiązkowo. 

Nessaiaa - numer grobu pewnie 13 znając moje szczęście... A tak na poważnie, dziękuję :*

SzalonaMangle - Ale przecież to jest prawda powszechnie znana... Chociaż niekiedy z owcy zmienia się w barana XD

user07054229 - matematyka ogarnięta :D Teraz tylko modlić się o to prawko. Pracy miałam trochę więcej, bo chciałam starać się o praktyki zagraniczne, ale ( co pewnie uspokoi kilka osób, bo zniknęłabym na miesiąc) nie kandyduję z powodów osobistych. 

MishaLecter6 - O!!! Widzę ktoś z moich rejonów... no chyba, że nie te Piekary... w każdym razie życzę powodzenia. Co do tego, kiedy Syriusz się dowie... no cóż, nie nastąpi to tak szybko. Biedaczek jest teraz w ciężkim szoku, a raczej nawet w najgorszych koszmarach nie przyszłoby mu do głowy, że jego kochany chrześniak i domniemana "kalka Jamesa" mogłaby mieć cokolwiek wspólnego z Snape'm 

Martynapotter Spokojnie Avada i Crucio nie będą potrzebne, staram się być w miarę słowna i wyrabiać z terminami. Co do Syriusza... no cóż taki już jego charakter i nic z tym nie zrobimy, choć mogę zdradzić jedynie tyle, że pewne wydarzenia dość mocno wpłyną na to jak postrzega obecną sytuację. Jeśli już będzie pogrzeb, to na pewno pojawi się jakaś notka XD

AkagiHayago No nie wiem, ostatnio Wattpad lubi robić mi psikusy, może postanowi wyhodować sobie nóżki i będę musiała go gonić :D Harry ma raczej chłodny i zdystansowany stosunek do Syriusza i prędko się to nie zmieni 

Julia_Snape_Riddle cóż mogę powiedzieć, pozostaje mi jedynie pracować nad tym opowiadaniem by stało się jeszcze lepsze i mieć nadzieję, że cię nie zawiodę. 

Niema DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz