Kłęby pary, gwizd pociągu i tłumy. Przede wszystkim tłumy ludzi. Wszystko to sprawiło, że Harry'emu wręcz kręciło się w głowie. Jedynie dłoń ojca na jego ramieniu i obecność Draco tuż obok, nie pozwalały mu na ucieczkę.
Nienawidził peronu dziewięć i trzy czwarte. Nienawidził tego, że ludzie instynktownie zdawali się do wyczuwać i momentalnie skupiali na nim uwagę. Czuł się jak jakiś egzotyczny okaz w Zoo, gdzie ludzie usilnie ignorują tabliczkę „Nie pukać w szybę". Do tego Severus odmówił porzucenia swoich czarnych szat i teraz, na widok Nietoperza Z Lochów piszczała i chowała się większość tegorocznych drugoroczniaków.
Co dziwne, całej ich trójce towarzyszył również ojciec Dracona. Lucjusz dość spokojnie przyjął wyjaśnienia Severusa, że chłopak potrzebuje teraz odpocząć od rodzinnej rezydencji i z powrotem poukładać sobie wszystko. Arystokrata się z tym nie sprzeczał, a Draco odetchnął z ulgą, że nie zostanie ponownie celem, kiedy jego ojciec przesadzi z alkoholem.
– Nie rozumiem, dlaczego musieliśmy tutaj przyjść – mruknął Harry. – I tak w większości mieszkamy w Hogwarcie. Po co przenosiliśmy się do Londynu tylko po to, żebym jechał pociągiem z powrotem do szkoły?
– Mam rozumieć, że chcesz ściągnąć na siebie jeszcze więcej uwagi i zachowywać się jak książątko, które nawet nie potrafi dostać się do szkoły tak jak reszta jego rówieśników? – odparował jego ojciec. Harry poczerwieniał na twarzy i wbił urażone spojrzenie w podłogę. Nienawidził być w centrum uwagi i właśnie dlatego chciał za wszelką cenę unikać peronu i pociągu. Pośród tych wszystkich osób czarne szaty Severusa były jak magiczne fajerwerki stale wystrzeliwujące w niebo i obwieszczające innym ich przybycie.
– Harrison! Draco!
Przez ogólny szum i zamieszanie przebił się piskliwy wrzask Pansy. Dziewczyna wybiła się niczym kangur i uwiesiła na szyi Malfoy'a, o mały włos go nie przewracając. Od katastrofy uratował ich jedynie Blaise, który w ostatniej chwili złapał blondyna i pozwolił mu się oprzeć na swojej klatce piersiowej.
– Pansy, zgłupiałaś?! – zrugał dziewczynę. – Jesteś pieprzonym prefektem, a zachowujesz się jak pierwszoroczniak! Może powinnaś oddać swoją odznakę, co?
Na tę uwagę dziewczyna momentalnie zmieniła się nie do poznania. Harry mógłby przysiąc, że gdyby nie ci wszyscy ludzie na około, dziewczyna rozszarpałaby Zabiniemu gardło własnymi zębami. Harry pokręcił głową i stanowczym ruchem wyplątał Draco z objęć Pansy.
– Nie przypominam sobie, byś dostała ode mnie pozwolenie na obmacywanie Księżniczki – zauważył uśmiechając się złośliwie na oburzone sapnięcie Dracona. Oczy Pansy błysnęły figlarnie.
–Nie przypominam sobie byś kiedykolwiek był taki zaborczy... – odcięła się. Zniecierpliwiony Severus chrząknął głośno, zwracając na siebie uwagę całej grupki. Parkinson pobladła nagle, a Blaise ukrył twarz w dłoniach. Harry i Draco wyszczerzyli się złośliwie.
– Przykro mi, ale będę zmuszony przerwać to jakże poruszające powitanie – burknął Mistrz Eliksirów. – Nie chcę słyszeć o żadnych twoich wygłupach w pociągu, czy skargach na waszą grupę. Panie Malfoy, panno Parkinson, proszę pamiętać, że jesteście prefektami Slytherinu i waszym obowiązkiem jest się zachowywać godnie do pełnionej funkcji.
Draco i Pansy wyprężyli się jak struny, a na ich twarzach pojawiły się nieprzeniknione maski.
– Tak jest, panie profesorze – odpowiedzieli równocześnie. Severus odprawił ich ruchem ręki i przytrzymał ramię syna, dając mu jednoznaczny sygnał by poczekał jeszcze chwilę. Gdy zostali względnie sami Harry uniósł wzrok i uśmiechnął się do ojca.
CZYTASZ
Niema Dusza
FanfictionPorzucony przez rodzinę, która miała się nim opiekować, Harry trafia pod opiekę Albusa Dumbledore'a. Na trzy lata Hogwart staje się jego domem, jest tylko jedna zasada. Nikt nie może go zobaczyć. Pierwszego września tysiąc dziewięćset dziewięćdzies...