Rozdział 33

4.3K 374 32
                                    

Syriusz zbiegł do kuchni, jak tylko usłyszał krzyk Elizabeth. Tuż za nim pędził Remus, a na końcu korytarza głowę wyściubiła Nimfadora, która nocowała na Grimmauld Place. 

Już pojawiając się w progu pomieszczenia, stanęli jak wryci.

Syriusz nigdy nie przypuszczał, że mógłby być świadkiem takiej sceny. Elizabeth klęczała na podłodze z głową Harrisona na swoich kolanach i mówiła coś do niego cichutko, przeczesując zlepione i mokre włosy. Dopiero po chwili, kiedy usłyszał jak Remus z tył wciąga powietrze, zorientował się, że na rączce dziewczynki widać krew. Snape był przeraźliwie blady, a jego mięśnie zaciskały się co jakiś czas spazmatycznie. Zęby miał zaciśnięte do tego stopnia, że Black zaczynał się obawiać, czy nie uszkodzi sobie zębów.

– Nie mogę go obudzić! – pisnęła Elizabeth, kiedy tylko ich dostrzegła. – Pojawił się tutaj kominkiem, powiedział... On.. Ojciec nie może do niego iść... Nie wiem, o co chodzi... Nie reaguje... nie odpowiada...

Dziewczynka rozpłakała się jeszcze mocniej. Cały czas delikatnie głaskała Harrisona, jakby wierzyła, że może mu w ten sposób pomóc. Syriusz odwrócił się do swojej kuzynki, ale ta już biegła do kominka. Remus w tym samym czasie pojawił się przy nieprzytomnym nastolatku i zaczął rzucać podstawowe zaklęcia diagnozujące.

Black chcąc się na coś przydać otoczył Lizzy ramionami i starał się ją odsunąć na bok.

– Syriuszu, zostaw ją – zaprotestował niespodziewanie Remus. – W tej chwili dziecięca magia Elizabeth jest jedynym, co podtrzymuje Harrisona we w miarę stabilnym stanie.

Oczy Syriusza rozszerzyły się w szoku. Dzielenie magii w takim wieku? To było praktycznie niewykonalne. W głowie kołatało mu się tysiąc scenariuszy, tysiące pytań, ani jednej odpowiedzi. Harry stawał się z minuty na minutę coraz bledszy, a jego ciało drżało coraz bardziej.

Wreszcie płomienie w kominku stały się zielone i do pomieszczenia weszła Poppy Pomfrey. Widać było, że kobieta zerwała się prosto z łóżka. Włosy odstawały jej w kilku miejscach, mimo że co chwila starała się je nerwowo przygładzić. Nadal miała na sobie koszulę nocną, która wystawała lekko spod narzuconego szybko szlafroka. Syriusz był pełen podziwu, jak trzeźwo potrafi myśleć o tak nieludzkiej godzinie.

Niemal od razu znalazła się przy dwójce dzieci, a Remus bez wahania przekazał jej pałeczkę. Po serii zaklęć diagnozujących, sięgnęła do przyniesionej ze sobą torby i zaczęła wyciągać kolejne eliksiry. Łapa był w szoku, kiedy uświadomił sobie, jak wiele z nich obejmuje leczenie spustoszeń pocruciatusowych.

–Jak długo? – wyszeptał, nie ufając swojemu głosowi na tyle, by odezwać się głośniej. Kobieta spojrzała na niego z bólem.

– Według wstępnych badań co najmniej dwadzieścia minut. – W pomieszczeniu rozległy się zduszone sapnięcia i pisk Tonks, która natychmiast zakryła sobie usta.

– Bardziej martwi mnie to – kontynuowała uzdrowicielka. – Że zaklęcia wykrywają dwie odmienne sygnatury oddziałujące w tym samym czasie.

– Chcesz powiedzieć, że był torturowany, przez dwójkę Śmierciożerców... jednocześnie? – Oczy Remusa były okrągłe i wielkie z przerażenia. Już i tak blada twarz mężczyzny przybrała teraz wręcz trupi wyraz.

–Słodki Merlinie – jęknęła Nimfadora. – Przecież to jeszcze dziecko... Będziemy mieli szczęście jeśli nie skończy jako warzywo. Nie mówiąc już o następstwach fizycznych... Może nawet zostać sparaliżowany...

Kobieta pociągnęła nosem i chwilę później Syriusz musiał już obejmować ją i pocieszająco gładzić po plecach. Nawet dla kogoś na stanowisku Aurora takie bestialstwo wobec dziecka było potworne.

Niema DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz