Kiedy Harry wbiegł do Skrzydła Szpitalnego od razu dostrzegł ciemną postać leżącą na najbardziej oddalonym od drzwi łóżku. Nie zwracał uwagi na wołania Syriusza i prośby dyrektora. Znalazł się przy nieprzytomnym ojcu i złapał go za dłoń. Sapnął czując jej chłód pod palcami. Severusa pozbawiono szaty i teraz chłopak mógł dokładnie dostrzec bandaże, częściowo ukryte pod cienką kołdrą.
Usiadł na krześle i, cały czas ściskając dłoń Mistrza Eliksirów opuścił głowę.
– Dlaczego? Co takiego zrobił, że doprowadzili go do tego stanu? – zapytał, a jego głos drżał wyraźnie. Dumbledore położył mu dłoń na ramieniu.
– Nie wiemy, mój chłopcze – przyznał. – Zemdlał jak tylko pojawił się na błoniach. Jedyne co udało mu się powiedzieć to: „Nie pozwólcie mu opuścić zamku".
Harry zacisnął usta w wąską kreskę. Widok ojca w takim stanie, był dla niego koszmarem. Odwrócił głowę w stronę zmartwionej pani Pomfrey.
– Możecie mu jakoś pomóc? – zapytał. Smutek, który odbił się w oczach kobiety był dla niego wystarczającą odpowiedzią.
– Zdołałam uleczyć wszystkie „powierzchowne" rany, ale potraktowano go również jakąś klątwą tnącą, której nie rozpoznaję. Ma pełno głębokich ran ciętych. W pewnych miejscach przecinają nawet kości. Nie potrafię mu pomóc w tej kwestii – przyznała. – Obawiam się, że może ją zdjąć tylko rzucający zaklęcie.
Przez chwilę w Skrzydle Szpitalnym panowała absolutna cisza. Wreszcie w oczach Harry'ego błysnęła jakaś dziwna, niespotykana dotychczas iskra.
– A jeśli, byłbym w stanie powiedzieć co to za klątwa? – zapytał. Pomfrey przez chwilę biła się z własnymi myślami, bała się dać chłopcu nadzieję.
– Mogłabym znaleźć przeciwzaklęcie, albo chociażby sposób na opóźnienie klątwy – przyznała. Więcej Harry'emu nie było trzeba. Przez lata nauczył się wykorzystywać swój dar do maksimum, a dzięki udzielanym mu przez ojca lekcją Oklumencji, potrafił go również kontrolować. Dla obu czarodziei zaskoczeniem było, jak wiele zdolność chłopaka ma wspólnego z legilimencją. Albus zasugerował nawet, że była to tak naprawdę odziedziczony po Severusie talent w tej dziedzinie, wzmocniony przez cząstkę magii, jaką pozostawił w chłopcu Voldemort.
Teraz Harry sięgnął umysłem ku wspomnieniom ojca. Fizyczny kontakt ułatwiał mu zadanie i pozwalał skupić na konkretnej osobie. Przez chwilę przystanął, zatrzymany przez mentalne bariery Mistrza Eliksirów. Nie chciał ich atakować i robić ojcu jeszcze większej krzywdy, zdał się zatem na szczęście.
Posłał odrobinę swojej magii, w nadziei, że umysł Severusa go rozpozna i nie będzie się wzbraniał przed jego obecnością. Zadziałało. Bariery przerzedziły się odrobinę, przepuszczając go. Wspomnienia zalały go niczym ostre lodowe odłamki, nie pozwalając w żaden sposób uporządkować myśli i skupić się na czymkolwiek. Zaskomlał, kiedy przez jego umysł przetoczyło się kilka tych najbardziej bolesnych.
Tobiasz Snape, znęcający się nad, zaledwie pięcioletnim Severusem.
Chudy, blady chłopiec o zbyt długich, przetłuszczonych włosach, wyśmiewany przez grupkę mugolskich dzieci.
Jedenastoletni Syriusz Black szarpiący za znoszoną, czarodziejską szatę i wyrzucający Severusa z przedziału, by zrobić miejsce swoim przyjaciołom.
Nastoletni James Potter wieszający Ślizgona do góry nogami i śmiejący się wraz z Blackiem do rozpuku.
Lucjusz Malfoy prowadzący Severusa do Voldemorta.
CZYTASZ
Niema Dusza
FanfictionPorzucony przez rodzinę, która miała się nim opiekować, Harry trafia pod opiekę Albusa Dumbledore'a. Na trzy lata Hogwart staje się jego domem, jest tylko jedna zasada. Nikt nie może go zobaczyć. Pierwszego września tysiąc dziewięćset dziewięćdzies...