Znowu był w ciasnej, dusznej komórce pod schodami. Krzyczał. Błagał i płakał, by wuj się zlitował, wypuścił go. Przez duchotę panującą w pomieszczeniu nie miał już czym oddychać. Sprawę utrudniał smród potu. Nie wychodził stąd od tygodnia. Właściwie nie miał pojęcia, skąd to wie. Po prostu wiedział.
– Tato? Tato gdzie jesteś? Dlaczego znowu tu jestem? – W ciszy jego zachrypnięty głos brzmiał jak dwa kamienie pocierane o siebie. Bał się. Był przerażony. Jak mógł się tu znowu znaleźć? Czy ojciec już go nie chciał? Czy zawiódł się na nim i postanowił oddać do wujostwa?
Załkał cicho opierając się plecami o drzwi komórki. Całe jego ciało się trzęsło, a ubrania przylegały do mokrego ciała. W głowie szumiało, usta były suche i spierzchnięte.
– Wuju... proszę, ja nie chciałem – wyszeptał słabym, ochrypłym z pragnienia i krzyków głosem. – Błagam... Tylko na chwilkę... Źle się czuję...
Nawet jedno skrzypnięcie nie poinformowało go o obecności kogokolwiek w domu Dursley'ów. Wiedział, że jest koniec lipca. Połowa wakacji przeminęła. Czy Dudley i jego rodzice nie mieli czasem wyjechać na dwa tygodnie nad morze? Ale przecież nie zostawiliby go zamkniętego w komórce bez jedzenia, prawda? A może po prostu postanowili w końcu się go pozbyć? Ma tutaj umrzeć z głodu lub pragnienia?
– Tato? Mamo? Gdzie jesteście? – Chłopak wybuchnął cichym płaczem w mroku komórki pod schodami domu na Privet Drive cztery.
***
Severus przycisnął roztrzęsione ciało syna do piersi. Nie zwracał nawet uwagi na przerażonego Draco, czy zaaferowaną Molly Weasley w progu pokoju. Po policzkach Harrisona płynęły łzy, a z ust co jakiś czas wydostawało się chrapliwe łkanie. Od dobrych dziesięciu minut próbowali obudzić nastolatka, który niespodziewanie dostał nagłego skoku gorączki. Nie pomagało ciągłe powtarzanie imienia chłopca, potrząsanie nim, a o podniesieniu głosu Severus nie chciał nawet myśleć.
Nastolatek w jego ramionach szarpnął się rozpaczliwie. Na jego twarzy pojawiły się nowe łzy, a dłonie zacisnęły na rogu kołdry.
– Tato? Mamo? Gdzie jesteście? – Głos Harry'ego drżał i załamywał się. Brzmiał teraz jak mały, zagubiony chłopiec. Severus przeczesał palcami jego włosy i mocniej przytulił do siebie.
– Jestem tutaj synku – szepnął wprost we włosy Harrisona. Zignorował nieco zaskoczone spojrzenia, jakimi obrzucili go Weasleyowie. Niespodziewanie tuż obok niego, na materacu usiadł Draco i delikatnie wyplątał Harry'ego z jego objęć.
Magia rozlała się po pomieszczeniu niczym dym z kadzidła i osiadła przy podłodze. Jej delikatne pasma owijały się wokół dwójki Ślizgonów. Draco pochylił się przytykając czoło, do czoła Harry'ego. Chłopak znieruchomiał, a potem jego powieki zatrzepotały i wbił zaskoczony wzrok z blondyna.
– Czy ty właśnie...? – Draco kiwnął głową, nim zdążył dokończyć pytanie. Powoli pomógł podnieść się brunetowi do siadu i we wręcz zaborczym geście przyciągnął go do siebie. Harry nadal lekko drżał, a łzy były wyraźnie widoczne na jego policzkach. Zmieszał się, kiedy dostrzegł mały tłumek, zgromadzony w jego sypialni. Ukrył zaczerwienioną twarz w koszulce Malfoy'a.
Severus zmarszczył brwi. To zachowanie nie było ani trochę podobne do jego syna. Owszem, zażyłość z Draco nie była niczym specjalnym, ale Harry nigdy nie pozwoliłby, by tylu ludzi oglądało jego załamanie. Nawet jeśli parę godzin wcześniej musiał przejść przez piekło. Severus nic nie mógł poradzić na narastający w nim niepokój.
– Profesorze? – Draco również musiało zaniepokoić dziwne zachowanie jego przyjaciela, ponieważ posłał Snape'owi znaczące spojrzenie.
– Czy moglibyśmy porozmawiać we trójkę? Na osobności? – Mistrz Eliksirów skinął głową i zgromił resztę obcych wzrokiem. Patrzył jak wszyscy wychodzą i na wszelki wypadek nałożył na pokój zaklęcie wyciszające. Kiedy tylko to zrobił, Draco pochylił się nad Harrym i delikatnie go pocałował. Severus przewrócił oczami odwracając się tyłem do nastolatków.
CZYTASZ
Niema Dusza
FanfictionPorzucony przez rodzinę, która miała się nim opiekować, Harry trafia pod opiekę Albusa Dumbledore'a. Na trzy lata Hogwart staje się jego domem, jest tylko jedna zasada. Nikt nie może go zobaczyć. Pierwszego września tysiąc dziewięćset dziewięćdzies...