Wybaczcie ten mały poślizg... Miłego czytania. Mili <3
***
Victor i Yuuri spokojnie, powolnym, miarowym krokiem szli sobie przez miasto, nie krępując się niczym i trzymając się za ręce. Delektowali się ciszą panującą między nimi, wpatrując się w kłębki pary uciekające z ich ust. Chłód im nie przeszkadzał, grzało ich przecież wzajemnie ciepło dłoni. O dziwo nawet brunet nie panikował zbytnio, tylko jakby sam, będąc wciąż pod urokiem tej magii spod katedry czule gładził kciukiem dłoń ukochanego. Nie trzeba tu chyba dodawać, że ich palce wplątywały się w siebie z idealną wręcz dokładnością... Obaj dosłownie promienieli szczęściem. Rzucili sobie krótkie spojrzenie błyszczących oczu, na co Japończyk zarumieniony schował się w szaliku.
- Yuuri, Yuuri, Yuuri, jesteś taki uroczy – zaśmiał się cicho platynowłosy, rzucając rozmarzone spojrzenie w ciemne niebo, daremno szukając gwiazd. – Gwarantuję Ci, że to nie ostatni raz, kiedy się dziś przeze mnie rumienisz. – Victor skierował intensywne spojrzenie lazurowych oczu z powrotem na kochanka, powodując u niego jeszcze większy rumieniec.
- Victor! Jesteśmy na środku ulicy! – krzyknął cicho brunet.
- No i co z tego? Przecież i tak nikogo tu nie ma, to raz, a dwa mało mnie to obchodzi. No chyba, że się mnie wstydzisz. Choć na to akurat odrobinę za późno – dokończył szeptem Nikiforov, wyciągając przed siebie dłoń ze złotym krążkiem, który zalśnił w świetle ulicznej latarni.
- Idiota! – mruknął Katsuki.
- Hahah być może.
- Jak możesz w ogóle tak myśleć? Przecież gdybym się ciebie wstydził to nigdy bym... to nielogiczne. Ciebie nie można się wstydzić, no bo niby dlaczego???
- Oi daj już spokój, przecież tylko żartowałem.
Yuuri rzucił mu oburzone spojrzenie, ale nie zamierzał bynajmniej puszczać ciepłej dłoni ukochanego.
- Oi Yuuri, czy to nie... - Nikiforov urwał w pół słowa. Obaj przystanęli nieco zdziwieni widokiem dwóch znajomych im osób, dosłownie przyklejonych do szyby w jakiejś knajpie. Kobiety wyglądały jakby po drugiej stronie widziały co najmniej cuda świata, albo jakieś bożyszcza, no ewentualnie jakąś nieziemską wyprzedaż zakrawającą o rozdawanie drogich towarów niemalże za półdarmo...
- Minako, Mari! – zawołał Katsuki, jednak obie były tak zaaferowane, że kompletnie go zignorowały, dlatego też ponowił zawołanie. – Mari! Minako! Nie wiedziałem, że już jesteście! Dlaczego nie dałyście znać?!
- Eh?! – krzyknęły obie jednocześnie.
- W ogóle Mari, co ty tu robisz?! A tata?! Nie miałaś się nim zająć? – oburzył się Katsuki, zmartwiony losem taty, który po wypadku pozostał bez opieki swoich dzieci. Od razu obudziły się w nim wyrzuty sumienia... Nikiforov, jakby czytając mu w myślach ciaśniej zacisnął palce i przyciągnął do siebie.
- Oj daj spokój brat. Misaki się wszystkim zajął, to raz, a dwa to tata mnie tu wysłał. Uparł się, że ktoś z rodziny powinien tu być i wspierać cię osobiście! No, a że masz tylko jedną siostrę, to nie dziw się, że padło na mnie!
- No ale tato... przecież... - Jednak siostra nie dała mu dokończyć.
- Nie panikuj! Misaki jest na straży, jakbyś zapomniał wprowadził się do nas na jakiś czas, a po za tym Yuko i Takeshi również. Nawet trojaczki zadeklarowały pomoc. A to wszystko po to, żebym mogła przylecieć kibicować ci osobiście, więc z łaski swojej zamiast marudzić mógłbyś to docenić.
CZYTASZ
Make me feel something //Victuuri\\
Fanfic„- Więc mówisz, że Twoim przeznaczeniem jest umrzeć młodo tak? - Ehh tak. No i? - A wiesz co jest moim przeznaczeniem? - powiedział cicho Yuuri bawiąc się długim kosmykiem włosów ukochanego. - A skąd mam to niby wiedzieć? Albo czekaj jednak wiem. W...