*49*

375 31 37
                                    

- Jurij ogarnij się w końcu i chociaż zamelduj! - wrzasnął Yakov poirytowany zachowaniem podopiecznego. Dodatkowo był na niego nieźle wnerwiony, za to, że młody nie chciał wdawać się w szczegóły rozmowy z Japończykiem. Rzucił tylko krótkie - Victor jest w dobrych rękach i z dziwnym smutkiem w oczach definitywnie uciął temat. Stary trener nie bardzo wiedział, co ma o tym myśleć.

- Spadaj staruchu i zrób to sobie sam - warknął Plisetsky zapatrzony w ekran telefonu. Wciąż nie zadzwonił do Otabka, a przecież doskonale zdawał sobie sprawę, że na pewno jest już na miejscu i w każdej chwili mogą się spotkać w hotelu. Nie chciał, żeby to było spotkanie przypadkowe i na oczach tych wszystkich natrętnych fanów. Potrzebował nieco prywatności, żeby móc porozmawiać z przyjacielem? ukochanym? no właśnie przede wszystkim musiał na wstępie to wyjaśnić. Cholernie mu zależało na przyjaźni Kazacha, jeśli to oznaczało zrezygnowanie z uczuć, jakie do niego żywił - był na to gotów. Być może to tylko szczeniackie zauroczenie, ale nie zamierzał przez to stracić najlepszego przyjaciela. Ich stosunki ostatnio i tak nie były najlepsze... Dlatego tak uparcie wpatrywał się w ekran telefonu z imieniem Altina na wyświetlaczu, wahając się między napisaniem sms-a, a zadzwonieniem, ale co by powiedział? Co jeśli po usłyszeniu tak uwielbianego, nieco ochrypłego głosu nie będzie w stanie wydusić z siebie słowa? - Yakov zmęczony jestem, spadam stąd.

Jednak nie zdążył zrobić nawet kroku, bo otoczyły go natrętne fanki Aniołki Jurija. Chłopak szczerze ich nie cierpiał i już mu się cisnęły wredne słowa na usta, ale powstrzymał się, widząc gromiące spojrzenie Baranowskiej. Przełknął więc głośno ślinę i dał się porwać tym rozwrzeszczanym dziewojom. Mimo ogromnej ilości rozdanych autografów i przeogromnej masie zdjęć z jego udziałem, diablice ani myślały go wypuścić, a przecież on miał ważniejsze sprawy na głowie, jak na przykład telefon do przyjaciela...

Jego mega wkurw urósł do niebotycznych rozmiarów, w chwili, kiedy do jego uszu doszedł głos znienawidzonego JJ'a. Rzucił wściekłe spojrzenie jemu i jego narzeczonej. Oczywiście na tym się nie skończyło, jak zwykle zaczęły się zaczepki i głupie żarty ze strony Kanadyjczyka, na które Jurij odpowiadał, skacząc mu i Isabelii na gardła... W całym tym zamieszeniu nie dostrzegł jednej, bardzo ważnej osoby. Dopiero, kiedy JJ przeniósł swoje kpiny z blondyna na bogu ducha winnego Kazacha, Plisetsky zauważył jego obecność i dosłownie wmurowało go i zapowietrzyło jednocześnie.

Otabek wyglądał jak zwykle w jego oczach idealnie. Szara kurtka idealnie komponowała się z czarnym szalem luźno zaplecionym wokół szyi, a czarne włosy w małym nieładzie uzupełniały tylko cudowną całość. Jurij miał wrażenie, że jego serce wyskoczy z klatki piersiowej. Mentalnie pluł sobie w brodę, że nie zebrał się na odwagę wcześniej i nie zadzwonił, ani nie napisał. Dopiero teraz, jak ujrzał Kazacha dotarło do niego, jak bardzo tęsknił, jak bardzo mu go brakowało. Już nie był taki pewny, czy będzie w stanie poświęcić wszystko dla wygranej i czy będzie w stanie poświęcić swoje szczeniackie uczucia dla ratowania przyjaźni. Chciał być i przyjacielem i, co podpowiadał mu nieśmiały głosik w głowie, chłopakiem tego bożyszcza.

Stał jak idiota z lekko rozchylonymi ustami i błyszczącymi oczami wpatrywał się w Altina. Nie mógł, po prostu nie mógł od niego oderwać wzroku. Drgnął, słysząc ten znienawidzony głos JJ'a, czego ten debil chciał od JEGO Otabka?! A Kazach? Kazach nawet na niego nie spojrzał, być może go jeszcze nie zauważył, chociaż z drugiej strony, czy to było możliwe, żeby przegapić tą rozwrzeszczaną bandę beznadziejnych dziewuch???

- Otabek - szepnął niemal niesłyszalnie, jednak w tym całym hałasie i harmidrze brunet najwyraźniej go usłyszał, bo spojrzał w jego stronę, powodując przyspieszone bicie serca u blondyna. Jego oblicze jak zwykle nie wyrażało praktycznie nic, jednak Jurij wyłapał ten przemykający cień przez brązowe oczy - chłopak miał do niego żal, z jakiegoś powodu cierpiał. Tak bardzo chciał móc podejść do niego i się przytulić, ale nie mógł tego przecież zrobić tutaj, teraz. Nie był taki jak Victor, nie miał takiej odwagi jak Yuuri, dodatkowo sam Otabek nie pomagał. W dodatku JJ... nie przepuściłby gdyby ich razem zobaczył, jego zjadliwe żarty niszczyłyby ich niewinną relację. Wpatrywał się z niemym błaganiem w oczach, ale Otabek mruknął tylko krótką odpowiedź do Kanadyjczyka, zbywając go i obracając się na pięcie po prostu wyszedł, zostawiając za sobą zrozpaczonego Rosjanina. Plisetsky zagryzł wargę, żeby się nie rozpłakać... Bał się tak cholernie, że już wszystko stracone... Całą siłą woli powstrzymał się, żeby nie pobiec za Kazachem. Przełknął gorzką pigułkę, chowając się w kokon dumy.

Make me feel something  //Victuuri\\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz