*59*

350 27 53
                                    

Przepraszam za kolejne opóźnienie... 

*podaje chusteczki* nie to jeszcze nie koniec...

 Miłego czytania... 

Trucia101 tak obiecałam *tuli mocno* 

***

Brak Katsukiego na publicznym treningu wywołał falę spekulacji i ogólne poruszenie, no i oczywiście zmartwiło to jego kibiców. Jego słaba psychika nie była dla nikogo tajemnicą, dlatego obawiano się, czy da radę w ogóle dziś wystąpić. Owszem pojawił się na chwilę, jednak nie wszedł na lód ze wszystkimi. Skorzystał z prywatnego lodowiska, ze szczególnym zachowaniem prywatności. Jednak najbardziej wszystkich dziwił fakt, że pojawił się tam sam. Wyglądało na to, że trening również przeprowadził samotnie. Jak się można było spodziewać największy szum wywołała nieobecność Nikiforova.

Razem można ich było zobaczyć dopiero na chwilę przed występami. Jednak nawet ślepiec zauważyłby, że coś jest między nimi na rzeczy. Brakowało tej wszechobecnej zażyłości między obojgiem, ukradkowych spojrzeń, muśnięć dłoni... Zachowywali między sobą zimny dystans kilku centymetrów, nawet nie patrząc w swoją stronę. Może i mina Katsukiego była zdeterminowana i zacięta, ale to nie było to samo, co dzień wcześniej. Wyglądał jakby ktoś zabrał mu cały blask z oczu. Zazwyczaj jego czekoladowe oczy błyszczały szczęściem tylko dlatego, że Victor był gdzieś obok, teraz wydawały się dziwnie przygaszone.

Nikiforov z resztą nie wyglądał lepiej. Nawet jego zazwyczaj piękne, lśniące włosy wydawały się dziwnie matowe. Nie fatygował się ich zaczesaniem do tyłu jak to zwykł robić, wykorzystując je niczym kurtynę ukrywającą choć częściowo jego pustą twarz pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu. Tak bardzo pragnął być w tej chwili niewidzialny. W głowie niczym mantrę powtarzał sobie, że to już ostatni raz, że musi dać radę. Trochę już ochłonął po wczorajszym i naprawdę chciał to zrobić dla Katsukiego, chciał być przy nim dziś cały dzień, móc nacieszyć się jego obecnością po raz ostatni. Nie będzie mu się w żaden sposób narzucał, po prostu przyjmie to, co mu Yuuri zaoferuje. Nie będzie na nic naciskał, skoro taka była decyzja Japończyka, widocznie miał swoje powody, czemu Victor wcale się już nie dziwił. Owszem wciąż czuł to bezgraniczne rozczarowanie i ból, ale po części rozumiał. Był ciężarem i to niesamowitym, nie powinien nigdy obarczać nim barków Katsukiego. Ten niewinny Japończyk nie zasłużył na to. Dobrze robił, uwalniając się od niego. Drgnął, słysząc swoje imię, odruchowo zakładając na twarz maskę nieco smutnego uśmiechu. Przywitał się z reporterem, jednak jego smutek nie umknął czujnym oczom. Tym bardziej, że zbył go, odpowiadając krótko i ruszył w ślad za swoim podopiecznym, który nawet się nie zatrzymał. Zdecydowanie coś między nimi było nie tak.

***

Chyba pierwszy raz podczas ich współpracy Yuuri sam wiązał sobie łyżwy, jednak nie przeszkadzało mu to. Wszystko miał już poukładane i w głowie, i w złamanym sercu. Tak musiał postąpić, innej drogi nie było. Nie miał prawa trzymać przy sobie Victora, nie zasłużył na to. Spojrzał w kierunku lodowiska, patrząc na JJ'a całkowicie pokonanego przez presję Finałów, widział odbicie samego siebie, jednak tym razem będzie inaczej, tym razem miał coś jeszcze do zrobienia. Nie było mu żal Kanadyjczyka, wiedział, że to nie jego ostatnia próba, jego walka, tak jak i pozostałych będzie się toczyła jeszcze przez wiele lat. Na jego usta wkradł się delikatny uśmiech. Tak, zdecydowanie podjął słuszną decyzję. To nie było dla niego.

Chciałbym, żeby historia moja i Victora nigdy się nie skończyła, bo nie ma historii ważniejszej od takiej, która nigdy się nie kończy. Właśnie to chciałbym Ci dziś pokazać mój drogi. Ja wiem, że jestem cholernym hipokrytą wiem, o tym doskonale. Tak bardzo pragnę spędzić z Tobą resztę życia, jednak nie mogę. Mam nadzieję, że moje prawdziwe uczucia, te ukryte głęboko w moim sercu dotrą dziś do Ciebie.

Make me feel something  //Victuuri\\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz