Rozdział 41

1.7K 123 64
                                    

Zażarta walka pomiędzy Tōō, a Yōsen skończyła się zwycięstwem Tōō, gra była strasznie wyrównana, dlatego skończyła się z wynikiem 82-81. To była chwila radości Aomine i chwila prawdziwej irytacji Murasakibary, dlatego ich wspólna przyjaciółka była rozdarta. Podczas spotkania ekscytowała się i obroną Atsushiego, i atakiem Daikiego, co było straszne, bo musiała być radosna i smutna, kiedy jej przyjacielowi udało się przejść jej kuzyna.

Ponieważ to był ostatni mecz dzisiejszego dnia nastolatka mogła swobodnie spotkać się ze swoimi przyjaciółmi, najpierw postawiła na kuzyna, fioletowowłosy przeżywał przegraną. Wiedziała jak temu zaradzić. Na stadion przytaszczyła torbę jego ukochanych słodyczy, dlatego czym prędzej zaciągnęła Tetsu i Seijuro pod szatnię Yōsen.

- Co ty tu robisz?! - Przed szatnią stał również Kagami Taiga, co samo w sobie zdenerwowało białowłosą.

- Aktualnie? Stoję i oddycham, pożeraczu hamburgerów- Odpowiedziała ironicznie używając przezwiska, które dla niego wymyśliła.

- Ohayo, Kagami-kun. - Kuroko jakby nigdy nic przywitał się. Atmosfera się zagęszczała, coraz bardziej, tak, że w powietrzu można by zawiesić ukochane pocky wielkoluda.

Drzwi do szatni otworzyły się i wyszli z niej Himuro i Murasakibara. Najpierw zauważyli białowłosą bo stała centralnie przed drzwiami.

- Asaki-san! Oglądałaś nasz mecz, naprawdę niewiele brakowało. - Widząc ją ciemnowłosy Japończyk od razu się ożywił, mówił z dość dużym akcentem, ale lata spędzone w Ameryce nie odbiły się na nim tak bardzo.

- Ohayo, Tatsuya. Atsushi.

- Asa-chin. - Mruknął znudzony kuzynek.

- Mam coś dla ciebie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Mam coś dla ciebie. - Uśmiechnęła się i przekazała mu torbę ze słodyczami. Wielka łapa olbrzyma wylądowała na jej włosach i lekko je poczochrała, na co ona wydała z siebie melodyjny dźwięk, śmiała się.

- O wy też tu jesteście, Aka-chin, Kuro-chin.

- Powiedziałaś mu już? - Spytał czerwonowłosy kapitan.

- Nie.

- Czego mi nie powiedziałaś, Asa-chin?

- Ja i Akashi, pobieramy się.

Nastała cisza, cisza i po stokroć cisza, którą przerwał Atsushi.

- Na waszym weselu będzie jedzenie?

- Raczej tak. - Odpowiedział Akashi.

- Więc przyjdę.

- Ale będziesz musiał poczekać jakieś dwa lata. - Wtrąciła osiemnastolatka.

- Nie szkodzi, byle jedzenie było dobre.

Całej tej wymianie zdań przyglądał się Kagami.

Absolutnie Idealna [Akashi x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz