XXVIII

17.1K 1.9K 638
                                    

Rozdział ze specjalną dedykacją dla ClarieNoan 💙

~

Już zaledwie po paru sekundach piosenki Diana zauważyła, że Riddle tańczył naprawdę dobrze. To, że coś jak zwykle potrafił robić jej nie zdziwiło, ale gdzie się tego nauczył? A tym bardziej kto go tego nauczył? Do lekcji tańca Diana była niegdyś zmuszana przez swoją mocno tradycyjną babcię, ale on nie wyglądał na osobę, która w wolnym czasie ćwiczyłaby takie coś, nawet jeśli mu kazano. Nie pytała, bo wiedziała, że i tak jej nie powie, ale starała się po prostu z tego korzystać póki trwało.

Choć na parkiecie znajdowało się mnóstwo par z różnych roczników i domów, Diana skupiła się na obserwowaniu swoich kolegów z klasy. Joan i Arian nie spuszczali wzroku z siebie nawzajem, nie zważając na to, czy po sobie deptają, co w ogóle nie zdziwiło brunetki. Dove wraz z Lestrangem co chwilę stawali sobie na palce i wpadali na inne pary, na co Diana się uśmiechnęła. Przynajmniej tyle miała za ich głupawe docinki, bo Serena i Nott wcale nie radzili sobie lepiej: dziewczyna cały czas szeptała mu instrukcje, których tamten próbował słuchać, ale nie zawsze mu wychodziło.

- Lewa noga... Twoja prawa noga, Nott! Teraz mnie obróć... Ała! - szeptała Serena, nawigując chłopaka najlepiej, jak umiała.

Diana spojrzała na nich kątem oka i dyskretnie zaśmiała się pod nosem, kręcąc głową.

- Żałosne - mruknęła, a Tom ją usłyszał.

- Teraz powinnaś być wdzięczna za mnie - powiedział, przez co Diana na niego spojrzała.

- Jestem wdzięczna. Nie musisz mnie przekonywać do siebie, Ri... - tu dziewczyna złapała się, odchrząknęła i dopiero kontynuowała. - Zrozum, że jestem po twojej stronie, o ile nie wyjeżdżasz z jakąś dziwną akcją, tak jak z tym całym chodzeniem.

Tom nieco się zdziwił, ale nie pokazał tego i odparł tylko:

- Za to też mi będziesz dziękować.

Diana wzięła głęboki wdech, nieznacznie poprawiając ułożenie swojej ręki na jego ramieniu.

- Nie wierzę, że to mówię, ale obyś miał rację.

Chłopak uśmiechnął się, ale nie tak, jak przy Slughornie czy innych nauczycielach - sztucznie i jakby ktoś go do tego zmusił, a przerażająco, wręcz złowieszczo.

- Jeszcze się nie nauczyłaś, że zawsze mam rację?

Zaczynam...

Taniec wreszcie dobiegł końca, a uczniowie dostali aplauz od nauczycieli i gości, nawet jeśli nie wszystkim dobrze poszło. Pary zaczęły rozchodzić się do miejsc przy stole, więc Tom ponownie zaoferował Dianie swoje ramię (mimo że mieli do przejścia zaledwie trzy metry). Okazało się jednak, że mu się to opłaciło, bo opiekunowie domów zatrzymywali część swoich uczniów, by pochwalić się nimi gościom.

Diana wiedziała, że Tom takiej okazji nie przepuści, dlatego jako pierwsi znaleźli się przy Slughornie, a za nimi kilka innych par ze Slytherinu.

- Panie Ministrze, to moi podopieczni - mówił Slughorn. - Tom, Diana, Arian, Andrew, Katherine, Joan... - nauczyciel eliksirów zaczął wymieniać imiona najbliżej stojących uczniów, ale mężczyzna zdawał się być tym niezbyt zainteresowany.

Minister - Diana zgadywała, że jakiegoś afrykańskiego kraju, bo był czarnoskóry i nosił typowe dla tego kontynentu ozdoby - wyglądał na starszego od Slughorna i badawczo przyglądał się zgromadzonym przed sobą uczniom.

- Ach tak, Slytherin, jak mniemam? - powiedział Minister, poprawiając okulary. - Czyli tu nie znajdziemy żadnych mugolaków, jak rozumiem... Ale w innych domach mugolskie dzieci są bezpieczne, prawda? Lepiej, że są tutaj, a nie wystawione na tę okropną wojnę... Trzy dni temu Luftwaffe storpedowało statek na Morzu Czarnym, szacuje się, że zginęło jakieś pięć tysięcy osób, w tym czterdziestu czarodziejów, z czego ponad trzy czwarte czystej krwi...

Po usłyszeniu tych słów Tom nagle poczuł ucisk na swojej ręce - to dłonie Diany zaczęły się zaciskać z dużą siłą.

- Co ty robisz? - syknął do niej niemal niezauważalnie, tak, żeby Slughorn go nie usłyszał.

Diana spojrzała na swoje ręce i rozluźniła uścisk, dopiero wtedy zdając sobie sprawę, co zrobiła.

- Już nic - odparła cicho, spuszczając wzrok.

Tom jednak w duchu ją rozumiał, bo też się wściekł, ale potrafił to doskonale ukryć. Skoro mugole - którzy, z tego, co on widział i doświadczył, byli okropni - bezkarnie zabijali czarodziejów, czemu czarodzieje nie mogli zacząć na to odpowiadać?

Slughorn i Minister wymienili jeszcze parę zdań na temat uczniów, które nie miały większego znaczenia, po czym nauczyciel eliksirów zezwolił swoim podopiecznym na zajęcie miejsc przy stole.

I tym razem Diana i Tom tam nie dotarli, bo zatrzymał ich skrzekliwy głos zza nich.

- O proszę, nasza sztuczna para - powiedziała Serena, krzyżując ręce. Nott stał obok niej, kompletnie skołowany. Zaraz przy nich ustawiła się równie wściekła Dove z równie zdezorientowanym Lestrangem.

- Nie radziłbym ci... - powiedział Nott, patrząc to na Serenę, to na Toma. Chłopak już wiedział, że lepiej nie było zadzierać z Riddlem, a już zwłaszcza go prowokować.

- Czego mi nie radzisz? Czy on wam wszystkim mydli oczy? Ja wiem, że oni nie są razem i to udowodnię, bo ona nigdy się nim nie interesowała i na niego nie zasługuje - powiedziała Serena, na co Nott i Lestrange wymienili rozbawione spojrzenia. Nie mogli się doczekać odpowiedzi Toma.

- Wy twierdzicie, że na niego nie zasługuję, więc mam go zostawić, tak? Świetny tok myślenia, gratuluję - powiedziała Diana, zabierając ręce z ramienia Toma i zakładając je.

Lestrange i Nott się śmiali pod nosem, a zanim Serena czy Dove zdążylu odpowiedzieć, Diana zadziałała szybko. Pochyliła się w stronę Toma i wyszeptała mu do ucha:

- Wejdź mi do myśli.

- Co takiego? - odparł równie cicho.

- Wejdź po prostu! - powtórzyła i wycofała się, po czym spojrzała mu w oczy, dając mu wolny dostęp do swoich myśli.

Ty to zacząłeś, ty to teraz napraw.

Tom przyswoił słowa z jej myśli, ale on sam nie zastanawiał się teraz nad nimi, ale nad tym, co ona właśnie zrobiła. Z jej i jego umiejętnościami mogli się tak bez problemu porozumiewać - bez najmniejszego śladu na papierze, bez żadnego ryzyka zostania podsłuchanym. Tylko oni mogliby o tym wiedzieć, nawet stojąc wśród tłumu ludzi.

To wtedy Tom zrozumiał, że Diana mogła być jeszcze bardziej przydatna, niż mu się początkowo wydawało.

- Są jeszcze głupsze, niż mówiłaś - powiedział w końcu brunet, po czym bez żadnego ostrzeżenia nachylił się lekko i pocałował Dianę w głowę. - Idziemy stąd - dodał i ruszył w stronę stołu już sam.

Dianę zmroziło. Tego w życiu by się nie spodziewała. Jeszcze rok temu on nie wiedział chyba o jej istnieniu, a teraz działy się tak absurdalne rzeczy... Podążyła w końcu zanim, zostawiając Serenę i Dove równie zmrożone, a i Lestrange z Nottem nie dziwili się o wiele mniej.

- Teraz powinny się odczepić. Ja wywiązałem się z umowy, więc przestań teraz narzekać - powiedział Tom, zajmując swoje miejsce. - Ale ty przynajmniej wymyśliłaś korzystną formę komunikacji. Gratulacje, jednak coś potrafisz.

Dianie brakowało słów, żeby mu nawet się jakkolwiek odgryźć.

Pact With The Devil • Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz