Diana była gotowa zacząć wrzeszczeć na Toma, ale postanowiła przyjąć inną taktykę. Odsunęła się od niego powoli, poprawiła krawat, który on jej nieco naciągnął i uśmiechnęła się słodko. Tom patrzył na nią nadal z furią w oczach.
- Jak sobie życzysz, kochanie - powiedziała perfidnie, po czym podeszła do końca łóżka. - Nie chcesz mnie widzieć, to nie - dodała już z grobową miną i zaczęła wkurzona iść w stronę wyjścia, co nie umknęło uwadze pielęgniarki.
- Och, już pani idzie, panno Wharflock? - zapytała troskliwie. Diana musiała szybko przyjąć uśmiechniętą minę i odwrócić się do niej przodem.
- Nie chcę go przemęczać, zapewne koledzy będą chcieli go jeszcze odwiedzić - powiedziała, starając sobie wyobrazić, co na jej miejscu powiedziałaby typowa Puchonka i co na poważnie nigdy nie przeszłoby jej przez gardło.
- Tom pozwolił wpuszczać tylko panią - odparła kobieta, na co Diana spojrzała z nienawiścią w stronę kotar, za którymi leżał Riddle, po czym z powrotem na pielęgniarkę.
Proszę, a tak bardzo nie chciał mnie widzieć.
- Och, jaki kochany - powiedziała, niemalże teatralnie łapiąc się za serce. - Ale niech wypoczywa. Ja muszę odrobić jeszcze sporo zadań. Do widzenia - dodała i prędko wyszła ze skrzydła, postanowiwszy sobie, że nie przyjdzie teraz do Toma, choćby Hogwart miał się walić.
Wieczorem Diana siedziała w pokoju wspólnym i razem z Joan pracowała nad zadaniem z obrony, które uczniowie mieli wykonać w parach. Choć pracowały dosyć zgodnie, szatynka nie potrafiła nie zauważyć, że jej przyjaciółka tak mocno przyciskała pióro do papieru, że niemal robiła w nim dziury.
Joan westchnęła i spojrzała na Dianę badawczym wzrokiem.
- Niech zgadnę, znowu pokłóciłaś się z Tomem? - zapytała takim tonem, jakby to wszystko było już tradycją.
Brunetka przestała nagle pisać i wypuściła powietrze nosem. Joan doskonale znała odpowiedź, więc po co ją w ogóle pytała?
Szatynka uznała milczenie przyjaciółki za potwierdzenie i dlatego kontynuowała po prostu:
- Czekam na ten zbawienny dzień, w którym przyjdziesz i powiesz mi, że nie wiem, mieliście udaną randkę czy coś.
- Raczej to nigdy nie nadejdzie - stwierdziła Diana, odrzucając pióro i masując swoje czoło wolną ręką. - Nie gadajmy o nim, dobra? Zresztą, słyszałam, że dziś powaliłaś jakiegoś gościa z szóstej klasy?
Na te słowa Joan uśmiechnęła się szelmowsko, patrząc na swoje własne ręce, które odpowiadały za jej dzieło.
- Przystawiał się do mnie i nie do końca zrozumiał, że mam chłopaka, zatem moje umiejętności pojedynkowania się poszły w ruch - powiedziała z dumą w głosie, patrząc na swoje paznokcie tak, jakby to nie było nic wielkiego.
Diana zawsze zazdrościła Joan jej zdolności na tym polu i nie kryła uznania.
- Lubię taką ciebie - przyznała brunetka, a jej przyjaciółka uniosła wzrok znad papierów i spojrzała na nią z zadowoleniem.
- I ja siebie też. Arian przyszedł na sam koniec i szczęka mu opadła - odparła Joan, wskazując głową na swojego chłopaka, który siedział po drugiej stronie pomieszczenia i najwyraźniej grał w coś z Rosierem.
- Masz mnie tego nau... Malfoy - Diana, która również spojrzała w tamtym kierunku, nagle przerwała swoją wypowiedź, bo zobaczyła Abraxasa Malfoya i jego kumpli okupujących kanapę przed kominkiem. Przypomniało jej się, że chciała z nim porozmawiać na temat tajemniczych róży, bo na tamten moment on był jej głównym podejrzanym.
- Co? - zapytała skołowana Joan.
- Malfoy tam jest - wyjaśniła Diana, nie odrywając wzroku od blondyna. - Muszę z nim pogadać - dodała i bez zawahania wstała, po czym prędko ruszyła w jego stronę.
- Hej, Malfoy. Mamy do pogadania - powiedziała stanowczo, stając bezpośrednio za nim za kanapą. Jego dwaj kumple spojrzeli na nią i zaczeli buczeć niczym dzieci, jednak Diana ich zignorowała. Blondwłosy siódmioklasista odwrócił głowę i na widok dziewczyny krótko się uśmiechnął.
- Zaraz do was wracam, chłopaki - zwrócił się do kumpli i wstał, a ci zabuczeli ponownie.
- Uuu, Abra... - powiedział jeden, gwiżdżąc.
- Nieźle, nieźle... - dodał drugi, mierząc Dianę wzrokiem. Dziewczyna była jednak wtedy na tyle zdeterminowana, by porozmawiać z Abraxasem, że postanowiła kompletnie ich olać. Gdy podszedł do Diany, ta odprowadziła go na bok, nie chcąc rozmawiać przy jego idiotycznych kolegach.
- Hej, ty jesteś Diana, nie? - zapytał Abraxas, ustawiając się naprzeciw dziewczyny, która oparła się o okno. - No tak, jasne, że to ty. To ty masz zostać moją żoną.
Brunetka prychnęła i założyła ręce, niewzruszona pewnym siebie chłopakiem, który był o wiele od niej wyższy - zauważyła, że nawet jeszcze bardziej, niż Riddle.
- Nie mam najmniejszego zamiaru - odparła.
- Hej, wyluzuj, ja nie mam ci nic za złe, nie? - powiedział chłopak, unosząc ręce w geście poddania się, po czym zaczął się jej bacznie przyglądać. - A ty... Jesteś ładna, także ja nie mam nic przeciwko.
- Ja chcę tylko wiedzieć, czy to ty stoisz za tymi różami, które dostaję, Malfoy - powiedziała Diana stanowczo, od razu przechodząc do konkretów.
Brwi Abraxasa wystrzeliły w górę, a jego niebieskie oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Wyglądał jak zwierz zaskoczony przez myśliwego.
- Nie mam pojęcia, o jakich różach mówisz - odpowiedział zgodnie z prawde. - I możesz już do mnie mówić Abraxas, skoro i tak mamy być małżeństwem, co?
- Czy ja za pierwszym razem nie wyraziłam się jasno? Nie będę twoją żoną - powiedziała z obrzydzeniem, mierząc siedemnastolatka wzrokiem.
- Czyli będziesz zrywać zaręczyny? - zapytał ze zdziwieniem.
Diana spojrzała na lekko oświetloną zielonkawą poświatą z jeziora twarz chłopaka, jakby próbując wybadać, czy sobie z niej żartował. Abraxas wyglądał jednak na szczerze zdumionego.
- Jakie zaręczyny? - zapytała zdezorientowana Ślizgonka, marszcząc czoło.
- No... Jesteśmy zaręczeni, nie? - powiedział Abraxas takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Czyli chcesz je zerwać?
- Słucham? - wydusiła Diana, czując się tak, jakby grunt osuwał się jej pod nogami. Wiadomość o zaręczynach była dla niej kompletną nowością, przecież jej babcia nic o tym nie wspominała, że Ślizgonka już została narzeczoną Abraxasa. To musiał być jakiś koszmar...
- Nie wiedziałaś? - zapytał Malfoy, jeszcze bardziej zdziwiony niż wcześniej. - Taki był układ pomiędzy moimi rodzicami a twoją babcią. Jesteśmy zaręczeni na papierze, a moi rodzice oczekują, że "oficjalnie" - tu zrobił cudzysłów z palców - oświadczę ci się po szkole.
- To jest jakiś żart, prawda? - zapytała, śmiejąc się żałośnie.
- Um... Nie? - odparł zdezorientowany blondyn. - Jak chcesz, to możemy to obgadać w Hogsmeade czy coś, bo niby rodzice kazali mi cię bliżej poznać i w ogóle.
Diana niemal się zachłysnęła powietrzem. Abraxas zdawał się mówić całkowicie poważnie, a ona stwierdziła, że nie powinna być zdziwiona faktem, że jej babcia to przed nią zataiła. Wiedziała, że ona była w stanie postawić na swoim, nawet jeśli Ślizgonka miała "chłopaka".
- Czekaj, czekaj, jeszcze raz - powiedziała Diana, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Od kiedy jesteśmy niby oficjalnie zaręczeni?
- Od dawna, z tego co zrozumiałem - wyjaśnił Abraxas, a Diana podparła się ręką o szybę, bo myślała, że zemdleje. Po tym bez słowa odeszła od chłopaka i usiadła z powrotem przy swojej przyjaciółce, przejeżdżając ręką przez włosy.
- Zabij mnie, Joan.
CZYTASZ
Pact With The Devil • Tom Riddle
Fanfiction😈 《Cyrograf》 - pakt zawarty z diabłem, na mocy którego zły duch ma prawo do duszy człowieka, który podpisał cyrograf. Diabeł czynił w ten sposób zastaw za służenie podpisującemu przez pewien czas lub spełnienie jego określonych życzeń, ustalonych u...