LXI

14.9K 1.7K 402
                                    

Ten rozdział plus dwa następne wygrała i wybrała kakokina777.

~

Tom, wbrew sobie i wszystkiemu, w co wierzył, od spotkania z Dianą w sklepie ze składnikami chodził po Pokątnej z nią. Wynikało to nie tyle z tego, że pragnął jej towarzystwa, a z tego, że było to dla niego coś zupełnie nowego, bo nigdy wcześniej nie miał okazji być tam z kimś - przynajmniej tak sam sobie tłumaczył. Rozmawiali, choć niewiele, na temat potencjalnych planów na nadchodzący rok szkolny.

Oboje mieli zamiar wejść do księgarni, gdy w tym samym momencie zmierzała tam Jenna z Evanem. Diana już chciała się wycofać, by uniknąć spotkania jej ciotki z Tomem, ale było za późno: kobieta podeszła do nich wraz z synem.

- O, Dia, to ja już rozumiem, czemu chciałaś pójść bez nas - powiedziała Jenna z dziwnym uśmieszkiem, zakładając ręce i patrząc na bratanicę znacząco.

Dianę na chwilę sparaliżowało, bo nie wiedziała, co powiedzieć. Poczuła zalewające ją ciepło - nie wiedziała do końca wtedy, że to przez to, że Tom również zaczynał się denerwować. Wreszcie wzięła głęboki wdech i powiedziała pewnie:

- Tom, to jest moja ciocia Jenna... A to mój kuzyn Evan.

- Miło mi poznać - powiedział Tom tym swoim wyćwiczonym, pozornie miłym tonem, jednak Diana potrafiła wyczuć, że nie był zadowolony.

- Mnie też, młody, zdecydowanie - odparła rozbawiona Jenna, która najwyraźniej czerpała radość z zażenowania bratanicy.

- To jest Tom, mój... Chłopak - powiedziała Diana, nie wierząc, że te słowa przeszły jej przez gardło. Miała wrażenie, że to wszystko było jakimś dziwnym snem, z którego zaraz wybudzi się gdzieś w dormitorium Slytherinu. Spojrzała na Toma kątem oka: on również nie wyglądał, jakby się świetnie czuł.

- No, no - mruknęła Jenna, nadal się uśmiechając. - To ja was zostawię samych, bawcie się. Chodź, Evan, wyciągniemy tatę i Nicholasa z zoologicznego - dodała, bez ostrzeżenia biorąc syna za rękę i odprowadzając go stamtąd. Diana wypuściła ciężko powietrze, po czym odwróciła się do Toma, który świdrował ją wzrokiem.

- Co to miało być? - zapytał ją głosem, który mógłby zabijać.

- Uspokój się, moja ciotka jest nieszkodliwa - odparła Diana, przewróciwszy oczami. - Ona i Scamander i tak przez większość czasu są poza krajem, więc...

- Zaraz - ten Scamander? - przerwał jej zdumiony Tom, który znał to nazwisko z podręczników. - Magizoolog?

- Ta, to mój wujek - odparła niewzruszona Diana. - O, tam stoi - dodała od niechcenia, wskazując na sklep zoologiczny, z którego on i Jenna właśnie wychodzili, a każde z nich trzymało klatkę z sową.

Tom na chwilę zamilkł, najwyraźniej nie będąc w stanie uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Odczuwał swego rodzaju gorycz: dlaczego w rodzinie Diany musiał być ktoś powszechnie znany i szanowany, a on nawet swojej nie znał? Poczucie niesprawiedliwości nie raz się w nim gotowało, a tamtego dnia szczególnie narastało. Nie miał oczywiście zamiaru przyznać się do tego dziewczynie.

- Co, zatkało? - zapytała Diana, zakładając ręce po tym, jak zauważyła zamyślenie chłopaka.

- Idziemy stąd - odparł Riddle sucho i
ruszył w stronę księgarni. Diana szybko do niego dołączyła, jednak znowu nie było im dane dotrzeć nawet do progu tamtego miejsca, bo gdzieś z tłumu czarodziejów wybrzmiał donośny głos:

- Hej, Diana!

Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła zbliżającą się do niej uśmiechniętą Joan oraz próbującego za nią nadążyć Ariana. Tom sam nie wiedział, dlaczego, ale też się zatrzymał.

- Hej... - powiedziała Diana nieco niezręcznie, wycofując się zapobiegawczo, by Joan nie próbowała przytulić jej w obecności Toma.

- Avery - burknął Riddle, co, jak domyślał się Arian, było powitaniem.

- Cześć - odparł blondyn niepewnie, wiedząc, że Riddle nie lubił, gdy tamten przebywał z Joan w jego obecności.

- Gdzie idziecie? - zapytała szatynka, ale zanim ktokolwiek zdążył jej odpowiedzieć, dodała:
- Co ty masz na ręce, Di?

Zarówno wzrok Toma, jak i Diany powędrował na lewe przedramię dziewczyny, które nieco odsłaniał jej długi rękaw, a na którym znajdował się czarny znak. Brunetka automatycznie zaciągnęła materiał tak, by zakryć swoją rękę aż do palców.

- Nic - wymamrotała pospiesznie. - Idziemy do księgarni - dodała, chcąc prędko zmienić temat.

- My idziemy po szaty - wyjaśnił Avery, na co Tom obdarzył go takim wzrokiem, że tamten po chwili pożałował tych słów. Brunet wyglądał tak, jakby znajdował się w swoim osobistym piekle i miał ochotę z miejsca stamtąd zniknąć: wtedy stanowczo odechciało mu się chodzenia po Pokątnej z innymi ludźmi.

- Możecie do nas potem dołączyć - dodała Joan, na co Diana od razu pokręciła głową, dyskretnie wskazując na chłopaka po swojej prawej. - Do zobaczenia - dodała, po czym złapała Avery'ego za rękę i zaczęła ciągnąć go w kierunku sklepu Madame Malkin.

- Żebyś nie pomyślała sobie, że będziemy sobie paradować z twoimi pseudoprzyjaciółmi - warknął Tom, kiedy tamci tylko zniknęli w tłumie, na co Diana prychnęła, zupełnie tracąc swój wcześniejszy dobry humor.

- Moimi? - powtórzyła z niedowierzaniem. - Ciekawe, kto zabrał Avery'ego i...

- Co? Tęsknisz za nim? - przerwał jej Tom wręcz agresywnie.

- Ha, nie - odparła Diana sarkastycznie. - Wystarczasz mi ty - dodała, a następnie odwróciła się prędko z zamiarem uderzenia go w twarz włosami, co się jej niestety nie udało.

Wizyta w księgarni przebiegała wyjątkowo cicho. Oboje Ślizgonów powoli wybierało odpowiednie podręczniki, jednak Tom zdawał się ze swoimi nieco chować. Dopiero po chwili obserwacji Diana zrozumiała, że brał tylko te z drugiej ręki, które księgarnia oddawała praktycznie za bezcen. Dziewczyna była tym nieco zdziwiona, jednak wtedy przypomniało jej się, że on przecież podobno mieszkał w sierocińcu...

Nie wierzyła sama sobie, ale wtedy, pomimo tego wszystkiego, co ją z nim spotkało, zrobiło się jej go... Szkoda. Po ludzku szkoda, bo choć ona straciła matkę, miała jeszcze ojca, Jennę, Newta, nawet tę nieszczęsną babkę... Tom, najwyraźniej, nie miał zupełnie nikogo...

Jedno spojrzenie na jego twarz sprawiło, że to uczucie zaczęło stopniowo w niej zanikać. Mimo wszystko jakiś zalążek w niej, zupełnie irracjonalny, chciał mu pomóc - dziewczyna musiała w końcu uderzyć się w głowę książką do zaklęć, by się opamiętać.

Po zakupieniu książek Diana była gotowa, a i Tom nie wyglądał na chętnego na dalsze zakupy, więc postanowili się rozejść - choć na głos tego nie ustalili, po prostu to wiedzieli. Stanęli w wąskiej uliczce dzielącej Pokątną od ulicy Śmiertelnego Nokturnu, gdyż na tę drugą najwyraźniej zmierzał Riddle.

Chłopak chciał już odejść, ale Diana ponownie chciała go zdenerwować i zanim to zrobił, pochyliła się, by pocałować go w policzek. Jednak tym razem on w czas wycofał się i spojrzał na nią zmrużonymi oczami.

- Nie pozwalasz sobie na za dużo? - zapytał z pretensją, ale ona zupełnie się nie wzruszyła i, wykorzystując to, że oczekiwał na odpowiedź i niczego się nie spodziewał, i tak zrobiła to, co chciała. Zdenerwowany Tom wykonał po tym kolejny krok w tył.

- Nie - odparła wyraźnie zadowolona z siebie Diana, uśmiechając się tak, jakby dostała jakiś prezent. - Widzimy się na peronie - dodała wręcz radosnym głosem i odwróciła się na pięcie, by odejść z powrotem na Pokątną.

Pact With The Devil • Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz