XCVIII

15.1K 1.5K 884
                                    

Pierwsza noc w nowym miejscu w ogóle nie była trudna dla Toma. Niestety, tego samego nie mogła powiedzieć Diana - nie potrafiła zasnąć i ciągle kręciła się na łóżku, czego powodem był fakt, że ciągle odczuwała obecność chłopaka, który spał tuż za ścianą. Przez to wszystko myślała wciąż, że Tom był w tym samym pokoju, co ona i się na nią gapił.

Około północy Diana poddała się. Wstała z zamiarem zrobienia czegokolwiek, co pomogłoby jej zasnąć - rozważała przewietrzenie się bądź wypicie wody, ale los miał dla niej przygotowane coś innego.

Tuż po wyjściu dziewczyna zauważyła, że drzwi od pokoju Toma są otwarte, a ze środka wydostaje się światło. Zdziwiło ją to, bo jakoś była pewna, że chłopak już spał. Zaraz jednak przypomniała sobie, jak wielokrotnie przyłapała go na nocnym czytaniu w pokoju wspólnym, więc w zasadzie czemu teraz miałoby być inaczej?

- Nie śpisz? - zapytała, bez zawahania wchodząc do pokoju. Tom siedział na łóżku z bardzo jasnym światełkiem lewitującym tuż nad nim i czytał, jak na niego, cienką książkę.

Na pytanie Diany uniósł głowę. Nie wyglądał na poirytowanego, lecz miał grobową minę.

- Mógłbym cię zapytać o to samo.

- Nie mogę przez ciebie - wyjaśniła Diana, opadając na jego łóżko tuż przy jego nogach. - Ciągle cię czuję.

- To już nie mój problem. - Tom skierował zwrok z powrotem na książkę, na co jego rozmówczyni westchnęła.

Toś sobie znalazła rozwiązanie na bezsenność.

Uodporniona już na to wszystko Diana przesunęła się wzdłuż łóżka, by siedzieć przy nim. W myślach przyznała wtedy, że wyglądał naprawdę dobrze z niezapiętą do końca koszulą do spania i trochę rozwalonymi włosami, ale wolała mu o tym nie mówić.

- Co czytasz? - zapytała od niechcenia, po czym zrozumiała. - O, komuś podobają się zbiory mojego ojca.

Tom nie odpowiedział, ani nawet na nią nie spojrzał, a Diana zaczynała się niecierpliwić.

- Mógłbyś chociaż coś powiedzieć.

- Przeszkadzasz mi - odparł Tom bez cienia zawahania.

- Bo nie mogę spać. Pomóż mi zasnąć, to dam ci spokój.

Tom już otwierał usta, by zapytać, z jakiej racji miał jej pomagać, po czym zdał sobie sprawę, że przecież musiał i czuł to we własnych żyłach. Odłożył więc książkę na puste miejsce obok siebie i zwrócił się do niej:

- Jesteś pewna, że nie ma tu żadnych mugoli?

Nie do końca wiedziała, czemu akurat wtedy o to pytał. Przerażało ją i jednocześnie fascynowało, że stale potrafił ją zaskoczyć.

- Jestem pewna. Jesteśmy w górach, które nie są zbyt dostępne i najbliższe tereny są zabezpieczone zaklęciami.

Usłyszawszy tę odpowiedź, Tom wstał i bez słowa wyminął ją, a następnie wyszedł z pokoju. Zdezorientowana Diana od razu podążyła za nim, zastanawiając się, co planował zrobić - kolejny raz zachowywał się bardzo nieprzewidywalnie. Riddle bez oglądania się za siebie wyszedł z domku na dosyć chłodną noc i pewnie zmierzał w stronę jeziora, a Diana, zmieszana i zaintrygowana, tuż za nim. Niebo było przejrzyste i gwieździste, a górski krajobraz na jasnoniebiesko oświetlał spory księżyc... Noc była piękna, a jednocześnie tajemnicza.

Kiedy znalazł się przy brzegu, zatrzymał się. Dziewczyna stanęła obok niego, przytulając ręce do siebie, bo w jej skąpej koszuli nocnej było jej znacznie zimniej.

- Co, chcesz mnie utopić, żebym ci dała spokój? - zapytała, zauważywszy, że Tom przygląda się spokojnej tafli wody tak, jakby ta mogła mu coś powiedzieć.

- Trenowałaś magię bezróżdżkową? - odparł pytaniem na pytanie, nie spuszczając wzroku z jeziora.

Dianie nie podobała się prawdziwa odpowiedź, lecz kłamstwo nie wchodziło w grę.

- Nie... - mruknęła.

- To najwyższy czas zacząć. - Tom wykonał delikatny gest dłonią, a kilka idealnie okrągłych kropelek wyleciało z jeziora prosto na jego dłoń. Nie rozpłynęły się na ciele, przeciwnie, nadal utrzymały swój kształt, gdy chłopak nimi poruszał. Wystawił rękę, by przerzucić krople na dłoń Diany, a gdy to zrobił, te natychmiast straciły swój kształt.

- Tragedia. - Prychnął, wkurzając dziewczynę, która od razu nachyliła się bliżej wody i chlapnęła gwałtownie w jego stronę, mocząc mu stopy i kawałek nóg.

- Patrz, a do tego nawet nie potrzebowałam magii. - Diana założyła ręce, uśmiechając się triumfalnie. Tom popatrzył na nią z jeszcze większą nienawiścią niż zazwyczaj, a następnie znowu machnął ręką, by się osuszyć.

- Zachowujesz się jak dziecko - powiedział z pogardą, lecz dziewczyna nie traciła humoru. Położyła swoje dłonie na jego ramionach, uśmiechając się.

- Ty mnie nauczyłeś. I załóżmy, że tego też mnie nauczysz, ale teraz mam inne pytanie... Z rana chcesz udać się do tego Little Hangleton?

- Tak - mruknął.

- I co, gdy znajdziemy twoją rodzinę?

- My? - Tom uniósł brwi i wycofał się gwałtownie. - Sam tam pójdę.

Diana opuściła ręce ze zrezygnowaniem. Nie wierzyła w to, co usłyszała i szczerze miała ochotę zdzielić Toma jakimś tępym narzędziem w głowę.

- Chyba sobie żartujesz. To ja znalazłam w ogóle to miejsce!

- Ale to moja sprawa.

- O, nie, nie, nie, Riddle - syknęła Diana, znowu podchodząc blisko. - Nie ma już moich czy twoich spraw, teraz są tylko nasze, obawiam się.

- I tak widziałaś za dużo - warknął i odwrócił się do niej tyłem z zamiarem odejścia. Diana od razu podbiegła do niego i złapała za nadgarstek, nie pozwalając mu wejść do domu.

- Czekaj, co, masz na myśli sierociniec? Myślisz, że mnie to obchodzi? - pytała głośno, a jej głos odbijał się echem o góry. - Dobra, wytłumaczę ci to jak dziecku. Taki koncept: obchodzisz mnie, wiesz? Inaczej bym cię tu nie wzięła. I też chcę wie... Zresztą, co to w ogóle za rozmowa? Idę z tobą i koniec.

- Czemu ty jesteś taka uparta? - warknął Tom, wyrywając się jej.

- A czemu ty nie chcesz zaakceptować żadnej formy troski?

Zapadła chwilowa cisza, a głębokie westchnięcie opuściło usta Diany. Pomimo że cholernie zależało jej na Tomie, zaczęła się zastanawiać, czy zabranie go do własnego domu było takim dobrym pomysłem. To była zaledwie pierwsza noc, a już kończyło się tak, jak w Hogwarcie, kolejną walką. Jak mieli w ten sposób wspólnie żyć z dnia na dzień?

Zamyśliła się na tyle, że nie zauważyła nawet, że Tom bezproblemowo wczytał się w jej myśli. Gdy zrozumiał, że zastanawiała się nad jego obecnością tam, nie poczuł się dobrze. Nie chciał stamtąd odchodzić, nie, gdy dopiero co wydostał się z tego piekielnego sierocińca, poza tym nie miał dokąd iść... Zdał sobie sprawę, że musiał się trochę uspokoić, bo Diana zdawała się naprawdę o niego martwić.

- Dobra. Pójdziesz ze mną - burknął, na co dziewczyna klasnęła w ręce.

- No brawo - syknęła. - Wracam do środka, za zimno tutaj - dodała, zmierzając do domu. Riddle zrobił wtedy coś wbrew sobie, ale obrzydzenie na samą myśl powrotu do sierocińca było silniejsze. Zatem tylko po to, by Diana dała mu spokój na jakiś czas, użył magii bezróżdżkowej, którą jeszcze przed chwilą się chwalił, by wysłać w jej stronę coś w rodzaju ciepłej chmury, by ją ogrzać.

A wszystko dla manipulacji.

Pact With The Devil • Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz