CXXXIV

11.6K 1.3K 587
                                    

- Czy ktoś chciałby jeszcze zgłosić jakieś zażalenia? - zapytał Tom, a każdy ze zgromadzonych wiedział, że wcale nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie, więc w lesie zapadła przerażająca wręcz cisza. Na niebie zaczynały się pojawiać pierwsze gwiazdy, a atmosfera robiła się coraz bardziej nieprzyjazna. Kiedy Tom upewnił się, że wszyscy go słuchali, zaczął mówić głośno:

- Sześciu z was, których wybrałem, nosi na przedramieniu znak. Mroczny Znak, który od teraz jest naszym i wszystkich, którzy chcą tego, co my: wolności i czystości czarodziejów.

Skończywszy mówić, Tom skierował wzrok na Dianę, a ona bez słów zrozumiała, o co prosił. Dziewczyna znowu przeszła na środek okręgu, a uśmiech nie schodził jej z twarzy - w normalnych warunkach samotna kobieta w lesie, w nocy, otoczona przez dwudziestu mężczyzn byłaby przerażona. Wtedy jednak Diana nie odczuwała ani krzty strachu, wiedząc, że ta jedna najbliższa jej osoba stała kilka metrów za nią i nie pozwoliłaby, by włos spadł jej z głowy.

Dziewczyna wycelowała różdżką w niebo nad sobą, a następnie krzyknęła:

- Morsmordre!

Większość chłopców wykonało gwałtowny krok w tył, bo zielone, złowieszcze światło rozjaśniło polanę. Na niebie pojawiła się wielka czaszka, z której ust wyślizgnął się wąż. Diana uśmiechnęła się dumnie, a następnie wróciła do Toma.

- Przez ten znak na niebie będziemy poznawać swoich - kontynuował Riddle. - Każdy będzie miał szansę otrzymać ten znak, jeśli się zasłuży. I każdy, kto będzie go nosił, może nazywać się Śmierciożercą.

Nazwa wywołała szmer wśród zgromadzonych - Diana widziała, że oni byli tym podekscytowani tak, jak ona. Spojrzała na Toma, który wpatrywał się na niebo, a w jego oczach odbijały się zielone iskry, tak bardzo podobające się dziewczynie.

- Tego znaku, o ile nie wiecie, nie da się zmyć - kontynuował Tom, odrywając wzrok od nieba. - Nawet jeśli ja gdzieś zniknę, wiedzcie, że póki go nosicie, to was odnajdę.

Gdy to powiedział, Diana natychmiast skierowała swój wzrok na Avery'ego, jedynego z posiadających znak, który jeszcze miewał wahania, a to wszystko przez Joan. Widziała, że wyraźnie nie czuł się komfortowo i postanowiła sobie, że z nim porozmawia.

- Tylko dwóch z was w ogóle się czymś zainteresowało w ostatnim czasie - mówił Tom. - Lestrange... - Wspomniany chłopak skinął głową na te słowa, uśmiechając się triumfalnie. - I Rookwood... Rookwood, podejdź tu. - Riddle spojrzął na wysokiego chłopaka z bujnymi, ciemnymi włosami po swojej prawej.

Zdumiony Rookwood wykonał polecenie pewnie, a Tom sprytnym ruchem wyjął swoją różdżkę.

- Pokaż swoje lewę przedramię - nakazał, a Rookwood wyglądał na dumnego i od razu wykonał polecenie.

Chwilę później siódmy Mroczny Znak z jednym wężem pojawił się na przedramieniu chłopaka. Rookwood podziękował, obiecał nie zawieść, a następnie wycofał się na swoje miejsce.

- Na jakiś czas mogę zniknąć - ogłosił Tom głośno, sprawiając, że nawet Diana popatrzyła na niego ze zdumieniem, bo nie miała bladego pojęcia, o czym mówił. - Rozdzielę więc wam... Zadania na czas mojej nieobecności. Lestrange, Dołohow, Nott, podejdźcie tu.

Tom rozmawiał z kolejnymi grupami, co trochę rozluźniło atmosferę i wszyscy pozostali także zaczęli między sobą rozmawiać. Diana postanowiła wykorzystać ten moment, by pójść do Avery'ego.

- I co, Avery? - zapytała blondyna, zakładając ręce. - Jak się ma Joan?

- Dobrze... - odparł niepewnie, nie wiedząc, co tak naprawdę powinien odpowiedzieć.

- A przeszła wreszcie na dobrą stronę, czy dalej idzie w zaparte? - dopytywała Diana, szczerze zainteresowana sprawą. Nie widziała przyjaciółki od dawna, ale trochę liczyła z jakiegoś powodu, że tamta zmieni zdanie i do nich dołączy.

Avery westchnął.

- Znasz Joan, nie przekonam jej do...

- Oj... To nie wiem, czy to dobrze, by ktoś noszący to - przerwała mu dziewczyna, wskazując głową na jego lewe przedramię - miał taką partnerkę.

Arian zbladł, patrząc na Dianę jak na kogoś z innego świata.

- Diana, co ty chcesz przez to powiedzieć?

- Pani - upomniała go dziewczyna, po czym wzruszyła ramionami. - I nic. Tylko głośno myślę. Kto wie, do czego to człowiek jest zdolny...

Avery aż zrobił krok w tył. Diana miała w oczach coś takiego, że wstrząsnęło nim od środka. Słowa, które zaraz po tym wypowiedział, nasunęły mu się same:

- Czy ty kogoś zabiłaś?

Diana odpowiedziała mu tylko szerokim uśmiechem, który Arian zrozumiał jednoznacznie. Nie poznawał jej zupełnie. To już nie była jego przyjaciółka, to już w ogóle nie była dziewczyna, którą denerwował Edwardem, z którą mógł żartować na Pokątnej...

- Trzymaj się nas, to obiecuję ci, że nie zginiesz, Avery - powiedziała tylko, a następnie odwróciła się i zaczęła powoli odchodzić.

Spotkanie zakończyło się niecałe pół godziny później, ale Tom i Diana zostali jeszcze w lesie, podziwiając w ciszy blednący nad nimi Mroczny Znak.

- Podobało mi się, co zrobiłaś z Rosierem. Obyś nie przestawała - powiedział nagle Tom, nie odrywając wzroku od nieba. Diana posłała mu mały uśmiech, a w środku zrobiło jej się cieplej.

- O czym tak w ogóle mówiłeś? W kwestii tego zniknięcia? - zapytała nagle. Wtedy kąciki ust Toma same się minimalnie uniosły.

- Nie bez powodu dałem Rookwoodowi ten znak - odparł po chwili. - Znalazł mi kogoś we Włoszech, kto naucza nekromancji.

Diana uniosła głowę, lekko uchylając usta - te słowa ją zaskoczyły, ale też podekscytowały. Położyła dłonie na jego ramionach, a wtedy na nią spojrzał.

- Czyli... Jedziemy do Włoch?

- I nie tylko do Włoch - odparł Tom, wywołując radość na jej twarzy. - Jeszcze mnóstwo do zrobienia.

- Nie mogę się doczekać.

Pomiędzy Tomem, a Dianą nigdy przedtem nie było tak dobrze, jak od tamtego dnia. Dogadywali się, każda ich rozmowa nie kończyła się kłótnią jak zazwyczaj, a Riddle zaczął zauważać tego plusy, bo dziewczyna obdarzała go korzyściami. Oczywiście, że sobie dogryzali, czasem aż przesadnie, ale było to bardziej dla rozrywki niż z czystej nienawiści.

Diana zgodnie z obietnicą dwa dni po spotkaniu poszła do Chefsiby Smith pod osłoną nocy. Gdy Tom wspomniał o skrzacie kobiety, dziewczyna od razu wiedziała, jak zatuszuje swoją zbrodnię.

Wypowiedzenie Avada Kedavra po raz drugi było dla Diany o wiele łatwiejsze z dwóch powodów: dlatego, że nie było już pierwsze i dlatego, że szczególnie nienawidziła swojej ofiary. Jedna rzecz pozostawała niezmienna - w ogóle nie czuła się winna. Znalazła medalion Slytherina i, jak Tom jej polecił, puchar należący niegdyś do Helgi Hufflepuff. Po wszystkim dobrze ukryła pudełka, w których znalazła tamte fanty, by szybko się nie zorientowano, że zginęły. Zmodyfikowała pamięć Bujdki, wrabiając ją tym samą w tamtą zbrodnię.

Tom był aż nadto zadowolony z tego, co zrobiła. Choć nie wyraził tego słowami, gdy Diana obudziła się następnego dnia, była sama - ale na jej szafce leżały kwiaty.

Pact With The Devil • Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz