1 rozdział

1.9K 25 6
                                    

Mam 27 lat i skończyłam niedawno medycynę. Droga była ciężka i trudna, ale wytrwałam te studia. Zwłaszcza, że lubiłam medycynę. Zaraz po moim stażu wyjechałam do Portugalii, takie moje małe marzenie to było. Czas i życie tak się potoczyło, że zostałam w niej na stałe. Wynajmowałam małe mieszkanie, w spokojnej dzielnicy Portugalii. A pracowałam jako lekarz na stadionach uczestnicząc w meczach ratując przed urazami piłkarzy. Rzuciłam się na głęboką wodę zostając tutaj. Nikogo tu nie znałam, jedyne co to zorganizowałam sobie najpierw pracę. Szczęście mi dopisało. Rodzice byli rozczarowani moją decyzją zostaniem tutaj. Do tego stopnia, że nie odzywali sie, a jak już zadzwoniłam to rozmowa przebiegała raczej formalnie i grzecznościowo. Przeżywali, że powinnam pracować w szpitalu na chirurgii, w Polsce, najlepiej z mężem lekarzem, z którym się rozwiodłam pod koniec studiów. Tak. Mając 21 lat wyszłam za lekarza, którego kochałam nad życie. Ba. Nawet zaszłam w ciążę, ale nie dane mi było urodzić żywego dziecka. Została mi tylko pamiątka w postaci blizny po cesarskim cięciu. Po tym zdarzeniu ani ja ani mój były mąż nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać. Nie potrafiliśmy się nawzajem wspierać. Pod koniec studiów rozwiedliśmy się. W zgodzie bez przykrych niespodzianek. Tego również rodzice nie mogli pojąć. Jak to tak? Rozwód? W takim wieku? Nie no lepiej czekać latami i marnować swój czas przy osobie, której już po prostu nie kochasz. Ten wyjazd do Portugalii było najlepsze co mogło mnie spotkać. Czułam się tu wolna, szczęśliwa i spełniona. Swoją pracę lubiłam, może nie miałam w niej zbytnio adrenaliny i nic związanego z chirurgią, ale odnalazłam się w niej. W tym kraju zaczynałam dochodzić do siebie po ciężkich studiach, rozwodzie i stracie dziecka...

***

Siedziałam w swoim małym gabinecie (trochę za dużo powiedziane) i uzupełniałam papiery, o które wcześniej poprosił mnie szef. Kończyłam po mału na dzisiaj pracę, przyjemny dzień, jeden mecz, raz interwencja do skręconej kostki. Żyć nie umierać. Dopijałam swoją kawę, chowając pieczątki i długopisy do szuflady, gdy do pokoju wszedł szef.

- Laura słuchaj jutro jesteś dyspozycyjna?- spytał mnie mój szef Portugalczyk siadając na brzegu czarnego biurka.

- Jak zawsze. A co takiego się stało?- obróciłam się na krześle rozciągając swoje ścierpnięte plecy.

- Idziemy jutro pilnować naszych chłopaków z Portugalii. O 16- klasnął w dłonie ucieszony.

- Och- rzuciłam niedbale- Super.

Spojrzał na mnie dotykając mojego czoła i marszcząc czoło.

- Nie wierzę ci, wiem że ich uwielbiasz- pogroził mi palcem- A na punkcie Ronaldo masz fizia.

- Szefie błagam cię- wstałam z krzesła troszkę zbyt nerwowo- Mam 28 lat, znasz mnie rok czasu i ja bym miała fizia? Dorosła , poważna kobieta?- prychnęłam krzyżując ręce na niestety niezbyt dużych piersiach.

Nagle wybuchł niepohamowanym śmiechem, trzymając się kurczowo za brzuch. Stałam już oparta o ścianę, wnerwiona że tak dobrze mnie zna. Czekałam aż przestanie.

- Laura w życiu się tak nie uśmiałem- otarł łzy z kącików oczu- Masz 28 lat, ale jak o nim mówisz wyglądasz jakbyś miała 15. Spokojnie- uniósł rękę widząc jak odpycham się od ściany z widoczną złością- Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, więc jest to naprawdę słodkie.

Klepnął się w nogę, zeskakując z mojego biurka dodając, że widzimy się jutro odrazu pod stadionem. Kiwnęłam głową, że zrozumiałam i drzwi za moim szefem się zamknęły. Ja zaczęłam dreptać nogami w miejscu i śmiać się ze szczęścia. Mój szef miał rację, dlatego tak mnie to wkurzyło. Cristiano Ronaldo. Zobaczyć go na żywo, tak blisko, a nawet może opatrzyć mu nogę. Najlepiej udo. Zakryłam twarz dłońmi, bo myślałam że zacznę krzyczeć z tego podniecenia. Ubrałam kurtkę, chwyciłam za torebkę i jak mała dziewczynka pobiegłam do domu. Usiadłam z kieliszkiem wina w ręku na balkonie myśląc o jutrzejszym dniu. Zachowuje się jak nastolatka, ale nie umiałam tego powstrzymać. Wciąż w głowie wyobrażałam sobie rozmaite sceny, aż zaczęłam się śmiać sama z siebie. Boże od dłuższego czasu nie śmiałam się tak głośno. Szybko jednak przestałam. Miałam mały problem, gdy tylko zaczynałam się śmiać, mówiłam sobie jak możesz się śmiać, gdy ty straciłaś swoje dziecko. Dlatego często szef jak i reszta naszej załogi zastanawiali się co ze mną nie tak, aż w końcu wyznałam to szefowi. Jako jedyny wiedział. Sięgnęłam po papierosa z paczki, którą zostawiłam na parapecie i zaciągnęłam się głęboko, powoli wypuszczając dym z ust. Zaczęłam popalać po tym nieszczęściu jakie nas spotkało i tak mi zostało. Nie jest to może nagminne palenie, ale jednak jest. Wróciłam do środka, zostawiając otwarty balkon i wzięłam kąpiel. Próbując jakoś uspokoić się w środku. To nic złego, że się śmiejesz. Żyjesz dalej. Jesteś przecież szczęśliwa. Im bardziej to sobie powtarzałam, tym mniej wierzyłam w to, że jeszcze kiedyś uda mi się założyć rodzinę.

***

Rano obudziłam się z uśmiechem na ustach. Patrzyłam na poszarzałe tło za oknem, pogoda nie popisała się dzisiaj. Jednak wyskoczyłam energicznie z łóżka z myślą o dzisiejszym spotkaniu. Włączyłam radio, ruszając się w rytm piosenek. Rany. Co ja sobie myślę. W głowie wciąż mam Ronaldo i jego udo. Jak będę musiała mu je wymasować, owinąć bandażem, obłożyć lodem. Kręciłam głową karcąc się za te chore myśli. Inaczej się nie dało tego nazwać. Kręciłam się po mieszkaniu, sprzątałam, robiłam idealny makijaż. Oczywiście nie żaden imprezowy, ale taki co podkreśla urodę. Serio coś sobie ubzdurałam w tej głowie. Czas było już wychodzić więc chwyciłam bluzę w rękę i wyruszyłam na stadion.

--------

To by była pierwsza część. Kiedyś pisałam już opowiadania, ale miałam wtedy naście lat teraz mam wiele więcej :) Pozdrawiam ❤

 Kiedyś pisałam już opowiadania, ale miałam wtedy naście lat teraz mam wiele więcej :) Pozdrawiam ❤

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Don't ever look backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz