11

612 17 1
                                    

Słyszę głośne walenie do drzwi, które ignoruje z powodu mojego fatalnego samopoczucia. Ciekawość mnie zżera któż to może być, ale niestety moja głowa odmawia posłuszeństwa wstania. Po chwili walenie cichnie, a w zamian słyszę swój telefon. Sięgam go nie podnosząc głowy, ale dojrzałam, że dzwoni James.

- Serio? - jęknęłam mu w słuchawkę. - Serio? Wiesz, która godzina?

- Po dwunastej już. - poinformował mnie na co wydobyłam z siebie głośny jęk niezadowolenia. - Nooo. Wczoraj tak się spiłaś, że chciałem sprawdzić czy wszystko ok.

- Uch...tak. Mogę iść spać? - spytałam z nadzieją, że już odpuści.

- To mnie wpuść. - usłyszałam jedno pukanie w drzwi. - Trochę tu już stoję.

- Kuuurde! - krzyknęłam rozłączając się i odrzuciłam kołdrę by wstać.

W głowie mi się kręciło, że do drzwi doszłam trzymając się ścian. Inaczej nie dałoby rady. Otworzyłam koledze drzwi i poszłam prosto do kuchni szukając czegoś co by mi pomogło.

- Ehm... - chrząknął James zakrywając usta dłonią by ukryć śmiech. - Wiesz. Nie mam nic przeciwko, ale nałóż lepiej coś na siebie.

Byłam w samej bieliźnie, bo tak się położyłam wczoraj. A moja nieogarnięta dzisiaj głowa nie wpadła by coś na siebie zarzucić. Zakryłam się niezręcznie rękoma i zaczęłam się wycofywać do sypialni.

- Czemu idziesz tyłem? - uniósł brew do góry śmiejąc się pod nosem.

- Żebyś nie patrzył mi na pupę. - burknęłam czując się ciut zażenowana.

- Kochana. Już to zrobiłem. - odpowiedział, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Zakryłam twarz dłońmi i potarłam ją wściekle. Naprawdę powinnam się ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam jasne jeansy, szarą luźniejszą bluzę i poszłam do mojego gościa.

- Więc... - zaczęłam i chwyciłam czajnik, ale znów zakręciło mi się w głowie. - Cholera. - złapałam się za głowę i przymknęłam oczy.

- Oj, oj, oj. - cmoknął ustami James i wstał do mnie. - Kacyk męczy. Dawaj ten czajnik. A tu masz najlepsze lekarstwo na kaca. - położył na blacie proszek do rozpuszczenia.

Spojrzałam na to podejrzliwie, ale było mi to obojętne. Ma pomóc. Już. Rozpuściłam proszek w szklance i jednym duszkiem wypiłam. Położyłam głowę na blat i zakryłam ją rękoma. Czułam się fatalnie.

- Wstawiłem wodę. - usiadł na swoje miejsce James i westchnął. - Kawy będziesz chciała? - kiwnęłam tylko niezdarnie głową. - Ale się porobiłaś. Zaraz ci przejdzie, uwierz mi.

- Oby. - wymruczałam wciąż chowając głowę. - Więc czym zawdzięczam twoją wizytę?

- Mówiłem. Tak się porobiłaś wczoraj, że wpadłem sprawdzić jak się czujesz, ale widzę, że dobrze zrobiłem przynosząc ze sobą proszek. - pogłaskał mnie lekko po włosach i wstał by zrobić kawę.

- Kubki, kawa? - zapytał, a ja uniosłam już lekko głowę. - Kubki w tej szafie, a kawa w tej dolnej. - wskazałam mu palcem szafki i wyprostowałam się na krzesełku.

- Chyba lepiej? - zagadał nasypując nam kawy. - Podniosłaś głowę. Elegancko.

- Coś puszcza. Dziękuję ci bardzo. - zachrypiałam łapiąc się za obolałe gardło. - Kurwa, nawet gardło mnie boli.

- Tak się wydzierałaś...to znaczy śpiewałaś. Że efekt tego jest jaki jest. - wzruszył ramionami wciąż podśmiechując się pod nosem.

- Jezu. - przetarłam oczy patrząc zawstydzona na Jamesa. - Powiedz mi, że nic głupiego nie zrobiłam. Błagam.

Don't ever look backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz