37

404 8 0
                                    

Dzień dobry i miłego czytania! 

- Żartujesz sobie prawda?

- Nie, James. Jestem na Maderze.

- Opuściłaś dzisiejszy mecz nic nikomu nie mówiąc! Nie zgłosiłaś tego szefowi! Wiesz jaki był wkurzony? Laura, cholera jasna co ty wyprawiasz?

- ...

- Po prostu nie wierzę. Nie wierzę.

- To tylko sto parę kilometrów stąd.

- Szlag mnie trafia, gdy cię słucham. Kobieto możesz stracić pracę! Zdajesz sobie z tego sprawę?

- Pieprzyć to James.

Jak tylko zgodziłam się jechać z Cristiano z miejsca pobiegłam do sypialni, aby się spakować. Tak więc po kilku godzinach znalazłam się na rodzinnej wyspie Cristiano. Nikomu nic nie mówiąc, opuszczając pracę, nie zgłaszając tego szefowi, chwyciłam jego dłoń i pewnym krokiem wyszłam z mieszkania. Wcale nie żałuje mimo, że właśnie miałam nieprzyjemny telefon od Jamesa. Zdawałam sobie sprawę, że mogę już nie mieć pracy, ale to wszystko co się teraz działo było silniejsze ode mnie.

Chcę spędzić z nim te dwa dni.

I to było straszne, że wszystko inne miałam w dupie.

Wiedziałam, że za to zapłacę.

- Wszystko dobrze? - Cristiano wszedł do wielkiej sypialni, w której siedziałam na łóżku. Uniosłam na niego wzrok przyciskając telefon do brody. Pokiwałam potwierdzająco głową. - Na pewno? - uniósł brew podchodząc do mnie powoli aż w końcu ukucnął przy moich nogach, a rękoma oparł się o moje kolana.

Na pewno Cristiano.

- Tak. - odezwałam się i nie umiałam powstrzymać uśmiechu, który od kilku godzin nie umie zejść mi z twarzy. - James dzwonił, musiałam odebrać. - wzruszyłam ramionami i odłożyłam telefon na łóżko.

- Nie wiem czy to był dobry pomysł, żeby opuszczać pracę. - spojrzał na mnie nie pewnie, nie zmieniając swojej pozycji. - Nawet nic nikomu nie powiedziałaś. - dodał ciszej i ewidentnie go to męczyło. - Mogłaś chociaż powiadomić.

- Taaa, wiem. - westchnęłam i wpatrywałam się w jego twarz. Byłam jak w jakiejś ekstazie, upojeniu, nie wiem. Zwał jak zwał. - Sam chciałeś, żebym jechała z tobą.

- Tak, ale nie kosztem utraty twojej pracy blondynko. - powiedział z lekką irytacją w głosie. - Więc nie zwalaj tu teraz winy na mnie, ok? - pokręcił karcąco głową zaciskając przy tym zabawnie usta. - Ty cały czas się śmiejesz! - na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy to mówił.

- Oczywiście, że się śmieje. - powiedziałam opierając się łokciami o uda, a brodę na dłoniach. Byłam może z dwa centymetry od jego twarzy. - Nareszcie czuję się dobrze. - szepnęłam dziwnie speszona i zagryzłam dolną wargę.

Wyraz jego twarzy złagodniał i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Jego czekoladowe oczy wesoło się świeciły, włosy oczywiście idealnie ułożone i pachniał tak dobrze. Schowałam twarz w dłoniach, aby roześmiać się głośno, bo nie umiałam powstrzymać tego jakie targały mną uczucia.

- Jesteś szalona! - krzyknął śmiejąc się głośno i chwycił moje nadgarstki, aby odciągnąć moje dłonie od twarzy.- Co się z tobą dzieje? - pytał rozbawiony, ja starałam się po mału uspokoić.

- Bo jestem teraz szczęśliwa Cristiano. - powiedziałam, gdy się uspokoiłam. Kącik jego ust uniósł się ku górze, kucnął na kolana i objął swoimi rękoma moje biodra.

Don't ever look backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz