18

622 15 1
                                    

Barcelona. 6.05.2018.

Grają dzisiaj mecz z Barceloną na ich stadionie. Miał głupie przeczucia, których nie umiał się jakoś wyzbyć.

Jego mózg pracował na pełnych obrotach przez to jaką propozycję złożył mu Jose.

Dwa dni wcześniej.

- Więc co to za ważna sprawa? - spytał Cristiano idąc powolnym krokiem wzdłuż basenu.

- Jest tobą zainteresowany Juventus. - odparł szybko Jose idąc obok swojego piłkarza. - Bardzo.

Cristiano przystanął chowając ręce do kieszeni swoich sportowych spodni Nike. Zaniemówił.

- Chcieliby cię od nowego sezonu. - Jose zaczął wyjaśniać stojąc kawałek od Ronaldo. - Co ty na to?

- Czekaj, po mału. - uniósł Cristiano dłoń w uspokajającym geście. - Miałbym odejść z Realu? Serio? To liga włoska. Kompletnie inna gra. - pokręcił z niedowierzaniem głową.

- Sam mówiłeś parę miesięcy temu, że Perez nie chcę ci dać podwyżki i Zidane odchodzi po finale. - zmarszczył brwi agent Cristiano. - Więc?

- Ale to Włochy. - powiedział Cristiano siadając na jednym z leżaków przy basenie. - Błagam cię daj mi się z tym przespać. - przymknął oczy i potarł palcami kciuk nosa.

- W porządku. - poklepał go po ramieniu Jose. - Na spokojnie.

Cristiano westchnął przytłoczony tą myślą. Część jego chciała zmiany, a z drugiej strony Real Madryt jest dla niego jak rodzina.

Laura.

A co z nią? Wątpi, że będzie chciała tak daleko się przeprowadzić. Nie widzieli się już półtorej miesiąca i rozmawiali raz na parę dni.

Było ciężko. On dawał radę, ale wiedział, że jej jest ciężko. Jak dowie się o Juventusie.

Koniec.

Z jego rozmyślań wyrwał go Marcelo, który przysiadł się obok niego sznurując swoje buty.

- Co jest? - spojrzał na Cristiano, który miał nie zaciekawą minę. - Stary ostatnio jesteś nieswój.

- Nie, w porządku. - pokręcił przecząco głową Cristiano i się uśmiechnął. - Serio. Nie martw się.

- Nie wydaje mi się. - wykrzywił usta w grymasie. - Pomęczę cię potem. - westchnął. - To coś z Laurą?

- Nie. Może. Ach wszystko naraz. - machnął ręką Ronaldo podnosząc się z ławki. - Idziemy już. Dokopiemy im.

- Jasna sprawa. - uśmiechnął się Marcelo.

Po czym wszyscy wyszli na murawę.

- Ja pierdolę! - wydarł się Ronaldo opierając ręce na biodrach, gdy w dziesiątej minucie spotkania Barcelona strzeliła. - To się nie dzieje! - i wystrzelił bezradnie ręce do góry.

Marcelo z Sergio rękoma pokazali spokój i, że to dopiero początek meczu. Ronaldo parsknął pod nosem wycierając pot z czoła.

Cztery minuty później Portugalczyk wyrównał wynik. Wydarł się skacząc na swojego przyjaciela Marcelo, który mu podał piłkę.

Jebcie się!

Myślał sobie w duchu i do jego myśli trafiła Laura. Uśmiechnął się do siebie i posłał pocałunek do fotoreporterów.

Don't ever look backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz