8

790 14 7
                                    

Otworzyłam leniwie oczy rozglądając się po pomieszczeniu szukając źródła mojego wybudzenia. Mrużąc oczy przechyliłam głowę w prawą stronę, gdzie znajdował się mały balkon. Deszcz. A dokładniej jego hałas, który robił podczas uderzania w szyby. Dosłownie była ulewa. A wczoraj wieczorem jeszcze mogłam iść śmiało w krótkim rękawku, cóż za pogoda. Obróciłam głowę w drugą stronę widząc leżącego Cristiano z nosem w telefonie, który zawzięcie ruszał palcami po klawiaturze. Wczoraj, to znaczy dzisiaj ten seks był totalnie różniący się od tego co było dotychczas. Nasze usta się od siebie nie odrywały, ręce błądziły po całym ciele, nie spieszyliśmy się, było delikatnie i to było nasze najlepsze zbliżenie. Czułam niepokój w środku i przeczucie, że mój powrót do Portugalii będzie szybszy niż zakładałam.

Położyłam się na boku w stronę piłkarza, który właśnie odłożył pospiesznie telefon na bok i na mnie spojrzał. Nie umknęło to mojej uwadze, ale przemilczałam. Uśmiechnęliśmy się do siebie jakby ze smutkiem. Nie był to jednak uśmiech radości co spowodowało u mnie ukłucie, że jednak coś się kończy. I wiedzieliśmy o tym oboje.

- Laura- zaczął mówić nie odrywając ode mnie oczu- ten seks z tobą. To nie było kolejne zwykłe...no wiesz.

- Wiem Cristiano- wtuliłam się bardziej w poduszkę myśląc co robić- i nie wiem co ci powiedzieć dalej.

- Jestem wkurzony- wyznał odgarniając mi włos z twarzy- za to, że to się tak potoczyło. Najpierw chciałaś tylko seksu, a teraz sama nie wiesz czego chcesz- wzięłam delikatnie jego rękę, by przestał muskać moje włosy, nie zaprotestował- Namieszałaś tym przyjazdem, gdy ja już dałem sobie spokój z jakimikolwiek uczuciami wobec ciebie. A teraz...

- W porządku- przerwałam mu czując jak rośnie we mnie nieznana irytacja i złość- wszystko rozumiem. Nie mam do ciebie o nic żalu. Jeszcze dziś wyjadę do Portugalii.

Wstałam z zamiarem pójścia do łazienki i wzięcia prysznica. Zrzuciłam na podłogę koszulkę Madrytu i weszłam pod zimną wodę. Oparłam się rękoma o kafelki pozwalając wodzie zmyć ze mnie wszystko wraz ze łzami na policzkach. Sama sobie zgotowałam to wszystko. Byłam wściekła. Na siebie. Założyłam świeże rzeczy, związałam włosy wysoko na głowie i szybki makijaż. Podniosłam koszulkę z podłogi i chwyciłam kosmetyczkę, którą po chwili wcisnęłam do torby stojącej w pokoju. Cristiano siedział na łóżku ubrany we wczorajsze rzeczy i obserwował mnie uważnie. Nie patrząc na niego usiadłam na fotelu z telefonem w ręku sprawdzając dzisiejsze loty modląc się bym jeszcze dzisiaj wyleciała.

- Miałaś zostać na dłużej?- wyrwał mnie z wpatrywania się w telefon więc uniosłam na niego wzrok- Torba. Masz sporo w niej rzeczy.

- Och- rzuciłam niedbale patrząc z powrotem w telefon- Taki miałam zamiar, ale szef się ucieszy, że wrócę wcześniej. Muszę się zbierać jeśli chcę zdążyć.

Wstałam energicznie z fotela, chwytając kurtkę oraz torbę. Zagrodził mi drogę błyskawicznie zrywając się z łóżka.

- I co? Tak sobie wylecisz?- wycedził przez zęby widząc, że cały chodzi ze zdenerwowania- Bez skrupułów?

- O co się pieklisz?- zmarszczyłam gniewnie brwi- Przecież tak miało być. Jeden jedyny raz. A wyszło z tego parę razy i za daleko to zaszło. Koniec tematu- spróbowałam go ominąć udając się do drzwi. Chwyciłam za klamkę, gdy znów się odezwał.

- Nie mów tak jakbym ja był winny- usłyszałam jego oschły ton, że mimowolnie odwróciłam się w jego stronę- Nie chcę cię krzywdzić.

- Nie robisz tego- odpowiedziałam trzymając wciąż klamkę- Wszystko ok. Nie masz sobie nic do zarzucenia. Zaszło to za daleko więc musimy się pożegnać.

Don't ever look backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz