31

359 8 0
                                    

- Przyszłam po to co moje.

Cristiano zaniemówił wbijając we mnie poważnie spojrzenie i wcisnął ręce do kieszeni spodni. Obrócił się do tyłu chcąc się upewnić czy nadal jesteśmy sami i znów wrócił spojrzeniem na moją osobę. Czknęłam cicho próbując zachować fason i stać prosto, bo mój obraz był ciut zamglony przez co często mrugałam oczami. Serce mi waliło tak mocno, że ciężko było mi wziąć większy oddech i zapewne po tym wszystkim będę wymiotować jak pies co nażarł się trawy. O czym ja myślę?

- Więc... - chrząknęłam w pięść wygładzając sukienkę drugą ręką. - przyszłam po to co moje. - powtórzyłam raz jeszcze.

- Jeszcze tak nawalonej cię nie widziałem. - powiedział, unosząc prawą brew do góry.

- Przyszłam po to co moje. - powtórzyłam po raz kolejny i uniosłam wyżej głowę.

- Powtarzasz się. Słyszałem co powiedziałaś. - wyjął rękę z kieszeni spodni i potarł grzbiet nosa. - A możesz wyjaśnić? Jeżeli jesteś oczywiście w stanie. - gestykulował wolną ręką i westchnął zirytowany.

- Jestem. - obruszyłam się marszcząc gniewnie brwi. - Mówiąc to miałam na myśli ciebie. - wskazałam na niego dłonią, robiąc chwiejnie krok do tyłu na co Cristiano pokręcił głową.

- Aha, czyli przyszłaś po mnie? - dotknął palcem swojej klatki piersiowej i zaśmiał się unosząc głowę do góry. - Jesteś pijana, na trzeźwo byś tu nie przyszła.

- Pewnie masz rację. - skrzyżowałam ręce na piersi. - Ale jestem tu. Wiem co robię.

- Czyżby? - zapytał kpiącym tonem i spojrzał na mnie z góry. - W środku jest moja rodzina, znajomi i Giulia. Zaraz ktoś może wyjść i będzie niezła frajda jak nas zobaczą.

- A niech wychodzą. - wzruszyłam obojętnie ramionami. - Powiem im to co tobie.

- Jezu. - westchnął i przymknął oczy na kilka sekund. - Zerwaliśmy i to już koniec Laura.

- Ty. - wycelowałam w niego palcem znów przy tym czkając. - Co mi niedawno powiedziałeś? - spytałam na co zrobił minę w stylu oświeć mnie. - No nie wierzę, że nie pamiętasz. - prychnęłam wkurzona. - Chciałam się pożegnać to zaprzeczyłeś mówiąc, że my nigdy nie będziemy umieli tego zrobić.

- Ah to. - pokiwał głową, gdy sobie przypomniał. - Tak, wiem. Jednak miałaś rację i czas tą całą szopkę przerwać. Podjęliśmy taką decyzję i czas to wdrożyć w życie. - słuchałam go bez większych emocji na twarzy, starałam się to wszystko przyjąć na klatę. Nie musi tego widzieć. - Żałowałem, naprawdę, żałowałem, że to się tak skończyło. Było mi z tobą dobrze i czułem żal do ciebie o to, że mnie zostawiłaś. Zazwyczaj to ja zostawiałem kobiety, a nie na odwrót i nigdy nie próbowałem z żadną naprawić relacji. Więc możesz być w sumie dumna, że ja - zaakcentował wyraz ja i mówił dalej. - próbowałem i serio cię kochałem.

Marszczyłam brwi próbując trzeźwo przetworzyć to co właśnie do mnie mówił. Objęłam się ramionami i zaczynało do mnie docierać ostanie zdanie. Możesz być dumna. Nie, no serio?

- Kochałeś tak? - spytałam omijając to co powiedział wcześniej.

- Dokładnie. - kiwnął zdecydowanie głową i zaczął nerwowo dreptać w miejscu. - Kochałem. Jestem w narzeczeństwie z Giulią, która mimo wszystko wciąż ze mną jest.

- Nie wierzę ci. - powiedziałam cicho i cholernie się starałam, żeby się nie rozpłakać.

- Nie musisz mi wierzyć. Podziękujmy sobie i pożegnajmy się. - podsumował i zaczął gryźć dolną wargę. - Dosyć zabawy Laura.

Don't ever look backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz