2

1.2K 22 19
                                    

Dochodząc do stadionu widziałam już moją załogę z szefem, którzy już czekali. Przywitałam się z nimi radośnie wywołując zdziwenie wśród nich, choć wcale im się nie dziwiłam. Rzadko tak radośnie się witałam. Wchodząc do przydzielonej nam sali, gdzie mieliśmy się przygotować zaczepił mnie szef.

- Laura jak ty się uśmiechasz- powiedział zadowolony.

- To źle?- spytałam pakując potrzebne rzeczy do torby- Nareszcie robię to bez wyrzutów.

- Widzę, że dobrze zadziałał czekający nas mecz- uśmiechnął się pomagając mi dopiąć torbę- Naprawdę z uśmiechem ci do twarzy.

- Dziękuję. Myślę, że czas pogodzić się z przeszłością i iść dalej. Z uśmiechem. Swoje już przeszłam, czas zacząć żyć.

Spojrzał na mnie dumnie wiedząc o czym mówię i ścisnął mnie lekko za ramię.

- Brawo. Wiem, że to nie łatwe po tym wszystkim. A wsumie to nie wiem. Lecz tak jak to ujęłaś czas zacząć żyć. Zasługujesz na to.

Podziękowałam mu raz jeszcze za te słowa. Jako jedyny wiedział o moim nieszczęściu w przeszłości i zawsze mogłam liczyć na jego wsparcie. Był cudownym szefem. Westchnęłam lekko i ruszyliśmy na murawę kierując się w miejsce przeznaczone dla medyków. Kładąc torbę na trawę, nie spuszczałam oczu z boiska. Wypatrywałam go wśród drużyny, zaczęłam lekko panikować nie mogąc go wyśledzić. Kurde czyżby dzisiaj nie grał? Poczułam się dziwnie. Rany przecież nie znam go, jak mogę tak intensywnie myśleć i czuć. Nie umiałam jakoś tego opanować. W środku cała dygotałam, a na zewnątrz udawałam poważną, dorosłą kobietę. Miałam już zrezygnowana usiąść, gdy zobaczyłam jak wbiega na murawę dołączając do drużyny. Poczułam takie szczęście jak dziecko, które siada pierwszy raz na kolejkę. O Boże, Boże to naprawdę on. Na żywo. Jak na wyciągnięcie ręki.

- Nawet o tym nie myśl- stanął obok mnie szef Ricardo.

- Co?- wystraszyłam się podskakując- O czym szef mówi?

- Widzę jak nogi cię niosą by tam podbiec- kiwnął głową w stronę piłkarza.

- Ależ teraz dowaliłeś- przewróciłam oczami- Stoję i patrzę sobie grzecznie.

- Stoisz owszem, ale czy grzecznie tego nie jestem pewien- zaśmiał się cicho.

- Rany błagam nie rób ze mnie napalonej nastolatki- obruszyłam się wciąż na niego patrząc.

- W porządku- przestał się śmiać, ale patrzył na mnie uważnie- Może by tak zapoznać was?

Spojrzałam na niego jak na szaleńca wybuchając histerycznym śmiechem. Matko potrafi rozbroić mnie na łopatki.

- Czy też szef oszalał? Zobacz jak ja wyglądam. Cycek prosi się o powiększenie, dupa nie odstaje tak jak powinna, twarzy modelki nie mam. Dziękuję za uwagę- zmarszczyłam brwi w złości, że takie głupoty wygaduje.

- Przestań droczę się tylko- puknął mnie w ramię- A co do cycków znam chirurga plastycznego...

- Koniec- uniosłam dłoń- Bo naprawdę zrobi się nie miło.

Znów zaczął się śmiać głośno, a ja stałam jak naburmuszona dziewczynka. Odwróciłam się by usiąść i poczekać na jakiś faul. Trochę się naczekałam wręcz już straciłam nadzieję. Na moje szczęście, że tak to ujmę w pewnym momencie Ronaldo źle stanął na nogę. I pac już leżał na murawie. A my z szefem biegliśmy już w jego kierunku. Ukucnęłam przy nim czekając aż szef zdejmie mu buta, ja korzystałam świdrując jego twarz. Żeby jak najbardziej ją zapamiętać, patrzyłam jak krzywi się na moment zdejmowania buta, jak wzdycha, przymyka powieki.

Don't ever look backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz