17

672 17 2
                                    

Już jutro Wigilia. Moje pierwsze święta w Portugalii ponieważ rok temu zjeżdżałam do Polski.

Teraz spędzę je z Cristiano, a w Wigilię poznam jego rodzinę. Nie, żebym się denerwowała. W ogóle. Zero. Nic. Kurwa.

- Dzień dobry. - usłyszałam za sobą znajomy głos Ricardo. - Kawa. - uniósł z uśmiechem dwa papierowe kubki, które trzymał w dłoniach.

- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się lekko siedząc na ławce i odebrałam od niego kawę. - Siadasz czy spacer?

- Chwila na wypicie, a potem możemy się przejść po parku. - zaproponował siadając obok mnie. - Mocno się spóźniłem?

- Niee. - pokręciłam głową z uśmiechem. - Dosłownie kilka minut.

Spojrzałam na niego jak pił swoją kawę i spoglądał przed siebie. Czułam taki smutek, że już po świętach go tu nie będzie. Jak się tutaj sprowadziłam on we wszystkim mi pomógł. W pracy, ogarnąć mieszkanie, papiery, gdy nie umiałam dogadać się po portugalsku. Dużo mu zawdzięczam.

Zawsze był. Był.

- Spakowani? - spytałam przerywając ciszę.

- Tak. Wsumie tak. - kiwnął głową wzdychając. - To co najważniejsze jest spakowane.

- Rozumiem. - powiedziałam cicho opierając się o oparcie ławki. - Czemu? - spytałam.

Zerknął na mnie.

- Dostałem lepszą propozycję. Więcej zarobię. - zaczął wyjaśniać. - Rodzina nie była przeciwna więc się zgodziłem. Będę też jeździł na mecze mistrzostw i tak dalej.

- Super. - przytaknęłam odruchowo spoglądając na swój kubek. - Cieszysz się? - przeniosłam na niego wzrok.

- Tak. - uśmiechnął się szczerze. - Oczywiście, że będę tęsknił za Portugalią, ale czuję się szczęśliwy. - mówił to wszystko z uśmiechem. Był naprawdę szczęśliwy.

- No dobrze. Skoro tak się czujesz to najważniejsze. - również się uśmiechnęłam.

- Jesteś zła? - spytał na co zmarszczyłam brwi.

- Nie no co ty. - powiedziałam podnosząc się z ławki. - Idziemy? - kiwnął głową i ruszyliśmy przed siebie. - Po prostu jestem smutna i będę cholernie tęsknić. - wzruszyłam bezradnie ramionami.

- Wiesz, że jesteś dla mnie bliska. Taka przyjaciółka. - objął mnie czule ramieniem. - Zawsze mogłem z tobą pogadać i umiałaś mnie rozbawić do łez. - zaśmiał się głośno.

Uśmiechnęłam się na to i oparłam głowę o jego ramię. Szliśmy razem ścieżkami parku rozmawiając o świętach i pracy.

- Nie wytrzymam z nim. - powiedziałam, gdy rozmawialiśmy o nowym szefie.

- Uwierz, że da się go lubić. - potarł moje ramię by mnie pocieszyć. - Daj mu czas.

- Ok. Postaram się. - mruknęłam pesymistycznie.

- A jak związek idzie? - spytał z uśmiechem.

- Dobrze. - pokiwałam głową ciesząc się, że w domu czeka na mnie Cristiano. - Ostatnio go dużo nie było więc cieszę się tym, że jest.

Doszliśmy do małego ronda na którym postanowiliśmy się już pożegnać i pójść do domu.

- Trzymaj się szefie. - uścisnęliśmy się mocno. - Dziękuję ci za wszystko. Wszystko. - dodałam z naciskiem. - Za to jak mi pomagałeś i wspierałeś.

- Och Laura. - westchnął nie puszczając mnie. - Pamiętaj, że zawsze możesz dzwonić i przyjeżdżać.

- Będę pamiętać. - puściliśmy się i szybkim ruchem starłam łzę z policzka.

Don't ever look backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz