4

1K 18 1
                                    

Odkąd Crisitano wyszedł ode mnie z domu nie mogłam go wypędzić z głowy. Wchodziłam do kuchni, widziałam jak siedzi na krześle, położyłam się wieczorem do łóżka i cały nasz seks wracał powodując u mnie znów zaciśnięcie ud, czułam na poduszce jego intensywny zapach, który jeszcze dało się wyczuć. Swoją drogą niezłe perfumy skoro się utrzymują po całym dniu. Leżałam bezradnie próbując wyciszyć umysł, który cały dzień był aż nad to aktywny. Dotknęłam swojej blizny przypominając sobie co zrobił Crisitano. Cholera na samo wspomnienie ściska mnie w środku. To było po prostu piękne.

- Szlag!- krzyknęłam sama do siebie uderzając otwartą dłonią w kołdrę- Wyłaź z mojej głowy!

Wstałam nerwowo odrzucając z impetem kołdrę, narzuciłam na siebie bluzę i wyszłam na balkon zapalić. Coraz więcej palę, rewelka. Brawo doktorko. Zero uczuć Laura, pamiętaj. To był tylko dobry seks. Boże mało powiedziane. Najgorsze były te oznaki czułości z jego strony, nie dawały mi spokoju. Paliłam szybko, mocno się zaciągając i nim się obejrzałam wyrzucałam końcówkę papierosa do słoika, który stał na kafelkach. Wróciłam trochę zziębnięta do łóżka otulając się mocniej kołdrą.

- Ogarnij się Laura- znów zaczęłam mówić sama do siebie- Wiedziałaś co robisz. Chciałaś mu się oddać? Oddałaś. Nie drążmy tematu.

Co on ze mną porobił przez jedną kurwa noc?! Gadam do siebie leżąc w łóżku.

                                  ***

Wstałam jeszcze przed budzikiem ziewając głośno i szeroko otwierając buzię niczym dama. Podrapałam się po głowie wynurzając nogę spod kołdry i później całą resztę. Poranna toaleta zajęła mi niecałe pół godziny i wykonałam swój ranny rytuał z kawą. Spojrzałam na godzinę w telefonie stwierdzając, że muszę się zbierać do pracy.  Dzisiaj był co prawda jeden mecz, ale musiałam przyjść. I nie. Portugalia nie grała. Spojrzałam znów w telefon upewniając się, że nie mam jakiejś wiadomości czy też połączenia. Nie mam. Westchnęłam cicho ochrzaniając się w myślach. Żyjemy dalej. Przecież tylko bzyknęłaś się z Crisitano Ronaldo. Dzień jak co dzień. Chwyciłam kurtkę wraz z torebką gotowa do wyjścia, gdy zaczął dzwonić mi telefon. Wyszarpnęłam prędko go z torebki patrząc, że nieznajomy numer dzwoni. Zabiło mi przez chwilę szybciej serce, ale zaraz uzmysłowiłam sobie, że piłkarza numer pozwoliłam sobie zapisać. Odebrałam.

- Halo?

- Laura?- po drugiej stronie odezwał się męski głos, który odrazu rozpoznałam.

- Michał- powiedziałam zszokowana opierając się o komodę w korytarzu- W jakim celu do mnie dzwonisz?

- Zdobyłem twój numer od rodziców, chciałem zapytać jak ci idzie.

- Serio? Chłopie nie rozmawiamy ze sobą od rozwodu. Co cię naszło?- mówiłam zirytowana do byłego męża.

- Po prostu dzwonię, bo...-przerwał lekko zdenerwowany- Wolę ci powiedzieć to chociażby przez telefon niż jak masz się dowiedzieć od osób trzecich.

- Proszę cię wyduś to z siebie, spieszę się do pracy Michał- jęknęłam wiedząc już, że się spóźnię.

- Żenię się. Za miesiąc.

Och nie spodziewałam się tego, no może spodziewałam się, ale nie tego, że mnie o tym osobiście powiadomi.

- Gratulacje. Wiesz, że życzę ci jak najlepiej. Powodzenia- nie poczułam się dotknięta czy zazdrosna. Nawet mnie to ucieszyło.

- Dzięki. Jest jeszcze coś- westchnął nabierając głośno powietrze- Spodziewamy się dziecka.

Teraz to poczułam się jakby ktoś mocno walnął mnie w brzuch. Ta wiadomość mnie zabolała.

Don't ever look backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz