15

630 15 7
                                    

- Koniec James. - sapnęłam siadając na dużym, puchowym dywanie w sypialni.

- Tak jest. - klasnął w dłonie przechadzając się po pomieszczeniu. - Ależ tu będziesz miała dobrze.

- Tak, sama w tym wielkim domu. - prychnęłam patrząc na kolegę.

- Jeszcze marudzisz? - stanął mierząc mnie wzrokiem.

- Skądże. - uśmiechnęłam się wesoło. - A tak poważnie to dziękuję ci bardzo za pomoc.

- No za wiele tych rzeczy nie miałaś. - wzruszył ramionami przysiadając się na dywanie. - Przynajmniej czas mi zleciał. Zobacz. - pokazał swój zegarek na ręce.  - Już po osiemnastej.

- O rany już? - rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. - A tak mało rzeczy miałam taa? - przedrzeźniłam jego wypowiedź.

- Ty, weź nie pyskuj. - zaśmiał się i przez dłuższą chwilę na mnie patrzył.

- No? - ponagliłam go.

- Ostatnio sporo cię było w Internecie. Wsumie to was. - powiedział kładąc się tym razem na dywanie.

- Nie wiem, narazie przestałam przeglądać Internet. - westchnęłam kładąc się obok niego. - I niestety nie mam na to wpływu.

- Wiesz...będziesz musiała przywyknąć. - powiedział zerkając na mnie. - Dasz radę?

- Mam taką nadzieję James. - odpowiedziałam również zerkając na niego.

- Ja też mam nadzieję, że wszystko ci się ułoży. Za fajna jesteś kobieta, żebyś cierpiała. - dodał nie odrywając wzroku ode mnie.

Zmierzyliśmy się tylko wzrokiem nic już nie mówiąc. James raczej był typem słuchacza, a nie doradzania. Nie oceniał, nie krytykował. Ograniczał się właśnie tylko do kilku słów jak wcześniej i byłam mu za to bardzo wdzięczna.

A co z mojej decyzji o przeprowadzce do piłkarza wyniknie to się jeszcze okaże...

Po większym mocowaniu się z drzwiami udało mi się wypuścić James'a. Cristiano tłumaczył mi co i jak, ale przytłoczona byłam tym tłokiem informacji naraz więc siedziałam cicho by nie irytować go, że tłumaczył mi wszystko na darmo.

- Jeszcze brama kochana. - śmiał się James z mojego mocowania z drzwiami.

- Ja pierd... - fuknęłam zapominając o niej. - Masakra z tymi zabezpieczeniami. - mruknęłam otwierając pilotem bramę.

- Do zobaczenia jutro na meczu!  - pożegnał się z daleka James.

- Do jutra! Dziękuję ci! - pomachałam jeszcze do niego ręką. - Za wszystko!

Uśmiechnął się szeroko wychodząc za bramę.

Zamknęłam za sobą drzwi i głośno wypuszczając powietrze udałam się do dużego salonu. Usiadłam na sofie przysłuchując się ciszy, która aż piszczała mi w uszach. Pięknie tu miał, czuć było pieniądz i wyczucie gustu. Czas się do tego przyzwyczaić moja droga. Moje nostalgiczne myślenie przerwał mi telefon od mamy.

- No hej. - przywitałam się z rodzicielką.

- Hej, hej. Laura słuchaj... - zaczęła przybitym głosem.

- Nie przylecicie? - przerwałam jej. - Tak?

- Przepraszam. - jęknęła przeciągle. - Ale u taty w załodze posypały się zwolnienia lekarskie i nie ma kto robić. Przesunęli mu urlop.

- Ok, w porządku. Nie macie na to wpływu. - stwierdziłam smutno. - Innym razem.

- Naprawdę chcieliśmy Laura.

Don't ever look backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz