39

394 7 0
                                    

Jestem! :) Miłego czytania życzę i dobranoc, albo dzień dobry ;) 

Miałam wrażenie, że każdy kto na mnie spojrzał widział moje zdjęcie w gazecie i wiedział kim jestem. Stałam w kolejce do kasy patrząc się w jakiś punkt przed siebie. Zerknęłam na gazetę i negatywne uczucia zebrały się podwójnie wiedząc, że to nie żaden sen ani poraniony program. To właśnie dotyczyło mnie.

Zapłaciłam za zakupy i trzęsącymi rękoma wpakowałam je niedbale do torby nie dbając o to czy nic się nie pogniecie. Gazetę ścisnęłam w dłoni prawie ją gniotąc i pod czujnym wzrokiem kasjera cicho podziękowałam ruszając ku wyjściu. Podeszłam do pobliskiego postoju taksówek i weszłam do jednej z nich podając adres pieprzonego dziennikarza. Robiłam to oczywiście pod wpływem emocji, bo nie wiem czy zdałabym się na odwagę idąc tam na przykład na drugi dzień. Wyjęłam pieniądze z portfela i rozliczyłam się z kierowcą. Wyszłam z samochodu i udałam się prosto do domu Luisa. Stanęłam przed drzwiami waląc wściekle w drzwi, bo moja agresja wzrastała z minuty na minutę. Otworzył mi drzwi ze zmarszczonymi brwiami i nie czekając na zaproszenie wepchnęłam mu się do mieszkania. Rzuciłam w niego gazetą, że dostał nią perfidnie w twarz.

- Co to ma być?! - wrzasnęłam ściskając dłoń na mojej torbie z zakupami. - Gnojku!

Zmierzył mnie jakimś zblazowanym wzrokiem przez co na chwilę straciłam na pewności siebie, ale zagryzłam wargę i nie spuściłam wzroku.

- Nie wiem o czym mówisz. - powiedział rzucając gazetę na pobliską komodę.

- Przestań. - położyłam torbę na podłogę i wymierzyłam w niego palcem. - Nie bądź durniem i wytłumacz mi co to ma znaczyć za nim stracę cierpliwość.

- Ot zwykły artykuł. - wzruszył ramionami i wcisnął ręce do kieszeni swoich dresowych spodni. - Przecież nie ma tam nic co nie było by prawdą. - uśmiechnął się delikatnie wpatrując się w moją coraz bardziej zszokowaną minę.

- Jak możesz tak mówić? - pokręciłam z niedowierzaniem głową. - Co ja ci człowieku zrobiłam?

- Jeszcze się pytasz? - syknął wściekle, a jego uśmiech zniknął. - Najpierw dawałaś mi, spotkania, kawki, obietnice. - wyliczał z nie przyjemnym tonem. - Jak tylko się pojawił Cristiano olałaś mnie jak jakiegoś śmiecia. - warknął na koniec i przeczesał dłonią swoje potargane włosy.

- Nie prawda! - krzyknęłam zrezygnowana. - Dzwoniłam, prosiłam, abyś dał mi szansę. Nie chciałeś! - wyrzuciłam ręce do góry i opuściłam je bezwładnie wzdłuż ciała. - O co ci chodzi? Dlaczego tak mnie wysmarowałeś?

- Dobrze, dobrze. - pomachał mi dłonią przed twarzą. - To teraz pytanie za sto punktów. Jesteś teraz z Cristiano? - spytał, a na jego twarzy zagościł znów uśmiech.

- Jestem, bo co? - powiedziałam cicho i wciąż mierzyliśmy się spojrzeniami.

- I wszystko w temacie. - klasnął w dłonie i zaśmiał się głośno. - Możesz już stąd spieprzać. - wskazał na drzwi za sobą.

- Skąd miałeś moje zdjęcie? - zignorowałam jego jakże uprzejmą wypowiedź.

- A jak myślisz? Zrobiłem je, gdy u mnie byłaś. - uniósł jedną brew do góry i patrzył na mnie z góry. - Wyglądałaś ładnie więc to uchwyciłem. - wyjaśnił jakby nigdy nic.

- Ale ja się nie zgadzałam na to, aby pojawiło się to w artykule. - wycedziłam przez zęby trzęsąc się ze złości.

- Proszę cię. - roześmiał się i pokręcił głową. - Jesteś jakby nie patrzeć osobą publiczną.

- Nie zostawię tego tak Luis. - powiedziałam chwytając swoją torbę na zakupy. - Bekniesz za to.

- Już się boje.

Don't ever look backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz