7. Breathin

2.4K 115 16
                                    

Mystic Falls, rok 2012

Po krótkiej naradzie, nic nie zrozumiałam. Musiałam działać tak jak oni kazali, ale to nie było najważniejsze. Chciałam wykorzystać ten czas jak najlepiej więc wraz z Elijahem, zostaliśmy w pokoju, aby w spokoju wytłumaczyć, każdą sytuację. Dosłownie.

- Nie bądź, smutna. To tylko plan, niebawem wszystko się zmieni. - powiedział Elijah, opierając się o ramiona. Nic się nie odezwałam, tylko nadal leżałam na łóżku, patrząc na sufit. Dlaczego on myśli, że wszystko ma wrócić do normalności? Minęło ponad tysiąc lat.

- A jak to nie wypali? Ty i ja? Dopiero tak naprawdę po takim czasie się spotkaliśmy. Ja, sama nie wiem...

- Carmen, przeżyliśmy tyle lat bez siebie. Dodatkowo Klaus, wykona teraz robotę i bez problemu, będziemy mieć czas dla siebie i tylko dla siebie.

- Okej, może i masz rację - szepnęłam, a chłopak delikatnie mnie pocałował w czoło. Spojrzałam na zegarek, który wybił godzinę siedemnastą. - Czas na nas, nie sądzisz?

Posłał mi uśmiech i pomógł wstać z łóżka. Obydwoje poszliśmy w innych kierunkach, tak jak według planu.

Jakiego planu? Otóż to, że sama nie wiem. Mam po prostu być w ogrodzie podczas wizyty braci Salavtore.

Usiadłam na ławce i znów do mojej głowy, trafiło tysiąc złych myśli. Ponownie przypomniały mi się słowa o otwarciu trumien, tak samo o tym mówił mi Elijah, ale dlaczego ja mam być incognito w całej tej historii? Przecież najbardziej narażony na gniew matki był Klaus.

- Gotowa? - usłyszałam jednocześnie, głos Elijaha i Damona. Niepewnie pokiwałam głową na tak. Damon, chwycił mnie za rękę i doprowadził do auta a za nim Elijah, który trzymał ostrza w ręku. Dopiero, teraz zorientowałam się, co chcą zrobić. Od razu, zaczęłam się wyrywać, jednak Salvatore, nie chciał mnie puścić. - Carmen, spokojnie!

Oni wcale nie chcą otworzyć trumien, tylko zabić KLAUSA!

- Nie będę, czekać. Nie możecie tego zrobić! Czy wy jesteście normalni?- krzyknęłam a Elijah, chwycił mnie za twarz. - Carmen, posłuchaj mnie. Tak będzie lepiej!

- Zawsze, tak mówicie. - z moich oczu, zaczęły lecieć łzy, ale nie miałam siły się upierać. Elijah, wsadził mnie do auta i od razu pobiegł z Damonem do domu. Korzystając z okazji, zaczęłam wypowiadać zaklęcie, które powiąże mnie z Klausem. Dzięki temu, możemy czerpać z siebie siłę, w razie niebezpieczeństwa. Skutek, był taki, że jeśli jedno z nas zginie, pociągnie do grobu drugiego.

Z moich, oczu zaczęła lecieć krew. To była oznaka, że pociągnęłam za sobą, czarną magię, która mnie natychmiastowo osłabiła. Bezsilnie, oparłam się o szybę, oczekując na powrót Salavtorów, jednak trwało to tak długo, że moje oczy same zaczęły się zamykać. Nie broniłam się, przed objęciami Morfeusza, doskonale wiedziałam, że dzisiejszej nocy nic się nie stanie. 

Południe, dom Gilbertów.

Dzisiejszy dzień, spędziłam w domu Eleny wraz z Salavtorami. Aktualnie siedzę w kuchni i popijam kawę. Nadal jestem wstrząśnięta tą sytuacją, ale wiem, że Klaus żyję. Żyję póki ja żyję.

- To do ciebie - Elena, zjawiła się w kuchni i podała mi list, drugi zatrzymała dla siebie. Nie wiedząc o co chodzi, spojrzałam na chłopaków, którzy od razu wyrwali mi kartkę papieru. 

- Rodzina się zeszła i bibkę od razu organizują? - powiedział lekceważąco, Damon i oddał mi list.

- Otworzyliście te trumny?

Pokiwali głową na tak, a ja zamarłam. Co oni wyprawiają?

- Esther, chcę się ze mną spotkać. - odparła Elena, wyrywając mnie z myśli.

Jednak nie była zdziwiona tym faktem. Spojrzała na mnie wiedząc co powiem, ale nie chciała mojej rady. Tym bardziej ja nie chciałam się odzywać. - Musimy skorzystać z okazji.

- Nie możesz iść tam sama. Zwariowałaś?

- Pierwszy raz się z tobą zgadzam. - powiedział Stefan, oczekując na reakcję Damona. - Elena, pójdę z tobą. - Obydwoje, zaczęli na siebie wręcz warczeć, więc weszłam między nich.

- To ja dostałam drugie, zaproszenie więc ja idę z Eleną. Jak dzieci, przysięgam...

Salvatorowie, spojrzeli na mnie oburzeni. Damon, chwycił mój list i go obrócił, pokazując na zawartość tyłu. - Chyba, ktoś inny cię zaprosił.

Od razu, wyrwałam list a chłopcy znów, zaczęli się sprzeczać o Elenę. Nie zwracając na nich uwagi, wyszłam na zewnątrz, chcąc przeczytać list. W drodze do drzwi, natchnęłam się na wielkie kartonowe pudełko z moim imieniem. 

Droga Carmen, chcę ci wynagrodzić nasze ostatnie, nieudane tańce i zaprosić cię na uroczysty bal. Pewnie nie masz pojęcia, kto jest nadawcą. I wcale ci się nie dziwie, kazałem ci zapomnieć, a teraz tego żałuje. Przyjmij ten dar w przeprosinach i mam nadzieję, że się ponownie spotkamy.

Kol Mikaelson.


𝘛𝘳𝘺 𝘔𝘦✧𝐓𝐕𝐃✧ POPRAWKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz