Denver, rok 2012.
- O cholerka! - krzyknęłam z rozkoszy, wybudzając się ze snu. Miałam nadzieję, że obudzę się w ramionach Kola, ale jego tutaj już nie było.
Zsunęłam się z łóżka i mimowolnym krokiem podeszłam do lustra. Sam widok mnie przeraził, a co dopiero zaskoczył. Potargane włosy, niezmyty makijaż i liczne zadrapania. Huh, kto by się spodziewał.
Ubrałam jakąkolwiek bluzkę i zeszłam na dół do Kola, który najprawdopodobniej był w kuchni. Mhm... Jednak go tutaj nie było. Odruchowo odwróciłam się i spojrzałam w okno z którego można było usłyszeć złamanie gałązki?
- Serio, Kol? Ile my mamy lat, żeby się w coś takiego bawić?
Cisza, żadnej odpowiedzi. Wychyliłam się przez okno z nadzieją, że go tam znajdę, ale się myliłam.
STEFAN SALAVTORE?
Natychmiastowo odskoczyłam i zaczęłam krzyczeć.
- Co ty tu robisz i skąd wiedziałeś, gdzie ja jestem?
- Niespodzianka! - wskoczył do salonu i poczochrał moje włosy. Oddaliłam się od niego kilka kroków, aby nabyć jakikolwiek dystans.
- Gdzie jest Kol?
- Jak łatwo namieszać tak starej wiedźmie w głowie, co już się zakochałaś?
- Co ty pieprzysz? - poczułam się obrażona, wymachując rękami ze złości. - Nie wpieprzaj się do mojego życia! A po drugie, co Cię to interesuję, jakoś ty mi w życiu nie jesteś potrzebny.
- I jaka głupia... Och, Carmen. To zasługa twojego chłopaka, że tutaj jestem. Bawię się w opiekunkę, najwyraźniej.
- Powiedz jaśniej, a nie tak jak zawsze pieprzysz...
- Powinnaś mi być wdzięczna, a teraz patrz! - pokazał coś za mną, abym się obróciła. Ale, tutaj nic nie było... Zanim się zorientowałam chłopak przechwycił moje ciało i poczułam jak łamią mi się kości, czy on znowu złamał mi kark?
Wspomnienia
Wraz z Kolem leżeliśmy przy kominku pod kocem, który znaleźliśmy w salonie. Mimowolnie czułam jak moje powieki się zamykają, a jego dotyk i muskanie mojego czoła powodował dodatkowy zachwyt.
- Mogę zadać Ci pytanie? - zapytałam, podnosząc głowę w górę. Kol był oparty o ramię i był zdecydowanie wyżej niż ja, na jego ustach skradł się delikatny uśmiech. - Dlaczego my?
Zapadła cisza, długa cisza. Chłopak wziął powietrze i opornie je wypuścił.
- Odpowiem ci, bo najprawdopodobniej zapomnisz. - szepnął, gładząc mnie po włosach. - Carmen, zawsze cię kochałem a moje uczucia nigdy się nie zmienią...
Zapomnę?
Zanim zdążyłam zadać pytanie, chłopak wbił się w moje usta.
Black Lake
- Wtedy nie bałeś się wody! - krzyknęłam pływając w jeziorze. Przejrzysta i ciepła woda dodawała dodatkowej dzikiej natury temu miejscu.
- Jestem wampirem, ile razy mam ci przypominać? - zaśmiał się stojąc na brzegu jeziora. Trzymał tak duży dystans, jakby woda miała go poparzyć. Podpłynęłam do niego i wyciągnęłam rękę w jego kierunku.
- Akurat to pamiętam, no chodź...
Wyciągnęłam bliżej rękę w jego kierunku. - Zaufaj mi, proszę? - na jego twarzy pojawił się grymas, ale po chwili namysłu podał mi rękę. Delikatnie go pociągnęłam i razem weszliśmy do wody.
- To nie był dobry pomysł - powiedział, gdy poczuł jak upada w głąb wody. Nadal go trzymałam i patrzyłam jak bardzo się stresuję.
- Hej, spokojnie. Jestem tutaj.
- Wiem i tego się obawiam.
- ACH, tak?
W mgnieniu sekundy żałował tych słów, pociągnęłam go z całej siły pod wodę i zaczęłam się śmiać, gdy po chwili sama do niej wpadłam.
Pożegnanie
Siedzieliśmy na dachu naszego domu, który znajdował się w głębi lasu. Gwieździsta noc dodatkowo podkreślała urok tego miejsca. Nie mogłam się na to wszystko napatrzeć, było tak pięknie...
- Hej, chyba wszystko już pamiętam. - szepnęłam, uderzając go delikatnie w ramię. Jego reakcja nie była taka jak zakładałam, był znacznie przybity, a nawet smutny.
- Wiem, Carmen. Jestem z ciebie dumny, że mnie znosiłaś przez ten cały czas.
- Nie mówisz, wcale tego przekonująco... Coś się stało?
- Mam wrażenie, że to jest pożegnanie, Carmen...
CZYTASZ
𝘛𝘳𝘺 𝘔𝘦✧𝐓𝐕𝐃✧ POPRAWKI
Fanfiction𝐏𝐢𝐞𝐫𝐰𝐬𝐳𝐚 𝐜𝐳𝐚𝐫𝐨𝐰𝐧𝐢𝐜𝐚 𝐰𝐫𝐚𝐜𝐚 𝐝𝐨 𝐌𝐲𝐬𝐭𝐢𝐜 𝐅𝐚𝐥𝐥𝐬, 𝐠𝐝𝐳𝐢𝐞 𝐧𝐚 𝐧𝐢ą 𝐳𝐨𝐬𝐭𝐚ł𝐚 𝐫𝐳𝐮𝐜𝐨𝐧𝐚 𝐤𝐥ą𝐭𝐰𝐚 𝐧𝐢𝐞ś𝐦𝐢𝐞𝐫𝐭𝐞𝐥𝐧𝐨ś𝐜𝐢. 𝐍𝐢𝐤𝐭 𝐩𝐨𝐳𝐚 𝐊𝐥𝐚𝐮𝐬𝐞𝐦 𝐧𝐢𝐞 𝐦𝐚 𝐩𝐨𝐣ę𝐜𝐢𝐚 𝐨 𝐫𝐳𝐮𝐜𝐨𝐧�...