46. Love Is On The Way

427 26 1
                                    


Ciepły wiatr i ramiona Stefana zachęcały mnie do snu. Leżałam bezwładnie na ziemi i patrzyłam na niego jak i na gwiazdy, których nigdy już nie zobaczę.

W sumie to zastanawiałam się co by tu jeszcze zrobić przed odejściem, ale w ciągu tych kilu tygodni zrobiliśmy już wszystko o czym marzyłam.

- Śpisz? - usłyszałam, kojący głos Stefana.

- Jednym okiem, drugim obserwuje niebo. - westchnęłam i obróciłam głowę w jego kierunku. - Myślę o tym, czy mam jeszcze szanse na to, aby cokolwiek zrobić. Wiesz, czuje się dość dziwnie.

- To znaczy?

- Mam dziwne przeczucie, że niby umieram, ale z jednej strony mogę na to jakoś wpłynąć. - skarciłam się za te słowa, przecież to było nierealne. Nie mogłam obiecywać jemu rzeczy, wręcz niemożliwych. - Znaczy... Sama nie wiem.

Gubiłam się sama w swoich słowach, nie wiedziałam kiedy czeka mnie śmierć, czy umrę. Czy ja będę nadal żyć, ale z dnia na dzień słabnąć?

Wypuściłam głośno powietrze i czekałam na jego reakcje.

- Sam o tym myślałem...

- Naprawdę?

- No tak. - skinął głową. - Po prostu czasami mam wrażenie, że los się nad tobą zlituje. Już i tak za dużo przeszłaś.

- Sama nie wiem - oparłam się o dłonie i spojrzałam w jego oczy. - Każdy z nas miał ciężko, ale takie jest życie...

- Życie, które chce z tobą dzielić, Carmen. Nie chce Cię stracić, nie potrafię sobie tego wszystkiego wyobrazić. Jak ja mam żyć z wiedzą, że nigdy Cię nie zobaczę, nie dotknę i nie usłyszę twojego głosu.

Zamarłam, nie potrafiłam z siebie wydusić żadnego słowa. Po prostu patrzyłam w jego smutne oczy z których powoli zaczęły lecieć łzy.

- Kocham Cię, tak strasznie Cię kocham. - wybuchłam płaczem. Płakałam z bezsilności, tak bardzo nie chciałam go opuszczać. Tak bardzo, chciałabym z nim zostać na zawsze.

Tydzień później, Mystic Falls.

Wtedy nadszedł ten dzień ostateczny. Dzień, który zabija nie tylko umierającego, ale także osoby jej bliskie.

Codziennie patrzyłem jak umiera, ale nie miałem na tyle odwagi, żeby jej o tym powiedzieć. Płakałem, krzyczałem i błagałem o to, aby żyła. Chciałem, żeby jej każdy dzień stawał się kolejnym dniem. Niestety miała rację, to było nierealne.

Spojrzałem na nią, na osobę z której uchodziło całkowicie życie. Carmen, leżała bezwładnie na łóżku. Tak naprawdę, ledwo patrzyła na oczy. To nie była ta sama osoba z którą kilka dni temu biegałem, śmiałem się i planowałem przyszłość. Chociaż obydwoje, wiedzieliśmy jak to się zakończy... To i tak widziałem nadzieję, jakąkolwiek nadzieję.

Teraz ona umiera na moich oczach,  a ja nie mogę niczego zrobić.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.




Ostatnia część, jeszcze w tym tygodniu! Jeśli, będziecie CHCIELI DRUGI SEZON TO NAPISZCIE, KOCHAM WAS <3

𝘛𝘳𝘺 𝘔𝘦✧𝐓𝐕𝐃✧ POPRAWKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz