3. Tata

356 42 2
                                    

Budząc się, doznałam przedziwnego odczucia, że przeżywana sytuacja miała już kiedyś miejsce, połączonego z pewnością, iż jest to równocześnie niemożliwe.

Ten sam sufit i pobliskie ściany, faktura pościeli i odmienny zapach powietrza. Jednak w tym wszystkim było jeszcze coś nowego i obcego, a zarazem bliskiego i znajomego. Od razu też usiadłam, ponownie przyciągając do ciała pościel. W ramach okna stała postać ubrana na czarno, która patrzyła gdzieś przed siebie.

Tata - w mojej głowie błysnęła ta myśl, zanim jeszcze osoba przebywająca w komnacie, zdołała się odwrócić. Czyli jednak nie śniłam. To był naprawdę on. Nie. Nie. Oczywiście, że nadal śniłam, choć nierealnym wydawał się sen we śnie. Takie rzeczy były możliwe jedynie w filmach. A jednak. Chciałam i nie chciałam, by to był jedynie sen.

Mężczyzna odwrócił się w moją stronę, a choć doskonale widziałam teraz jego twarz i to, że jego usta pozostawały w bezruchu, usłyszałam gdzieś w głębi siebie jego głos.

- Mili, to nie sen.

Wstrzymałam na moment oddech, a on zbliżył się do mnie i usiał na skraju łóżka.

- Tato? - zapytałam drżącymi ustami, czując łzy w oczach. - Czy ty jesteś prawdziwy?

- Tak, kochanie - odparł, a wtedy nie czekając dłużej, ponownie rzuciłam się mu na szyję. - Jestem prawdziwy.

- I nigdy nie zginąłeś w żadnym wypadku? - wydukałam, pociągając nosem.

- Nie. Wybacz, że musiałaś ... w to wierzyć.

- Ale dlaczego? - oderwałam się nagle od niego, wycierając nos w poszewkę od kołdry. - Dlaczego mnie zostawiłeś? I gdzie my tak naprawdę jesteśmy? Co to za dziwni ludzie? Wmawiali mi różne kłamstwa. Proszę, wróćmy razem do domu? Dlaczego ciebie tam nie ma?

Mówiłam tak bezwładnie, wszystko to, co tylko przyszło mi do głowy.

- Mili, to jest twój prawdziwy dom, jedynie twoja choroba zmusiła nas do pozostawienia ciebie na Ziemi. W każdym innym wypadku byłabyś tutaj razem z nami od chwili twoich narodzin po dziś.

- Ale to nie ma sensu. Dlaczego mówisz tak niejasno? Przecież jesteśmy na Ziemi. Nie ma innych znany ludzkości planet.

- Doskonale to ujęłaś - odparł z lekkim uśmiechem. - Nie ma znanych. Jednak kto wie, czy gdzieś daleko, daleko nie istnieje coś jeszcze poza błękitną planetą.

- W takim razie, gdzie się znaleźliśmy? I jak tutaj dotarłam w tak krótkim czasie? - odsunęłam się od niego i spojrzałam gdzieś w bok. - Pamiętam, że wpadłam do jakiejś dziury. Tak, do wykopu drogowego. Przecież drogowcy nie przewiercili się do innego wymiaru, prawda?

- Oczywiście, że nie - uśmiechnął się. - To była jedynie przypadkowa sytuacja, która zmusiła mnie do działania i ściągnięcia cię tutaj nieco wcześniej. Chcieliśmy, żebyś wróciła do nas zaraz po kontroli w szpitalu, na którą to jednak niedane było ci dotrzeć. Wydaje mi się jednak, że twojemu sercu nic już nie grozi. Poza tym jesteś nam potrzebna - powiedział jakby z westchnieniem.

- Jak to potrzebna? Do czego? Proszę, wytłumacz mi dokładniej, o co tutaj chodzi? I co to za miejsce?

- Mama nic nie mówiła?

- Ta kobieta nie jest moją matką - od razu się oburzyłam. - Chyba sam widziałeś, jak wygląda. Ty jesteś taki sam - przyjrzałam się mu nieco podejrzliwie, bo nie była to tak do końca prawda.

Zwłaszcza jeśli chodziło jego wzrok. Skoro podobno wszyscy byli rodziną, to on jako jedyny miał niespotykanie błyszczące błękitem oczy.

- W każdym razie ciebie od razu rozpoznałam i nie ma mowy o pomyłce, a tamci ludzie są dla mnie obcy.

Śpiąca królewna: w krainie czarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz