17. Razem czy osobno?

293 35 10
                                    

(Dwadzieścia lat wcześniej)

Otwieram oczy i widzę biały sufit. Czuję ciepło, bijące od osoby wczepionej w mój bok. Spoglądam na nią i od razu rozpoznaję tę cudowną dziewczynę, której życie kapryśny los splótł razem z moim.

Na szczęście - dodaję w myślach.

Czuję się dziwnie, ponieważ jestem wszystkiego świadomy. Umarłem i przeżyłem łącznie dwa życia, tak więc mam prawo być tym wszystkim przytłoczony. Jednak tak naprawdę nic nie ma znaczenia, kiedy jej oczy się otwierają i spoglądając na mnie, uśmiecha się, jednocześnie składając pocałunek na moim ramieniu. Obejmuję ją drugą ręką i mocniej przyciągam do siebie, splatając nasze cała w jedną bryłę. Ponownie szepczę „dziękuję". Ponownie, gdyż kiedyś już jej to powiedziałem. Gdy umierałem, rodząc się na nowo. Martwię się przez chwilę, ponieważ została sama, ale skoro jesteśmy tu razem, ta silna dziewczyna musiała sobie ze wszystkim poradzić.

Jestem pewny, że już nigdy jej nie opuszczę. Nie z własnej woli. Kocham ją i dlatego wróciłem do tamtego złego miejsca. Miejsca, które należy teraz do niej i się zmieni. Wiem to. Wierzę w to. Jest mi to potrzebne, byśmy mogli być razem. Na zawsze. Na dobre i złe. Z przewagą tego dobrego.

***

Kolejka wolno pięła się w górę, a moje myśli nieustannie wirowały wkoło tego, co dzisiaj usłyszałam. Historia Archezji zapętlona wokół moich rodziców nadal jawiła mi się niczym fabuła książki z gatunku fantastyki. A jednak dokładała ona kolejne puzzle magicznej układanki we właściwe miejsca.

Czy teraz wiedząc więcej, ja sama na miejscu króla Tharasa zerwałabym dawny kontrakt małżeński z Ignisem z prywatnych powodów? Jeśli byłabym rozsądnym i ceniącym sobie ponad wszystko szczęście swojego państwa władcą, to odpowiedź brzmałaby "nie".

Tharas naprawdę nie miał wyjścia. Ignis z „taką" historią i parą królewską na czele był niebezpieczny i groźny. Tal-go miał rację, mówiąc, że nikt w nim nie chciał wroga. To wybór zero jedynkowy, w którym na jednej opcji się wiele zyskuje, a w drugiej sporo traci i ryzykuje. Abstrahując od własnego, prywatnego szczęścia, to żaden wybór.

Czułam, że jest to niesprawiedliwe zarówno dla mnie, jak i Tharasa. Oboje zostaliśmy wmanipulowaniu (za własną zgodą!) w coś, od czego nie było ucieczki, choć każdy bronił się przed tym na swój sposób. I musiałam to przyznać: bezsensownie.

Wracałam do zamku jedynie z Avą, gdyż nasi towarzysze z baru, pożegnali się jeszcze na miejscu. Ledwo wyszłyśmy na peron z kolejki, a już dopadł mnie zdenerwowany Tal-go, ponaglając, byśmy szybko udały się korytarzem do windy.

- Co takiego się stało Tal-go? - dopytywałam, czując zmęczenie dzisiejszym dniem.

Ale on tylko pośpiesznie kroczył do celu. Gdy w końcu drzwi windy zamknęły się za nami, powtórzyłam swoje pytanie, mając nadzieję, że w bardziej „kameralnym" miejscu poznam w końcu odpowiedź.

- Pani, dzięki Patronowi, że już wróciłaś. Król cię wzywa, a ja nie zgłosiłem oficjalnie twojego wyjścia. Szybko, szybko - ponaglił mnie ponownie, gdy wysiedliśmy z dźwigu. - Musisz się przygotować.

Mąż sobie o mnie przypomniał? A to niech sobie czeka - pomyślałam złośliwie.

W korytarzu kręciło się kilka osób, a w moim pokoju było prawie jak w ulu.

- Łazienka pani - wskazał Tal-go. - Kąpiel już czeka.

- Kąpiel? - zdziwiłam się. - Nie wydaje mi się, żebym była, aż taka nieświeża po tym wyjściu - dodałam z kpiną.

Śpiąca królewna: w krainie czarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz