40. Ogień, którego nic nie jest w stanie okiełznać.

278 34 12
                                    

Margaret - Cool Me Down

- „... Nothing can cool me down. See the shadows dancing on me. No, nothing can cool me down ..." – nuciła pod nosem, po raz kolejny powtarzając nowy układ swojej grupy.

Zajęcia w klubie tańca były tym, co kochała w tym świcie ponad wszystko, a ziemski rodzaj muzyki okazał się odkryciem, jakiego nigdy by się nie spodziewała. Od dziecka lubiła dźwięk oraz taniec, ale dopiero po przybyciu tutaj i poznaniu tak ogromnej palety tonów i rytmów, jakie stworzyła tutejsza cywilizacji, mogła w końcu odnaleźć coś specjalnego dla siebie. A taniec nowoczesny, czyli ten współczesny – czerpiący sporo z baletu, choć pozbawiony sztywnej formy, był jakby stworzony dla niej. Miał swoje zasady, ale każdy mógł je do siebie dopasować, dodawać coś lub z czegoś rezygnować. Można go było uszyć pod siebie i nic nie krępowało ruchów, dając jednocześnie poczucie bezpieczeństwa i zadowolenia.

Od zawsze ciężko jej było dopasowywać się do wymogów stworzonych przez innych, dlatego też coś tak swobodnego nie mogło, nie przypaść jej do gustu. Śmiało mogła stwierdzić, że kochała wolny taniec, gdzie była zależna jedynie od siebie. Nikt jej nie dyktował warunków, nie prowadził i nie narzucał odgórnych zasad.

Z perspektywy czasu miała wrażenie, że ten ziemski świat był nudniejszy i mniej ciekawy od jej własnego, ale właśnie dla muzyki chciałaby zostać tutaj na zawsze. Będąc w domu, zafascynowana planetą ojca zbadała ją na wszystkie możliwe dostępne sposoby, korzystając z dostarczonej jej literatury naukowej. Tak więc kiedy tutaj przybyła, nie była już dla niej zagadką do rozwikłania, a jedynie teorią do potwierdzenia. I choć wiele instrumentów nowoczesnej techniki takich jak komputery czy Internet, pozwalały na pozyskiwanie danych z nieograniczonych źródeł, to tak naprawdę tutejsza nauka sprowadzała się do dawnych równań i doktryn stworzonych w ubiegłych wiekach. Wszelki postęp opierał się na nich i mógł jednie je wzbogacać, potwierdzać lub obalać.

Wszystko tu już znała i wiedziała, a konsekwencją tego było to, że odpuściła sobie lepsze poznanie Archezji i jej magicznej mocy, co tutaj uznane by było za wymysł wyobraźni. Tak bardzo zagalopowała się w naukach ziemskich, że zapomniała o tych rodzimych, i jeśli tylko będzie musiała, choć miała nadzieję, że nie prędko, powrócić do Ignisu, to przyjrzy się im uważniej.

Gdy się tutaj zjawiła, a ciotka Patrycja pomogła jej wpasować się w otoczenie oraz wcielić w swoją nową rolę bliźniaczej siostry, od razu zrozumiała, że będzie to ciężkie zadanie. Po pierwsze ciotka od razu bezradnie rozłożyła ręce, stwierdzając, iż obie dziewczyny były całkiem inne z charakteru i osobowości. A po drugie, szkoła, do której trafiła, była dla niej na poziomie przedszkola. Dlatego obie od razu stwierdziły, że nie ma sensu, by chodziła do ostatniej klasy liceum, wzbudzając jedynie podejrzenia odnośnie jej odmiennego zachowania, jak i nagłego oświecenia w postaci odpowiedzi na każde pytanie nauczyciela. Obie umyśliły więc odsunięcie jej od szkoły pod pretekstem wyjazdu, realizując go w rzeczywistości, przez co dziewczyna miała okazję lepiej poznać ziemski świat.

Stawiała się jedynie w wyznaczonym terminie na egzaminy maturalne, a następnie wstępne na studia. W tym zakresie nie było żadnego problemu. Dostała się też od razu na wyznaczony sobie kierunek, przeskakując pierwszy i drugi rok jednocześnie. Ciotka Patrycja jednak roztropnie zauważyła, iż powinna przystopować ze zdawalnością egzaminów z wyższych lat, gdyż za bardzo zwracała tym na siebie uwagę innych. Dlatego też postanowiła pozostać na trzecim roku i skończyć go bez kolejnego przeskoku rocznika. Nadal czuła się znudzona dostarczanymi przez profesorów informacjami, ale było to nieco ciekawsze i nie wywoływało już u niej frustracji.

Na uczelni nikt wcześniej jej nie znał, więc też nie dociekał, skąd nagle przeciętna Kamila, stała się matematycznym geniuszem. Wszystkim także przedstawiała się swoim prawdziwym imieniem, z małą modyfikacją – zamiast Alii, była Alą, nie zważając na to, co miałam napisane w dokumentach. Sami zaś studenci nigdy ją nie interesowali. Owszem rozmawiała z nimi, dyskutowała i wymieniała się notatkami, ale stanowili dla niej bardziej zbitą masę niż indywidualne jednostki.

Śpiąca królewna: w krainie czarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz