Czekaliśmy w napięciu na przyjście mojego ojca. Gabinet królowej Ignisu nie był mi obcy i doskonale pamiętałam śniadanie, podczas którego moja matka wyjawiła powód, dla którego musiałam nagle stać się księżniczką Alią. A obecnie ów „powód" siedział obok mnie, ściskając za rękę i starając się dodać otuchy. Przy tym sam Tharas wydawał się niezwykle spokojny i opanowany.
Kiedy dotarliśmy do stolicy, naszym oczom ukazała się tajemnicza machina, wisząca w niedużej odległości od królewskiej siedziby. Ogromny kolos migotał z oddali jakimiś lampami i przypomniał bardziej zakotwiczony na linie balon.
„Czyli połączenie zostało zachowane" - pomyślałam, śledząc wzrokiem jego rozmiary i strukturę. Sama nigdy czegoś podobnego nie widziałam, choć miał w swym charakterze coś znajomego. A może to moja wyobraźnia przesiąknięta ziemską filmową fantastyką, nasuwała mi jakieś skojarzenia?
Gdzieś tam w jego wnętrzu była moja mama i to właśnie ta myśl najbardziej mnie niepokoiła. Chciałam móc magicznie otworzyć brzuch tego olbrzyma i wydobyć ją stamtąd, najlepiej już! Teraz! Chciałam i miałam jej nagle tyle do powiedzenia. I podziękowania.
A jednocześnie w mojej głowie rodziły się kolejne pytania odnośnie mnie, Alii, naszej rodziny, oraz tego dziwacznego monstrum.
Drzwi do gabinetu otworzyły się niespodziewanie i już po chwili w komnacie stał razem z nami mój tata z bratem. Zerwałam się z miejsca, wypuszczając dłoń Tharasa ze swojej i ze łzami w oczach wpadłam w ramiona ojca. Poczułam, jak mnie przytulił i całując w głowę, wyszeptał „dziękuję". Następnie ostrożnie odsunął od siebie i spojrzał w stronę Tharasa. On również wstał z miejsca i odwzajemnił ukłon mojego taty oraz brata. O dziwo jako pierwszy głos zabrał przyszły władca Ignisu.
- Musimy porozmawiać na osobności - stwierdził dość formalnie i spojrzał na mojego męża. - To sprawa rodzinna.
Tharas od razu też podszedł do mnie i objął mnie ramieniem, jakby przybyła dwójka miała mnie zaraz gdzieś porwać. Instynktownie wyczułam napięcie, jakie zrodziło się między moim mężem i bratem, i absolutnie się mi to nie spodobało. Ogólnie Algor wydawał się całkiem inny. Nie sprawiał już wrażenia miłego i uprzejmego młodego człowieka, którego miałam okazję poznać podczas mojego krótkiego pobytu w Ignisie. Ewidentnie coś się w nim zmieniło albo bardziej dopiero teraz uwidoczniło. Jego rysy wyostrzyły, mięśnie były napięte, a oczy - praktycznie płonęły.
- Tharas jest moją rodziną - odparłam, nadal nie mogąc zrozumieć dziwnej przemiany tego (dawniej) miłego chłopaka.
- Miałem na myśli wyłącznie tą Ignijską - podała od razu pewna odpowiedź z jego ust.
- W takim razie nie wiem, po co wezwaliście Milę? - Tharas najwyraźniej nie miał zamiaru tak łatwo się poddać woli kogoś innego. - Na jej szyi widnieje znamię różne od waszego, gdyż obecnie należy ona do domu Wiecznego Wiatru.
Autentycznie miałam wrażenie, że widzę żywy ogień w oczach Algora. Poczułam także, jak mój mąż wzmacnia uścisk na moich ramionach, dlatego spojrzałam w jego twarz, dostrzegając przemianę i w jego spojrzeniu. Było jeszcze bledsze, tak jakby błękit jego oczu zaczynał zanikać.
- Sprawa nie dotyczy ciebie wichrzycielu - rzucił wyzwiskiem mój brat.
- Spokój! - stanowczy głos naszego ojca, niczym ostry nóż przeciął ten dziwny stan wzajemnej wrogości, która zrodziła się ułamku sekundy między Tharasem a Algorem.
Oboje jakby ocknęli się i spojrzeli na królewskiego małżonka, a ich oczy ponownie przybrały normalne barwy.
- Ja z nimi porozmawiam - tata zwrócił się do Algora - i wszystko wyjaśnię, a ty zajmij się tym, o czym już rozmawialiśmy.
CZYTASZ
Śpiąca królewna: w krainie czarów
FantasyDwa światy. Dwie siostry. Z wyglądu identyczne, a jednak mające mało co wspólnego ze sobą. *** Kamila niespodziewanie trafia do swojego rodzinnego domu, o którym nie miała pojęcia, a obowiązki, które pozornie ma pełnić w imieniu siostry do czasu j...