18. Poranek

325 36 16
                                    

Po kąpieli dwie kobiety tradycyjnie zaczęły wcierać w moje ciało jakieś mazidła, jakbym sama nie mogła tego zrobić, ale atmosfera wśród służek i tak wydawała mi się podejrzanie napięta, więc odpuściłam sobie ich odprawianie.

Stałam tak, beznamiętnie patrząc gdzieś przed siebie. Ktoś wskazał przygotowany strój i zapytał, czy będzie mi odpowiadał. Skinęłam głową i zaraz też zmarszczyłam brwi, dostrzegając swoje odbicie w lustrze. Ewidentnie coś się zmieniło i bez ostrzeżenia wyrwałam się kąpielowym, zbliżając twarz do swojego odbicia. Jednak nie chodziło o moje oblicze, a szyję. Znamię, które do pory tam było, uległo przemianie. Nie nosiłam na sobie już symbolu Ignisu, a Apeironu!

Idąc korytarzami, ubrana i uczesana, na śniadanie z królową czułam przedziwny niepokój i lęk. Więc klamka definitywnie zapadła? Teraz już naprawdę nie da się tego odkręcić? Przecież gdyby Alia nagle powróciła, to i tak mnie nie zastąpi. Jej znamię jest inne. Będę jego żoną na zawsze - doszłam do wniosku, z którego nie potrafiłam się cieszyć ani smucić. Jak nigdy w życiu byłam rozdarta między tym, czego pragnęłam, a tym, co otrzymywałam. I oczywiście miałam na myśli wyłącznie osobę Tharasa.

Przypominały mi się również myśli matki, która przekazała mi, iż mojego małżeństwa nie będzie się dało zmienić. Ona wiedziała, co się wydarzy, gdy tylko spędzę noc z królem. I miała rację. Tego nie dało się już odkręcić. Od razu też olśniło mnie, czemu zawdzięczałam poranną wizytę Dalidy w sypialni. Prawdopodobnie chciała się upewnić, czy aby na pewno spędziłam noc z jej synem w jednym pokoju, gdzie nie spaliśmy zwróceni do siebie plecami.

- Proszę, pani - z zamyślenia wyrwał mnie głos sługi, który w skłonie wskazywał otwarte drzwi do komnaty królewskiej matki.

Od razu też zostałam porwana w ramiona swojej teściowej, która jeszcze nigdy nie witała mnie tak wylewnie. Kiedy w końcu mnie puściła, zamilkła, ale wcale nie poczułam się mniej skrępowana. O nie. Przewiercała mnie na wylot swoim lazurowym spojrzeniem, a ja nie wiedziałam, gdzie wzrok podziać, czując palące ciepło na policzkach. Nowe znamię było niczym bilbord z napisem „spałam z twoim synem".

- Jesteś tak uroczo zawstydzona - stwierdziła moja teściowa, prowadząc mnie do stołu. - Choć nie rozumiem powodu. Moja droga, ja przed ślubem z królem nie posiadałam żadnego znaku na szyi, więc kiedy się pojawiło, krępowało mnie dwa razy bardziej niż ciebie obecnie. I wierz mi, że nie ma w tym nic niezręcznego. A mówię to z doświadczenia - mrugnęła do mnie, nakładając na mój talerz przygotowane jedzenie. - Doskonale wiem, skąd ta zmiana i tym bardziej mnie to cieszy. Poza tym to taka ulga - rzuciłam jej krótkie spojrzenie, ale ona niestrudzenie komentowała konsekwencje wczorajszej nocy. - Teraz już nikt nam ciebie nie zabierze. Przyznaję, obawiałam się tego, iż Tharas będzie odsuwał ten moment zbyt długu. Nie wiem, jak mogłam zwątpić w jego rozsądek? - Nalałam siebie soku do szklanki i upiłam kilka drobnych łyczków. - Jak się więc czujesz, jako pełnowartościowa królewska małżonka?

Nie wiedziałam, czego dokładniej dotyczyło to pytanie. Mojego samopoczucia, zakłopotania czy też wczorajszej nocy, dlatego powiedziałam pierwsze, co przyszło mi do głowy.

- Nie podoba mi się moja nowa służba. - Królowa rzuciła mi zdziwione spojrzenie. - Odniosłam wrażenie, że nie jestem mile widziana w ... królewskiej sypialni.

- Co za absurd! - oburzyła się królewska matka. - Mówiły coś przykrego, a jeśli tak, to jakim niby prawem odzywały się niepytane?!

- Nie, nie - starałam się uspokoić jej nagłe zdenerwowanie. - Po prostu czułam się źle w ich towarzystwie. Widziałam niechęć wymalowaną na ich twarzach i w ruchach. Wolałabym swoje poprzednie pokojowe - stwierdziłam i zauważałam, że rysy twarzy Dalidy stężały. - Oczywiście, jeśli to nie jest problem. Nie chcę robić kłopotu ...

Śpiąca królewna: w krainie czarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz