13. Parę słów prawdy

279 37 18
                                    

Od dziecka byłam sierotą, ale dopiero teraz poczułam się naprawdę opuszczona.

Opuszczona i porzucona. Zdana na łaskę losu oraz obcych mi osób.

W pałacu wszyscy uwijali się jak pszczoły w ulu i nikt nie zadawał sobie trudu, by zainteresować się tym, co dzieje się u mnie. Jedynie Ava mnie nie opuszczała, ale była niczym marmurowy pomnik z ruchomymi oczami, śledzący każdy mój ruch. Tak bym pewnie jeszcze przypadkiem nie zwiała „im" sprzed ołtarza. I niby gdzie miałabym się podziać? Musiałam szczerze przed sobą przyznać, że ucieczki z zamku bałam się bardziej od niechcianego małżeństwa. Jak dotąd nigdy nie zastanawiałam się nad kwestią wyjścia za mąż, a już na pewno nie w wieku osiemnastu lat, a tu nagle spadło to na mnie znienacka. Jednak czy na pewno? Czy nie za bardzo ufałam tacie, który ewidentnie działał pod dyktando swojej żony?

Drugą osobą, która co jakiś czas do mnie zaglądała, był Tal-go. Jednak ilekroć starał się nawiązać ze mną konwersacje, głównie w celu omówienia spraw związanych z ceremonią zaślubin, ja udawałam nieobecną duchem. Wychodził więc po chwili, zapowiadając kolejne odwiedziny, gdy będę w lepszym nastroju. Niedoczekanie!

Jedyną przyjemnością w ciągu dnia stała się dla mnie gimnastyka oraz trening, które pozwalały mi wyrzucić z siebie całą złość i gniew, który co jakiś czas kumulował się w mojej głowie. Z dnia na dzień był coraz bardziej gwałtowny oraz niepohamowany i trudny do oponowania. Doprawdy, nie miałam zielonego pojęcia, w jaki sposób zamelduję się przed tym ołtarzem, nie wybuchając jednocześnie płaczem w trakcie ceremonii. I wątpiłam, by ktoś mógł to odebrać jako łzy szczęścia.

Tak samo, jak teraz. Podczas wykonywania serii ćwiczeń, polegających na wstawaniu, podskoku i opadaniu na brzuch, w pewnym momencie nie byłam w stanie już się podnieść. Nie chodziło o brak siły lub złą kondycję. Po prostu czułam, jak drżą mi ramiona i ledwo udaje mi się przejść do klęku. Łzy spływały mi po policzkach i autentycznie chciało mi się wyć. Ava musiała to zauważyć i po chwili usłyszałam, jak drzwi od salki treningowej się zamykają. Może uznała, że powinnam zostać sama i trochę sobie popłakać? Albo, że nie potrzebuję teraz widowni i lepiej będzie się wycofać. O dziwo wróciła ona jednak po chwili i stanęłam naprzeciwko mnie. Podała mi bukłak, który trzymała w dłoni, a ja nieco się uspokoiłam i napiłam wody.

- Chodź ze mną - powiedziała i ponownie ruszyła w stronę drzwi.

Dźwignęłam się z trudem i podążyłam za nią. Początkowo rozpoznawałam poszczególne korytarze, aż w końcu skręciłyśmy w jeden z bocznych, który zawsze uważałam za ślepy. Mogło to być także przejście dla służby. Dotarłyśmy w końcu do wąskich, krętych schodów i pokonawszy zawrotną ilość stopni, znalazłyśmy się na szczycie jednego z dachów, wieńczących poszczególne fragmenty zamku. Znajdowała się tutaj niewielka zatoczka, w formie obmurowanego balkonu, zza którego rozciągał się całkiem przyjemny widok na okolicę i dalsze tereny. Poszczególne wyższe kolumienki, zdobiące betonową balustradę, osłaniały nas przed wszechobecnym i nieustannie wiejącym tutaj wiatrem.

Ava milczała, wpatrzona gdzieś w dal, więc robiłam to samo co ona, jednocześnie uspokajając oddech po morderczej wspinaczce. Miałam nadzieję, że nie przyprowadziła mnie tutaj po to, by pokazać wskazówkę pod tytułem: „Skoro jest ci tak źle, to może czas to zakończyć?" Owszem, czułam się nieszczęśliwa, ale nie na tyle, by odebrać sobie życie, skacząc z dachu.

Rzuciłam okiem jeszcze raz na moją towarzyszkę, zauważając, że przymknęła ona swoje powieki. Robiło się coraz dziwniej. Czyżbym miałam się wsłuchać w melodię wiatru? Nie byłam żadną Pocahontas i ...

- To właśnie jest Apeiron - usłyszałam jej głos. - Odwieczne miejsce tańca zmiennych prądów powietrza. Moje państwo i mój dom - dokończyła, odwracając się w moją stronę. - A dla ciebie? Czym jest to miejsce dla ciebie? - zapytała, dobitniej podkreślając ostatnie słowa.

Śpiąca królewna: w krainie czarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz