37. Decyzja

276 39 10
                                    

Od wczesnego rana dopisywał mu dobry humor i nawet świadomość ogromu obowiązków, jakie na niego czekały, nie były w stanie wybić go z pozytywnego nastawienia. Najpierw stały trening, którego zaniechał na czas wyjazdu, a później szybki prysznic i śniadanie, tak by w końcu zasiąść do biurka, na którym uzbierała się już nowiutka sterta papierów. Jednak co z tego, skoro teraz miał to dla kogo robić. Dla swojej dużej, państwowej rodziny i tej maleńkiej, w skład której wchodziła jego żona. Każda myśl z nią związana dodawała mu nie tylko sił do działania, ale i pokazywała sens tego wszystkiego. Po prostu czuł się szczęśliwy jak nigdy wcześniej. I prawdopodobnie nigdy też nie przypuszczał, że spotka go takie szczęście w życiu, a mianowicie to osobiste i prywatne.

Odrabianie zaległości spowodowane nieobecnością w stolicy szło mu całkiem nieźle, do czasu, gdy to w jego gabinecie pojawił się Azar z pilną depeszą.

Już rozkładając papier, zaczął czytać. Z narastającym niepokojem zerkał co chwilę na swojego pomocnika, który zapewne znał już treść wiadomości. Zakończył czytanie, wstając z miejsca i rzucając kartkę na blat biurka. Zacisnął dłonie w pięści i już chciał coś powiedzieć, gdy niespodziewanie ubiegł go adiutant.

- Panie, jest coś jeszcze, o czym musisz wiedzieć. Twoja żona wydała rozkaz przygotowania dla siebie statku do Ignisu.

Momentalnie ruszył przed siebie i w mgnieniu oka znalazł się na korytarzu. Nie czekał na windę i schodami dostał się na królewskie piętro, starając się nieco uspokoić i poukładać w głowie otrzymane przed chwilą informacje. Choć tak naprawdę to jedne słowa, jakie mógł sobie w głowie powtarzać, brzmiały: „Nie, nie, nie! Tylko nie to!"

W sypialni panował spory ruch, a jego żona klęczała nad jedną z toreb, niedbale wrzucając do niej swoje rzeczy.

- Mila – powiedział i od razu przykucnął obok niej, biorąc w ramiona.

Dziewczyna cały czas płakała, nie mogąc wydobyć z siebie słowa.

- Spokojnie – starał się ją pocieszyć, gładząc po plecach i włosach. – Wszystko się wyjaśni i na pewno będzie dobrze. Proszę, nie płacz, to na pewno w niczym nie pomoże.

- Tak, wiem – odezwała się w końcu. – Muszę się tam, jak najszybciej dostać.

- Nie. To zbyt niebezpieczne. Poza tym, jaki w tym sens?

A wtedy ona wstała i opuszczając jego ramiona, podeszła do stołu, sięgając po list, który następnie mu podała.

Więc to tak się dowiedziała – westchnął w duchu, przebiegające wzrokiem po kilku zdaniach.

„Kochanie.

Wczorajszej nocy Kataris (od autorki: stolica Ignisu, tak dla przypomnienia^^) została zaatakowana przez nieznanego nam dotąd w tej krainie wroga. Jednak sam atak nie był wymierzony w nasz kraj czy naród, a bardziej skupiony na konkretnej osobie, czyli królowej. Takie odnieśliśmy wrażenie, gdyż „obcy" rzucił w jej stronę wyzwanie, które twoja matka być może zbyt pochopnie przyjęła. Razem dostaliśmy się na nieznany statek, jednak spotkanie w jego wnętrzu przebiegło dość burzliwie i niefortunnie. Agata została uwięziona, a wróg zażądał „kogoś z niej", czyli prawdopodobnie potomka. Udało mi się wydostać z latającej machiny, jednak w zaistniałej sytuacji, Algor nie może opuścić zamku, by spotkać się z obcym przybyszem. Nie możemy popełnić kolejny raz tego samego błędu. Dlatego jestem zmuszony prosić cię, o jak najszybsze przybycie do Ignisu i pomoc w uwolnieniu królowej oraz rozwiązaniu zagadki tej nieprzychylnej wizyty istoty z innego świata. Są sprawy, o których nie mogę także napisać, dlatego czekam niecierpliwie na twoje przybycie, jednocześnie prosząc o wybaczenie, iż po raz kolejny niszczymy twój spokój. Nie prosiłbym jednak cię o tak ogromną przysługę, widząc inne wyjście z tej sytuacji".

Śpiąca królewna: w krainie czarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz