52. Nie żyje król, niech żyje król

236 39 10
                                    

Tej nocy nie mógł zmrużyć oka. Kamila skutecznie wytrąciła go z pozornego stanu równowagi, który tak długo w sobie pielęgnował, odkąd tutaj przyleciał. W jego głowie wirowały nie tylko słowa siostry Ali, ale również obrazy ze spotkania w jego ziemskim mieszkaniu. Rozmowa, wspólne oglądanie filmu i jedzenie pizzy oraz oczywiście pocałunek. Na myśl o tym wszystkim coś ściskało go w dołku i wręcz przyduszało płuca.

Wstał z posłania i podszedł do okna, otwierając je szeroko. Wpatrywał się w rozgwieżdżone niebo, zastanawiając, czy to właśnie między innymi ten widok prześladował jego matkę.

Kamila miała rację. Na razie nikt się nigdzie nie śpieszył, a on być może zbyt pochopnie poddał się i postanowił odsunąć od siebie myśli o Ali. Porównując barierę, jak dzieliła rodziców, a obecnie jego i księżniczkę Ignisu musiał przyznać, iż miał w tej kwestii więcej szczęścia.

Nie. Oczywiście, że z niej nie zrezygnuje! To byłoby dopiero szaleństwo.

W tej samej chwili zrozumiał także, iż miał bardzo blisko siebie jeszcze kogoś innego. Kogoś, kogo brakowało w jego życiu, odkąd tylko sięgał pamięcią. Ojca.

Wyszedł ze swojego pokoju i ruszył w stronę komnaty śpiącego króla. Straż sprzed drzwi skłoniła się przed nim i wpuściła do środka. We wnętrzu pokoju także czuwali dwaj mężczyźni, z czego jeden był tutejszym medykiem. Oboje powitali go milczącym skłonem i odeszli od łoża władcy, nadal pozostając w pokoju.

Zbliżył się do nieprzytomnego i spojrzał w jego jeszcze wcale niestarą twarz. Być może on sam za paręnaście lat też będzie właśnie tak wyglądał. Ujął w dłoń jedno z krzeseł i przysuwając do posłania, usiadł, pogrążając się w ciszy ledwo słyszalnych oddechów.

Zastanawiające było to, że jego mama nigdy nie narysowała jego portretu, a jedynie wizje Archezji.

Dlaczego właśnie ten człowiek? Co mógł jej powiedzieć? Co takiego w sobie miał, że straciła dla niego głowę, a przez to i życie?

Był czas, kiedy to intensywnie zastanawiał się nad tym, kim był jego ojciec. Obiecywał sobie wtedy w myślach, że jak tylko odłoży odpowiednio dużą sumę pieniędzy, to wynajmie jakieś biuro detektywistyczne, by go odszukało. By dowiedział się, jakim człowiekiem jest jego ojciec i co się z nim stało. Nie chodziło nawet o spotkanie czy wiedzę na temat tego, dlaczego odszedł.

Zawsze podejrzewał, iż odkrycie przez niego prawdy, będzie się wiązało z jakimiś emocjami. I zapewne nie myślał wtedy o spokoju i ciszy w swoim wnętrzu.

Wsparty łokciami o kolana i podpierający dłoniami głowę, nie zauważył nawet chwili, w której zamknął oczy. Ocknął się nagle z zadumy, a jego wzrok padł na dłoń ojca. Nachylił się w jej stronę i wiedziony jakimś odruchem, dotknął.

Zamrugał parę razy, mając wrażenie, że obraz pokoju staje się nieostry i zamglony. Tak, opar, który go otaczał był niczym mgła. Stał pośrodku niczego, w lekkiej panice oglądając się na wszystkie strony. Po chwili dostrzegł jakiś niewyraźny, pulsujący pomarańczowy punkt.

Co to mogło być? – zastanawiał się, ruszając w jego stronę.

Mgła jakby się przerzedziła, a do jego uszu doszedł odgłos chlupotu wody, która w postaci delikatnych fal, obmywała brzeg. Zbiornik wodny, nad którym unosił się opar, przypominał jezioro lub staw, a w oddali, gdzieś wysoko za nim, nadal majaczył świecący punkt, niczym latarnia morska zawieszona gdzieś na niebie.

- Czekałem na ciebie – usłyszał pusto brzęczące echo, dobiegające ze wszystkich stron.

Ponownie przestraszony zaczął się rozglądać na wszystkie strony. I wtedy z wody zaczęło się coś wynurzać. Najpierw spokojnie, by z czasem przybrać na sile. To coś, sukcesywnie przesuwało się do przodu, ukazując coraz więcej ze swojej postaci.

Śpiąca królewna: w krainie czarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz