56

552 53 5
                                    


Pov Holly

Niall nie żartował ze wzmożoną ochroną, zabronił mi wychodzić z domu. Nadal prowadzi swoje interesy tylko z domu, bo nie chce dopuścić by ktoś odkrył iż stracił on wzrok. Twierdzi, że przez to stał by się pośmiewiskiem i już nikt nie chciałbym prowadzić z nim interesów. Może i ma rację, bo ja akurat nie mam pojęcia co myślą sobie tacy ludzie.

- Zakupy też będą nam przywozić? - pytam Nialla jak siedzimy sobie w salonie.

- Oczywiście, a jeśli już bardzo będziesz chciała gdzieś wyjść to wyślę kogoś z tobą. Nie jestem aż tak nie rozsądny jak Tomlinson żeby puścić cię gdzieś samą.

On ostatnio robi wszystko żeby straciła ochotę na bycie z nim.

- Czyli ciągle będziemy siedzieć w domu? Przecież od tego da się oszaleć!

- Mi tam i tak jest wszystko jedno. Moglibyśmy nawet pojechać na wyspy Kanaryjskie to nie poczułbym żadnej różnicy. A jeżeli odpuszczę dom to też łatwo da się zauważyć, że nie widzę. To jest fatalny pomysł - informuje mnie.

-Powiniśmy niedługo jechać do szpitala na kontrolę. Za dwa dni masz umówionego okuliste, nie możemy tego ominąć.

- Oczywiście, że możemy. Nie mam zamiaru słuchać tych głupot lekarza. Powoli godze się z tym, że pozostanę ślepy. Nie chcę by ktoś robił mi niepotrzebne nadzieję.

Po części go rozumiem, ale nie powinien także zamykać się na innego możliwości. Medycyna jest dobrze rozwinięta, więc Niall ma duże szanse na przywrócenie wzroku.

- Zrób to dla mnie - proszę. Liczę, że tym jakoś na niego wpłynę.

- Czyli jednak zmieniłaś zdanie i nie chcesz być z kaleką! - krzyczy głośno i podnosi się do pozycji stojącej. - Zapewniałaś mnie o swojej miłości za teraz już wiem, że kłamałaś.

- Nie mów tak - w odróżnieniu od niego mówię spokojnie. Podchodzę też do Nialla.

On wyczuwa moją obecność i łapię mnie za ramię. Jego uścisk po chwili bardzo mocno się zaciska na mojej kończynie.

- Może i nie widzę, ale nie zmienia to faktu, że jestem od ciebie silniejszy. Mógłbym cię zabić gołymi rękoma jakby tylko chciał - jego głos jest ostry jak brzytwa. Boli mnie to w jak mnie traktuje, że w taki sposób do mnie mówi. Sądziłam, że ten okres mamy już za sobą.

Puszcza mnie i przez to upadam na ziemię. Czuję się ogromnie bezsilna i zaczyna cicho płakać.

- Nie musisz rozpacząć, jeszcze nic ci nie zrobiłem i jeśli sobie nie zasłużysz to włos nie spadnie ci z głowy.

Powoli podchodzi do kanapy i na niej siada.

- Dołącz do mnie, przecież wiesz, że nie lubię być sam - rozkazuje mi, a ja podnoszę się z tej podłogi. Podchodzę do niego i zajmuje miejsce. - Już na zawsze pozostaniemy razem, nie chcę nawet słyszeć innej opcji.

Dlaczego te słowa znowu zaczynają mnie przerażać?

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Ostatnia szansa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz